Lewis Hamilton od sezonu 2017 tworzy duet kierowców Mercedesa wraz z Valtterim Bottasem, ale wkrótce to się zmieni. Niemiecki zespół postanowił bowiem postawić na George'a Russella, co może zakłócić harmonię w jego szeregach. Kibice Formuły 1 doskonale bowiem pamiętają wydarzenia z roku 2016, gdy aktualny mistrz świata żył w atmosferze otwartego konfliktu z Nico Rosbergiem.
Hamilton w sezonie 2016 oskarżał Rosberga o niektóre kolizji, atakował w wywiadach i nie rozmawiał z nim podczas odpraw technicznych Mercedesa. Później Brytyjczyk miał zażądać od Toto Wolffa, by w przyszłości to on był wiodącą postacią w drużynie. Do tej pory Austriak mu to gwarantował, ale czy tak samo będzie w roku 2022?
36-latek zapowiada, że nie zamierza przyjmować pozycji dominującej względem Russella. - Historia pokazała, że dwóch kierowców może współpracować ze sobą, ale też pokazała, że taka harmonia nie jest możliwa - powiedział kierowca Mercedesa, cytowany przez gpfans.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz
- W każdym zespole wygląda to inaczej i trudno tym zarządzać. Formuła 1 to dziwny sport. Niby jest zespołowy, ale jest też to sport indywidualny. Masz dwa mistrzostwa do wygrania i musisz tak zarządzać sytuacją, by wykonać odpowiednią pracę i być z przodu w obu klasyfikacjach - dodał Hamilton.
Zdaniem Hamiltona, doświadczenia z sezonu 2016 i echa konfliktu z Rosbergiem powinny pozwolić uniknąć podobnych kłopotów w przypadku Russella. - Trudno jest przejść przez to, ale chcę myśleć, że nauczyliśmy się czegoś przed kilkoma laty i wyciągnęliśmy wnioski. Powinniśmy być dość dobrze przygotowani do tego, by zrobić kolejny krok naprzód - stwierdził mistrz świata F1.
Wcześniej spekulowano też, że Hamilton chce wywalczyć sobie w kontrakcie z Mercedesem tzw. prawo weta, aby zablokować transfer Russella. Brytyjczyk zapewnił, że nic takiego nie miało miejsca. - To była decyzja Toto. Pracujemy jako zespół, rozmawiamy o wszystkim. Zapytał mnie, co myślę o George'u. Wyraziłem się o nim pozytywnie, tak samo jak o Valtterim. Później Toto wraz z zarządem podjął decyzję. Tyle - podsumował Hamilton.
Czytaj także:
Max Verstappen nie martwi się karą. "Nic nie jest stracone"
Chiński gigant wspiera kierowcę. Zła wiadomość dla Orlenu