"To kwestia zasad". Afera w F1 przybiera na sile
Część zespołów oskarża Ferrari i Haasa o zbyt bliską współpracę. Rywale twierdzą, że Amerykanie otrzymali wgląd do danych projektowych włoskiej ekipy, przez co bolidy są łudząco podobne. Teraz oczekują od FIA konkretnych działań.
- Maksimum, którym powinieneś się dzielić w F1, to jednostka napędowa i elementy powiązane ze skrzynią biegów. Zespoły nie powinny korzystać z tej samej infrastruktury. To kwestia zasad - wskazał w rozmowie z grandprix247.com Andreas Seidl, szef McLarena.
Zdaniem Niemca, konieczne są zmiany w regulaminie F1, które zakażą małym zespołom nabywania części u innych producentów. Seidl podkreśla, że obecne rozwiązania z jednej strony podnoszą konkurencyjność Haasa, z drugiej - zapewniają Ferrari dodatkowe pieniądze i większą liczbę informacji.
ZOBACZ WIDEO: "Królowa jest jedna". Wystarczyło, że wrzuciła to zdjęcieW świecie F1 sojusz Ferrari z Haasem nie jest jedynym. Również Red Bull Racing oraz Alpha Tauri korzystają z tej samej infrastruktury, bo zespoły posiadają tego samego właściciela. Dzięki temu mniejszy gracz jest w stanie zaoszczędzić sporo środków.
- W przeszłości projektowaliśmy skrzynię biegów we własnym zakresie. Mieliśmy też własny tunel aerodynamiczny. To była strata pieniędzy. Nie musimy iść przecież w tę stronę, że każdy będzie miał swój tunel aerodynamiczny. Jednak w 100 proc. przestrzegamy zasad. Nie wymieniamy się informacjami z Red Bullem - wskazał Franz Tost, szef Alpha Tauri.
Tunel aerodynamiczny współdzielą też Mercedes i Aston Martin. W roku 2020, gdy druga z ekip rywalizowała jeszcze jako Racing Point, skopiowała układ hamulcowy i elementy tylnego zawieszenia opracowane przez niemiecki zespół i nie widziała w tym nic złego. Teraz szefowie teamu z Silverstone mają zastrzeżenia do Haasa i Ferrari.
Czytaj także:
Niespodziewane problemy Hamiltona. Zepsuła go dominacja Mercedesa?
"Nie wyleję z tego powodu łez". Syn rosyjskiego miliardera o sankcjach