Odsłania kulisy życia Michaela Schumachera. "Jego nie obchodziły pieniądze"

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Michael Schumacher
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Michael Schumacher

Gdyby nie Willi Weber, Michael Schumacher nie dostałby szansy jazdy w F1. W zamian "Schumi" przez lata musiał oddawać mu 20 proc. swoich zarobków. - Robiłem dla niego wszystko - mówi 79-latek, który został odcięty przez rodzinę "Schumiego".

Willi Weber przed laty był kimś, kogo obecnie nazwalibyśmy "łowcą talentów". Niemiec podróżował po różnych torach w Europie w poszukiwaniu młodych kierowców, którzy mogliby zrobić karierę w motorsporcie. Pod koniec lat 80. polecono mu, by przyjrzał się z bliska Michaelowi Schumacherowi. Chociaż w pierwszej chwili "Schumi" nie wywołał zachwytu u Webera, to ten jednak szybko zmienił zdanie.

Weber zaoferował Schumacherowi pierwszy kontrakt - z pensją na poziomie 2 tys. marek niemieckich i prywatny samochód do dyspozycji. Niemiec, który pochodził z biednej rodziny, zgodził się bez słowa. Oznaczało to bowiem dla niego koniec problemów z szukaniem budżetu na starty.

Prosił Schumachera, by zwolnił

Tamto porozumienie miało konsekwencje dla Schumachera w momencie, gdy dotarł on do Formuły 1. Kierowca zobowiązał się do oddawania 20 proc. pensji swojemu menedżerowi. - Na początku Schumacher powiedział mi nawet, że mogę zgarniać 80 proc., a jemu starczy 20 proc. - wspomina po latach Weber w "Blicku".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: siatkarze grają nie tylko w Europie! Co za akcja

- Takie coś nie było jednak prawnie dozwolone. Wtedy Michaela w ogóle nie obchodziły pieniądze. Chciał po prostu się ścigać i wygrywać. Od początku był człowiekiem, którego było stać na sukcesy - dodał 79-latek.

Współpraca z Schumacherem uczyniła z Webera milionera. Jednak Niemiec nie zakładał, że jego podopieczny stanie się legendą F1. - Zakładałem wtedy, że ten chłopiec może się znaleźć w pierwszej dziesiątce F1. Jak na kierowcę z Niemiec, to i tak byłaby sensacja. Jestem wizjonerem, ale w najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się, że Schumacher zostanie siedmiokrotnym mistrzem świata F1 - zdradził Weber.

Były menedżer przedstawił też zaskakujące kulisy startów Schumachera w Formule 3. Weber kazał młodemu kierowcy celowo... przegrywać wyścigi. - Gdyby Michael został mistrzem F3 w debiutanckim sezonie, to musiałby przejść do wyższej kategorii - Formuły 3000. To było niebezpieczne, bo co roku inny zespół miał tam lepszy bolid. Dlatego wpadłem na pomysł, by nie wygrywał tytułu w F3, aby móc spędzić tam kolejny sezon - wyjawił Weber.

Początkowo planowano, by spowolnić Schumachera za pomocą technologii. - Jednak byłem kimś, kto zawsze otwarcie rozmawiał z Michaelem. Powiedziałem mu "jeśli wygramy tytuł, to może być koniec, jedź trochę wolniej" - dodał Weber, a jego podopieczny dostosował się do polecenia. W pierwszym sezonie w F3 był wicemistrzem, tytuł mistrzowski zdobył w kolejnym.

Formuła 1 zmieniła życie Webera i Schumachera

Życie Schumachera i Webera zmieniło się wraz z GP Belgii w sezonie 1991, kiedy to Niemiec zadebiutował w F1 w barwach Jordana. Niemiec zapłacił za to ok. 150 tys. marek. Natomiast nowy zespół "Schumiego" zapomniał zarezerwować hotel dla swojego nowego kierowcy. - Spaliśmy pod ciężarówką w padoku, ale właściwie nas to nie obchodziło - powiedział były menedżer.

- Nasze życie się zmieniło od GP Belgii. Od tego momentu nie miałem już domu, musiałem się ciągle opiekować tym małym chłopcem - dodał Weber.

Niemiec nie był przyzwyczajony do życia w stylu F1. - To był czysty stres. Pakuj się, leć, pakuj, leć. Do tego co chwilę jet lag. I nagle wszyscy czegoś chcieli od Michaela. Natomiast on potrafił jakoś odreagować ten stres. Gdy wsiadał do samochodu, to od razu cisnął pełnym gazem - zdradził Weber.

Dlaczego Schumacherowi udało się w F1? Weber ma na to prostą odpowiedź. Jego zdaniem, kierowca potrzebuje do sukcesu trzech rzeczy - talentu, szczęścia i odpowiedniego menedżera. - Takiego, który zrobi za niego wszystko oprócz korzystania z toalety i wydmuchiwania nosa. Z Michaelem wszystkie te punkty zostały spełnione. Robiłem dla niego wszystko, naprawdę. To było kluczowe - wyjawił Weber.

Odcięty od Michaela Schumachera

Weber przestał być menedżerem Schumachera w roku 2006, kiedy to zakończyła się przygoda Niemca z Ferrari. Wprawdzie kierowca wrócił później do F1 na sezony 2010-2012 w barwach Mercedesa, ale wtedy powierzył swoją karierę byłej rzecznik prasowej - Sabine Kehm.

Jednak Weber i Schumacher nadal się widywali. Ich relacje się pogorszyły, bo 79-latek nie był orędownikiem powrotu "Schumiego" do F1. Po raz ostatni zobaczyli się w grudniu 2013 roku. - To było krótko przed jego wypadkiem na nartach. Jedliśmy lunch na lotnisku w Stuttgarcie. Nasze córki były z nami. To było wspaniałe spotkanie. Michael nawet mnie przeprosił, że zapomniał prezent świąteczny dla mnie w domu - wspomniał Weber.

Gdy doszło do wypadku Schumachera we francuskich Alpach, Weber sam przebywał na urlopie w górach - w austriackim Kitzbuhel. - Dowiedziałem się o tym z mediów. Na początku myślałem, że prasa przesadza. Jednak potem dotarło do mnie, że tak nie jest - dodał.

Weber nie poleciał do szpitala w Grenoble, gdy stan legendy F1 określano jako krytyczny. - Z perspektywy czasu oceniam to jako błąd. Wtedy myślałem, że poczekam, aż wszystko się uspokoi - stwierdził.

Zdaniem Webera, jego relacja z kierowcą Ferrari i Mercedesa była "niczym małżeństwo". - Widywałem go częściej niż własną żonę. Chciałbym mieć takiego syna. Dlatego tak bardzo za nim tęsknię. Co bym mu powiedział, gdybym mógł go zobaczyć? Nie mam pojęcia. Po prostu opadłbym mu na szyję i przytulił bardzo mocno - wyjawił były menedżer "Schumiego".

Weber kilkukrotnie prosił rodzinę Schumachera o możliwość zobaczenia się ze swoim byłym podopiecznym. Ta jednak konsekwentnie odmawia mu wizyty w rezydencji mistrza F1. Czy jeszcze kiedykolwiek Niemiec zobaczy "Schumiego"? - Czasem dzieją się cuda, tylko musisz w nie mocno wierzyć. Dlatego wierzę, choć nie jestem zbyt religijny. Wierzę też, że on jeszcze wróci do nas! - podsumował były menedżer.

Czytaj także:
Robert Kubica w roli nauczyciela. To początek nowej drogi
Szef Kubicy zadedykował wygraną zamordowanej przyjaciółce

Źródło artykułu: