F1: GP Brazylii. Wygrani i przegrani. Fura szczęścia Gasly'ego i Sainza. Hamilton i Vettel mają się czego wstydzić

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pierre Gasly i Carlos Sainz to najwięksi wygrani GP Brazylii. Obaj po raz pierwszy w karierze stanęli na podium F1. Rażące błędy w ostatnim wyścigu popełnili za to wielcy mistrzowie - Lewis Hamilton i Sebastian Vettel.

1
/ 8

Wygrany: Max Verstappen 

Najpierw zdobył pole position, a następnie sięgnął po wygraną w wyścigu. Trudno o lepszy weekend w wykonaniu Holendra. Było to jego trzecie zwycięstwo w tym sezonie i choć już wiadomo, że Red Bull Racing nie zrealizuje przedsezonowych założeń i nie wygra pięciu Grand Prix, to kierownictwo ekipy ma powody do zadowolenia. Zwłaszcza, że podczas GP Brazylii Christian Horner świętował 46. urodziny.

2
/ 8

Przegrany: Lewis Hamilton  Stanął na podium, ale nie cieszył się z niego zbyt długo. Brytyjczyk w końcówce wyścigu dał się podpalić i wjechał w Alexandra Albona. Pozbawił tym samym młodego Taja szansy na pierwsze podium w karierze. Przy okazji zmarnował własny występ.

ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"

Do tego momentu Hamilton jechał bowiem w Brazylii świetnie. Po dobrym starcie był w stanie wyprzedzić Sebastiana Vettela. Potem robił wszystko, by pokonać Verstappena. Tym razem chęć zwycięstwa go zgubiła.

3
/ 8

Wygrany: Pierre Gasly 

Gdy startował w Red Bullu, był krytykowany raz za razem. Nie potrafił wykorzystać potencjału samochodu, odstawał znacząco od Maxa Verstapepna. Tymczasem po relegacji do Toro Rosso był w stanie wywalczyć pierwsze podium w karierze.

Oczywiście, jest w tym sporo szczęścia. Gdyby nie kolizja Hamiltona z Albonem, gdyby nie bratobójczy wypadek kierowców Ferrari, to Gasly nie znalazłby się w czołowej trójce. Jednak czasem trzeba mieć odrobinę szczęścia. W niedzielę Francuzowi spadł ogromny kamień z serca, co było widać po jego wspólnej radości z mechanikami i ekipą.

4
/ 8

Przegrany: Sebastian Vettel 

Drugi z wielkich mistrzów F1, który będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o ostatniej niedzieli w Brazylii. Jeśli ktoś chciał dowodów na to, że Vettel nie powinien być liderem Ferrari w sezonie 2020, to właśnie je otrzymał. Niemiec sprowokował wypadek z zespołowym kolegą i ta sytuacja będzie się za nim jeszcze długo ciągnąć.

5
/ 8

Wygrany: Carlos Sainz 

Pierwsze podium w karierze Hiszpana i równocześnie pierwsza wizyta McLarena w czołowej trójce od roku 2014. Podobnie jak w przypadku Gasly'ego, trzeba było sporo szczęścia, ale po latach nikt nie będzie tego pamiętać.

Wyczyn Sainza jest tym większy, że startował on przecież z ostatniej pozycji, po tym jak w kwalifikacjach w jego samochodzie doszło do awarii. Dlatego szkoda, że sędziowie nie potrafili podjąć decyzji o karze dla Hamiltona wcześniej. Tak, aby kierowca z Madrytu mógł w pełni cieszyć się szampanem i obecnością na podium u boku Verstappena i Gasly'ego.

6
/ 8

Przegrany: Ferrari 

Włosi od kilku miesięcy nie potrafią rozstrzygnąć, kto ma być liderem zespołu, co zemściło się na nich w GP Brazylii. Sebastian Vettel i Charles Leclerc mają aspirację, by pełnić rolę "jedynki" i żaden z nich nie chce zostać zepchnięty do defensywy.

Na Interlagos włoski zespół zapłacił wysoką cenę za brak rządów twardej ręki. Jeśli Mattia Binotto chciał dowodu, że obecny styl rządzenia na dłuższą metę nie da efektów, to go otrzymał. Szef Ferrari musi jasno wytłumaczyć kierowcom, co im wolno, a czego nie. Incydent z Brazylii może zatem wyjść na dobre Ferrari, w kontekście walki o tytuł w roku 2020.

7
/ 8

Wygrany: Alfa Romeo

Zespół z Hinwil nie punktował od przerwy wakacyjnej, a tymczasem GP Brazylii okazało się najlepsze dla Alfy Romeo od momentu powrotu tej marki do F1. Czwarta pozycja Kimiego Raikkonena i piąta Antonio Giovinazziego bez wątpienia wywołała euforię w garażu. Taki występ był potrzebny zwłaszcza Giovinazziemu, którego obecność w F1 kwestionowano przez wiele miesięcy.

8
/ 8

Przegrany: Alexander Albon

Jeszcze na kilka okrążeń przed metą miał olbrzymią szansę na pierwsze podium w karierze, ale Lewis Hamilton brutalnie mu ją zabrał. Co najważniejsze, młody Taj nie miał wielkich pretensji do aktualnego mistrza świata, nie rzucał bluzgami. Zachował się z klasą i za to należą mu się brawa. Jeśli jego talent będzie rozwijał się w takim tempie, to doczeka się jeszcze niejednego podium w F1.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (2)
avatar
Marcin Olesiejuk
19.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
nie wiem tylko czego oni mieliby się wstydzić.  
avatar
Szef na worku
19.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Nie będę klikał i czytał po jednym zdaniu na każdej stronie. Streści ktoś?