Ależ nieprzewidywalnie zaczął się europejski etap maratonu Formuły 1. Szczerze mówiąc, takich warunków pogodowych w cyklu Grand Prix już od dawna mi brakowało. Zawsze wtedy zwiększają się szanse mniejszych teamów, a przede wszystkim warunki potrafią zmieniać się tak szybko, że o błąd taktyczny jest równie łatwo, jak o utratę kontroli nad bolidem.
W tym piątkowym deszczowo-suchym mikście wyjątkowo słabo radził sobie Carlos Sainz. To ogólnie słaby początek sezonu dla Hiszpana, ale w przeciwieństwie do choćby Maxa Verstappena, przyczyną nie jest jakość sprzętu, tylko przede wszystkim błędy.
W stosunku do pierwszego wyścigu sezonu jego forma się nie polepsza. Wręcz przeciwnie. Moim zdaniem, Hiszpan nie do końca radzi sobie z presją, którą przez fenomenalny poziom jazdy nakłada Charles Leclerc. Zespół też dorzucił swoje przeciągając w ostatnich tygodniach negocjacje nad nowym kontraktem. Sainz wie, że oczekuje się od niego topowych wyników i to teraz, a nie później.
ZOBACZ WIDEO: "Królowa jest jedna". Wystarczyło, że wrzuciła to zdjęcie
Rosnący problem Mercedesa
Słabo w kwalifikacjach na Imoli wypadł również Mercedes, a w szczególności Lewis Hamilton - po raz kolejny został wyeliminowany z Q3, będąc przy tym wolniejszym od George'a Russella. Mowa ciała Toto Wolffa bezpośrednio po Q2 mówiła sama za siebie, a sam Hamilton zapytany o tą kuriozalną wymianę zdań stwierdził tylko, że nie chce o tym mówić. Zdecydowanie nie był zadowolony, ale pretensji do Hamiltona nie rozumiem. To zespół ma przede wszystkim podwyższyć swoją konkurencyjność.
Skład kierowców Mercedesa jest bardzo dobry, lepszy niż w ostatnich latach, a dobra passa musi kiedyś mieć swój kres. Toto Wolff chyba nie do końca to rozumie. W każdym razie źródłem problemów Mercedesa jest dość wolne nabieranie temperatury przez opony w stosunku do innych bolidów. To właśnie dlatego najczęściej mamy tak znaczącą różnicę pomiędzy tempem kwalifikacyjnym a wyścigowym Mercedesa w aktualnym sezonie.
Imola dała się tym mocniej we znaki, że było chłodno, wilgotno i w dużej mierze (piątek, niedziela) mokro. Samochód po prostu nie generował takiej przyczepności jak konkurenci. Mercedes jest zatem naprawdę pod ogromną presją. To widać i czuć. Tym bardziej, że właśnie teraz jest moment na rozpoczęcie rozwoju konstrukcji przyszłorocznych.
Jeśli ekipa z angielskiego Brackley nie określi precyzyjnie jaki jest problem, konsekwencje mogą być bardzo poważne, znacznie wykraczające ponad bieżący sezon.
Niespodziewany sukces Red Bulla
Na Imoli rewelacyjną formę potwierdził Haas w osobie Kevina Magnussena. Czwarta pozycja startowa do sobotniego sprintu była zaskoczeniem, ale właśnie o to chodzi w tak zmiennych warunkach pogodowych. I jeszcze jedna uwaga w ramach podsumowania piątku. Ile było czerwonych flag w trakcie kwalifikacji? Pięć.
Warunki pogodowe trochę to usprawiedliwiały, ale biorąc pod uwagę cały okres od początku sezonu widać gołym okiem, że nowe konstrukcje są niewybaczalne i niezwykle fizyczne w porównaniu do poprzednich bolidów F1. Błędy przytrafiają się również najbardziej doświadczonym kierowcom, jak choćby Sebastianowi Vettelowi w poprzednim Grand Prix.
Sobotni sprint to wyraźnie słaby start Maxa Verstappena i jego późniejsza rehabilitacja ze skutecznym atakiem na Charlesa Leclerca. Wyglądało to tak, jakby kierowca Ferrari nie spodziewał się tego ataku, a swoją drogą nie chciał ryzykować poprzez agresywną obronę. Ferrari trochę chyba przyzwyczaiło się do myśli, że w wyścigu jest szybsze. Podobne myślenie okazało się złudne dla Red Bull Racing na samym początku sezonu.
W sprincie strategia ze strony Verstappena była rewelacyjna. Początkowo jechał spokojnie, aby w ostatnich 4-5 okrążeniach mieć dużo lepsze opony niż Leclerc. Tylko czy na pełnym dystansie konkurencyjność Red Bulla nie spadnie? To pytanie nie dawało mi spokoju w sobotę.
A niedziela to powtórka z historii, czyli piątku - mokro. I to dosłownie powtórka. O ile wyścigi F3 i F2 odbywały się w mocnym deszczu, o tyle przed startem głównego Grand Prix przestało padać. Biorąc pod uwagę to, co napisałem powyżej, czyli wolne rozgrzewanie się opon w Mercedesie, dla Russella i Hamiltona "suchy" wyścig byłby dużo bardziej obiecujący. Było sucho, ale tor osuszał się relatywnie długo. Gładkie opony założono przed połową dystansu, ale na torze pojawiła się jedynie sucha linia, co oznaczało niemal brak możliwości wyprzedzania.
Dobra wiadomość dla Verstappena i Pereza. Leclerc na trzeciej pozycji był w pewnym momencie szybszy, ale nie dostał szansy na skapitalizowanie tej przewagi. Dlatego w tych zmiennych i mocno ryzykownych warunkach kluczowy był start, bardzo słaby w wykonaniu Leclerca. Nie sądzę jednak aby była to jego wina. Lewa strona w ustawieniu do startu, czyli pozycje nieparzyste (zajmowane m.in. przez Red Bulla) miała wyraźnie lepszą przyczepność.
W wyścigu, mimo warunków nie brakowało bezpośredniej walki. Dla mnie symboliczna była sytuacja Hamiltona. Nie dość, że miał ogromną stratę w stosunku do Russella, to jeszcze został zdublowany przez Verstappena. Po raz kolejny w trakcie tego weekendu mina Wolffa mówiła wszystko.
Kilka okrążeń przed metą bardzo poważny błąd trafił się Leclercowi. Obrócił się w trakcie pokonywania szykany uszkadzając przednie skrzydło. Stało się to tuż po wymianie opon. Wydaje mi się, że opony nie osiągnęły jeszcze optymalnych parametrów czy to pod względem temperatury, czy ciśnienia. Tak czy inaczej pretendentowi do tytułu mistrzowskiego zdecydowanie nie powinien był się przytrafić taki błąd. W efekcie Leclerc stracił pokaźną ilość punktów nie zaliczając nawet najszybszego okrążenia. Ten jeden punkt również odebrał mu Verstappen, zatem cała operacja z nowymi oponami tuż przed metą okazała się całkowicie nietrafiona.
Czy ktoś spodziewał się przed startem podwójnego zwycięstwa Red Bulla i braku Ferrari na podium? Formuła 1 potrafi zaskoczyć. W ramach rywalizacji Verstappen-Leclerc trzeba podkreślić jeszcze jeden, podstawowy moim zdaniem fakt. Holender wygrał dokładnie wszystkie wyścigi w tym sezonie, w których nie miał defektu, łącznie z sobotnim sprintem. Leclerc nie.
Czytaj także:
Kierowca Ferrari "zbyt chciwy". Zapłacił wysoką cenę za błąd
Czas na emeryturę Lewisa Hamiltona? Kąśliwe uwagi z obozu Red Bulla