Kierowca w końcu robi różnicę. Taką F1 chce się oglądać [OPINIA]

Rewolucja techniczna w F1 oznacza, że więcej zależy teraz od kunsztu kierowcy. Na dodatek nowe bolidy mają zwiększoną możliwość wyprzedzania. To wszystko sprawia, że Formuła 1 po latach znowu ekscytuje.

 Redakcja
Redakcja
Max Verstappen przed Charlesem Leclercem Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen przed Charlesem Leclercem
Testy Formuły 1 były w tym roku bardzo ciekawym prologiem sezonu. Choćby dlatego, że tym razem samochody są faktycznie nowe. Zupełnie inny charakter wymaga dostosowania stylu jazdy. Określając jednym słowem nowe samochody są po prostu dzikie. I bardzo dobrze! Kierowcy będą musieli w większym stopniu niż w zeszłym roku wykazać się naturalnym kunsztem. Priorytetem w zmianach regulaminowych było ewidentnie zwiększenie możliwości wyprzedzania.

Bardzo znacząco zwiększono tzw. efekt przyziemny kosztem widocznych elementów aerodynamiki. Pewne wątpliwości budzi z kolei sztywność konstrukcji, którą określiłbym jako ekstremalną.

Po testach F1 potwierdziła się jedna informacja, jeśli chodzi o potencjalną czołówkę klasyfikacji. Mercedes ma kłopoty. Pamiętajmy jednak, że to nie pierwszy raz kiedy zespół z Brackley jest mało konkurencyjny na początku sezonu. Wyścigów jest wiele, a Mercedes jest mistrzem w podnoszeniu poprzeczki dosłownie z jednego weekendu na drugi. Personalnie uważam, że ten spadek formy jest przykry, choćby z perspektywy George'a Russella.

ZOBACZ WIDEO: "Szalona". Wideo z trenerką mistrza olimpijskiego robi furorę w sieci

Russell, jako super szybki kierowca, naprawdę zasługiwał na to, żeby znaleźć się wcześniej w Mercedesie. Kadrowo były też inne zaskoczenia. W GP Bahrajnu pojawił się Nico Hulkenberg w zastępstwie chorego Sebastiana Vettela oraz Kevin Magnussen. Duńczyk otrzymał szansę od losu, po tym jak Haas wyrzucił z zespołu Nikitę Mazepina. I o dziwo, pomimo tak nagłej decyzji, obaj radzili sobie świetnie.

Swoją drogą, postęp Haasa jest ogromny, a wynik kwalifikacji Valtteriego Bottasa w Alfie Romeo, który znalazł się przed jednym z Mercedesów, jest prztyczkiem w nos dla Toto Wolffa. Uwagę zwracają też minimalne różnice w czołówce kwalifikacji. To chyba bardzo dobry prognostyk na pozostałą część sezonu F1. Cel zmian regulaminowych został osiągnięty już przy pierwszym, oficjalnym występie.

Red Bull Racing przed samym startem GP Bahrajnu był pewny siebie. Jestem przekonany, że po prostu uważali swoje tempo wyścigowe za wyższe w stosunku do Ferrari. Nikt w Red Bullu nie przejmował się zatem drugą pozycją startową Maxa Verstappena. Tyle że w szeregach "czerwonych byków" się przeliczyli. Szczerze mówiąc, sam byłem zdziwiony tempem wyścigowym Ferrari.

W ostatnich latach, nawet jeśli któryś z zespołów poza Mercedesem i Red Bullem uzyskał świetny wynik w kwalifikacjach, to prawie zawsze nie przekładało się to na konkurencyjność w skali całego wyścigu. Tutaj też widzimy ogromny plus nowych konstrukcji. Tempo z kwalifikacji precyzyjnie odpowiadało walce wyścigowej. Verstappen zaatakował kilkukrotnie, ale to Leclerc, tak jak w kwalifikacjach, miał minimalną przewagę.

Od początku wyścigu bardzo wysokim kunsztem popisali się zarówno Lewis Hamilton, jak i Kevin Magnussen. Dla Haasa piąte miejsce to historyczny wynik, ale trzeba pamiętać, że Brytyjczyk i Duńczyk zyskali na ogromnym pechu Red Bulla. Dramat wydarzył się na ostatnich kilometrach wyścigu. Defekt systemu baterii oznaczał koniec jazdy dla obu zawodników "czerwonych byków" i brak potencjalnie dużego przecież dorobku punktowego. Na tym polu Red Bull, jeśli chce walczyć o mistrzostwo, musi się poprawić.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
Red Bull przeżył dramat w GP Bahrajnu. Znana pierwsza diagnoza
"Nie będzie szybkiej zmiany". Lewis Hamilton nie zostawia wątpliwości

Czy podoba ci się F1 w nowym wydaniu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×