To miał być zwykły wyjazd w góry, jakich było wiele w życiu Michaela Schumachera. Niemiec ponownie cieszył się sportową emeryturą, po tym jak w sezonie 2012 pożegnał się z Mercedesem i Formułą 1. Lada moment miał rozpocząć się okres dominacji niemieckiej ekipy w F1, do której rozwoju przyczynił się Schumacher. Jednak "Schumi" najprawdopodobniej nie jest w ogóle tego świadomy.
29 grudnia 2013 roku zmienił wszystko. "Schumacher jest w stanie krytycznym" - nagłówki mediów wstrząsnęły światem. Nawet nie sportowym, bo nazwisko legendy F1 i Ferrari kojarzą nawet osoby, które na co dzień nie interesują się wyścigami.
Tragiczny wypadek
O tym, co wydarzyło się we francuskim Meribel, wiedzą tylko nieliczni. Siedmiokrotny mistrz świata F1 wybrał się w góry, by odpocząć między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Przebywał z nim wówczas 13-letni syn Mick, który widział zajście na własne oczy. Jednak młody Niemiec ani razu nie opowiedział o tym publicznie, tak zresztą jak cała jego rodzina.
ZOBACZ WIDEO: Mamed Chalidow po operacji. Lekarze zdradzili drastyczne szczegóły
Wiadomo, że Schumacher uderzył głową o kamień. Plotki, jakoby nie miał kasku, zostały odrzucone przez lekarzy. Gdyby do tego doszło, Niemiec zginąłby na miejscu. Inne teorie głosiły, że na kasku "Schumiego" zamontowana była kamera, która wskutek uderzenia wbiła się w jego głowę. Nadmierna prędkość? Być może, ale czy na środku stoku da się kontrolować prędkość niczym na autostradzie?
Były kierowca F1 został przetransportowany do szpitala w Moutiers, a następnie do Grenoble. Tam momentalnie zaczęły pojawiać się tłumy kibiców w obawie przed tym najgorszym. 1 stycznia 2014 roku poinformowano jedynie, że Schumacher nadal jest w stanie krytycznym, ale stabilnym. Pod koniec miesiąca zaczęto proces wybudzania "Schumiego" ze śpiączki.
Pół roku później Sabine Kehm, rzeczniczka legendarnego kierowcy, poinformowała o wybudzeniu mistrza ze śpiączki. Na tym jednak koniec dobrych wieści. Corinna Schumacher, małżonka Michaela, uznała, że rodzina ma prawo do prywatności i nie będzie informować o stanie zdrowia kierowcy. Wielu kibicom F1 ta decyzja nie przypadła do gustu. Oni chcieli wiedzieć, jak czuje się ich bohater, czy notuje jakieś postępy w rehabilitacji.
Netflix pomógł w ujawnieniu prawdy?
Zachowanie rodziny Schumacherów sprawiło, że doszło do kilku incydentów, w trakcie których dziennikarze próbowali uzyskać dostęp do pilnie strzeżonej tajemnicy. Krótko po wypadku skradziono dokumentację medyczną Niemca i zaoferowano ją mediom, choć w tym przypadku zachowały się one na medal i odrzuciły możliwość zakupu.
Później jeden z przedstawicieli prasy próbował przedostać się do pokoju Schumachera pod przebraniem księdza. Kilka lat później, gdy pojawiały się plotki o leczeniu Schumachera nowoczesną metodą w klinice w Paryżu, jeden z dziennikarzy podał się za członka rodziny i od pielęgniarki uzyskał potwierdzenie, że "Schumi" leży w tej placówce.
Ciszę, choć też nie do końca, przerwał dokument "Schumacher", który miał premierę we wrześniu na popularnej platformie streamingowej. W nim nie zobaczyliśmy wprawdzie twarzy mistrza, nie pokazano tego jak wygląda niemal osiem lat po tragedii w Alpach. Mogliśmy za to usłyszeć dość znamienne słowa Corinny Schumacher.
- Oczywiście, że tęsknię za Michaelem. Brakuje mi go każdego dnia. Jednak nie tylko ja za nim tęsknię. Również dzieci, najbliższa rodzina - chociażby jego ojciec, przyjaciele. Wszyscy tęsknią za Michaelem, ale on jest tutaj. W inny sposób, ale jest. To daje nam siłę, tak myślę - powiedziała małżonka "Schumiego".
Osiem lat. Co dalej?
Dokument Netfliksa pokazał drugą twarz legendy F1, choć najsmutniejsze w nim jest to, że główny bohater nie mógł sam zabrać głosu, co do kluczowych wydarzeń ze swojej kariery. Zwłaszcza że Schumacher w pewnym stopniu stał się symbolem Formuły 1. To on wprowadzał ją w nową erę, gdy zyskiwała popularność na całym świecie. Nawet jeśli Lewis Hamilton przegonił Niemca pod względem liczby wygranych wyścigów czy pole position, to tych zasług nikt mu nie odbierze.
29 grudnia 2013 roku zapisał się już w historii motorsportu, choć w niezbyt pozytywny sposób. Kibice po ośmiu latach przywykli już do ciszy wokół Schumachera. Czasem tylko przerywanej "wrzutkami" Jeana Todta, który jako jeden z nielicznych może odwiedzać Niemca.
Wiedzą o tym dziennikarze, dlatego też przy niemal każdej okazji pytają byłego szefa Ferrari i byłego prezydenta FIA o to, jak czuje się 52-latek. Todt z klasą odpowiada wówczas, że Michael walczy, że znajduje się w dobrych rękach. Co może powiedzieć więcej?
Najpewniej "Schumacher", który ukazał się na Netfliksie we wrześniu, nie będzie ostatnim filmem o życiu legendy F1. Czas leczy rany i należy się spodziewać, że przyjdzie moment, gdy rodzina byłego kierowcy Ferrari znów odsłoni rąbka tajemnicy.
Czytaj także:
Lewis Hamilton ma problem z Maxem Verstappenem
Kierowca myśli nad powrotem do F1. Pomoże mu Ferrari?