Max Verstappen w końcowej fazie GP Bahrajnu zajmował drugą lokatę i naciskał na Charlesa Leclerca, co pozwalało mu wierzyć w odniesienie zwycięstwa w pierwszym wyścigu F1 nowego sezonu. Jednak Holender najpierw zgłosił problemy z układem kierowniczym, a następnie z baterią. Ciągły spadek mocy doprowadził do tego, że aktualny mistrz świata F1 nawet nie dojechał do mety.
Honoru Red Bull Racing w końcówce bronił Sergio Perez, który po problemach Holendra awansował na trzecią lokatę. Jednak Meksykanin też zgłosił spadek mocy i ostatecznie nie zameldował się na mecie. - To było brutalne zakończenie wyścigu - przyznał Christian Horner w Sky Sports.
- Zanosiło się na to, że zdobędziemy przyzwoitą liczbę punktów, a wszystko wyparowało na ostatnich okrążeniach. Nie wiemy jeszcze, co dokładnie zawiodło. Być może to była pompa paliwowa, być może kolektor. Jednak musimy to dokładnie przeanalizować - dodał szef Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: "Szalona". Wideo z trenerką mistrza olimpijskiego robi furorę w sieci
Zdaniem Hornera, najprawdopodobniej obie awarie w bolidach Red Bulla były identyczne. - Podejrzewam, że to podobny problem, skoro doszło do niego w tym samym czasie i objawy były podobne - ocenił Brytyjczyk.
Szef "czerwonych byków" podkreślił też, że spadek mocy u Verstappena nie był powiązany z jego wcześniejszymi komentarzami na temat źle działającego układu kierowniczego. - Problem z kierownicą Maxa był taki, że samochód spadł nam z podnośnika przy ostatnim pit-stopie. To mogło lekko uszkodzić drążek kierowniczy - stwierdził Horner.
Red Bull ma jednak szybką szansę na rehabilitację. Już w kolejny weekend (27 marca) rozegrane zostanie GP Arabii Saudyjskiej. - Właściwie to nawet lepiej, że mamy wyścig już za tydzień. Nie muszę czekać dwóch tygodni i przeżywać kaca z powodu wyniku w Bahrajnie - podsumował Horner.
Czytaj także:
Red Bull przeżył dramat w GP Bahrajnu. Znana pierwsza diagnoza
"Nie będzie szybkiej zmiany". Lewis Hamilton nie zostawia wątpliwości