[b]
[/b]Pula nagród w amerykańskim turnieju to aż 15 mln dolarów, z czego aż 2,7 mln zgarnie zwycięzca. Dobry wynik Meronka w końcowej klasyfikacji może zapewnić mu pozycję w światowej czołówce na najbliższe kilkanaście lat.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: W czwartek [rozmowa odbyła się przed turniejem - przyp.red.] po raz pierwszy w karierze wystartuje pan w golfowym turnieju wielkoszlemowym The Masters Tournament w Auguście. Ostatnio jest jednak w panem utrudniony kontakt. Dlaczego?
Adrian Meronk (najlepszy polski golfista): Na całym terenie klubu golfowego obowiązuje całkowity zakaz używania telefonów komórkowych. Dotyczy to zarówno samych kibiców, jak i zawodników. Chodzi nie tylko o zakaz rozmawiania przez telefon, ale nawet używania innych aplikacji. Jeśli ktoś z kibiców zostanie złapany z telefonem, to zostaje zmuszony do opuszczenia obiektu.
To normalna praktyka podczas turniejów golfowych?
Z czymś takim jeszcze się nie spotkałem. Czasami co prawda są restrykcje dotyczące zakazu używania telefonu na polu, ale wtedy zwykle można swobodnie używać go na parkingu, czy w specjalnym klubowym pomieszczeniu. Tutaj nie ma takiego miejsca. Jeśli ktoś chce zadzwonić, musi iść do swojego samochodu i dopiero tam może użyć telefonu. Przyznam, że to dla mnie tak duża nowość, że sam kilka razy złapałem się na tym, że gapię się w telefon. Potem musiałem się szybko chować, by nikt nie mnie widział. Wśród nowoczesnych sprzętów wyjątek zrobiono tylko dla aparatów cyfrowych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On się nic nie zmienia. Ronaldinho nadal czaruje
Dlaczego wprowadzono takie zasady?
To klub z tradycjami i bardzo przestrzegają tutaj swojego protokołu. Pierwszego dnia przyjechałem do Augusta National Golf Club w szortach, bo było bardzo ciepło, a ja nie miałem planów, by grać, a chciałem się jedynie rozejrzeć. Okazało się, że to też jest problem i nie mogłem swobodnie poruszać się po obiekcie.
Coś jeszcze pana zaskoczyło?
W poniedziałek graliśmy rundę treningową i zwykle na takich wydarzeniach nie ma kibiców. Tutaj były jednak tłumy i to mimo, że obiekt położony jest na uboczu i nie jest łatwo tu dojechać. Fanów na treningu było więcej, niż podczas dni turniejowych na innych zawodach, a to tylko potwierdziło, że to niezwykłe miejsce.
Czuje pan z tego powodu dodatkową presję? Jako pierwszy Polak w historii zagra pan w golfowym turnieju wielkoszlemowym.
Wiadomo, że im więcej ludzi wokół, tym bardziej to oddziałuje na mnie. Trzeba sobie jednak z tym poradzić i być przygotowanym na jeszcze większy tłum kibiców. To zupełnie wyjątkowy turniej i strasznie cieszę się, że mogę tutaj być. To było moje marzenie od kiedy gram w golfa.
Wyjątkowa jest ranga, ale także nagrody finansowe. Zwycięzca zgarnie 2,7 mln dolarów, a miejsce w pierwszej trzydziestce to przynajmniej 100 tysięcy dolarów nagrody, a sam start to prawie 40 tysięcy dolarów. Sporo nawet jak na golf.
Obecnie faktycznie mamy dobry czas dla golfistów, bo powstała nowa profesjonalna liga golfowa w Arabii Saudyjskiej, a ona stanowi konkurencję dla PGA Tour. Z tego powodu władzom PGA Tour udało się znaleźć dodatkowe pieniądze, by najlepszych zawodników zostawić przy sobie. Rośnie konkurencja turniejowa, ale Masters zawsze był i będzie wyjątkowy.
W najbliższych dniach będzie rywalizował pan z TOP 50 najlepszymi golfistami świata. Czego możemy oczekiwać od pana w tym turnieju?
Wszystko jest możliwe. Jeśli tylko będę grał na swoim poziomie, to jestem w stanie sprawić sporą niespodziankę. Pokazał to zresztą ostatni turniej w Teksasie, gdzie przy znakomitej obsadzie zająłem 17. miejsce. Kiedyś obecność największych gwiazd nieco mnie paraliżowała, ale już to przepracowałem. Czuję się w tym gronie znacznie swobodniej.
Jaka atmosfera panuje na takich turniejach wśród samych zawodników? Ma pan okazję porozmawiać choćby z Tigerem Woodsem?
Woods akurat otacza się tylko zaufanymi ludźmi i trudno do niego dotrzeć. Jest jednak wielu innych zawodników z czołówki, którzy są znacznie bardziej otwarci. Oczywiście im bliżej turnieju, tym mniej rozmów, a więcej skupienia się na sobie. W poniedziałek miałem jednak okazję pograć z José Maríą Olazábalem, który ma blisko 60 lat i w przeszłości wygrał The Masters Tournament. Bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało, a Hiszpan dał mi bardzo dużo wskazówek na temat pola. Większość zawodników jest dla siebie bardzo życzliwa. To pokazuje jak piękny jest to sport, a fair play to podstawa.
Golf uchodzi za sport dla niezwykle bogatych ludzi. Ile więc wynosi budżet pana teamu, który pozwala panu jeździć na wszystkie turnieje przez cały sezon?
Trzeba rozróżnić grę zawodową od amatorskiej. Amatorska gra w golfa nie kosztuje więcej od gry w tenisa, jazdy konnej, o żeglarstwie nie wspomnę. Podstawowy budżet to 30 tysięcy złotych rocznie, ale do tego dochodzą jeszcze koszty związane z zatrudnieniem trenerów, a tych mam trzech. Wszystkim wydaje się, że golf jest bardzo drogi, ale wbrew pozorom wcale tak nie jest. Ja zdecydowanie najwięcej wydaję na szkoleniowców, ale to dlatego, że chcę się rozwijać.
Jak pan zniósł zamieszanie wokół swojej osoby po plebiscycie "Przeglądu Sportowego"? Zajął pan siódme miejsce, a choćby Paweł Fajdek głośno wyrażał swoje niezadowolenie, że w głosowaniu kibiców wyprzedzili go sportowcy, którzy nie osiągnęli żadnych spektakularnych sukcesów.
W zeszłym roku wygrałem dwa turnieje Irish Open oraz Australian Open, a dzięki temu awansowałem do TOP 50 światowego rankingu jako pierwszy Polak w historii. Uważam, że zasłużyłem na tak wysokie miejsce, bo miałem naprawdę dobry rok. Mówiąc szczerze, to znam się z Pawłem Fajdkiem i wysyłał mi nawet gratulacje po zwycięskich turniejach. Znamy się, bo jego trener Szymon Ziółkowski także gra w golfa. Po plebiscycie nie mieliśmy jednak kontaktu, więc nie wiem, czy jego słowa były skierowane akurat do mnie. Chciałbym, aby nasz kraj mógł rywalizować z Czechami pod kątem liczby pól golfowych i graczy.
Jest pan pierwszym ambasadorem tej dyscypliny w naszym kraju. Wierzy pan, że niedługo ten sport może dorównać popularności innych dyscyplin, jak tenis, czy siatkówka?
Moje miejsce w plebiscycie na Najlepszego Sportowca Roku pokazuje, że golfem interesuje się coraz więcej osób i tak jak wspomniałem wcześniej zaczyna przebijać się w świadomości mocniej, co bardzo mnie cieszy. Jednak na razie zawodowców jest na tyle mało, że jeśli ktoś próbuje tego sportu, to wcześniej czy później wpadniemy na siebie na polu golfowym. Ostatnio w Dubaju grałem choćby z Wojciechem Szczęsnym, czy Jankiem Bednarkiem. Im więcej osób będzie pokazywać się na polach golfowych, tym więcej znajomych zarazi miłością do tego sportu. Poza tym mój rodzinny dom jest na polu golfowym i każdego, kto do mnie wpada, czeka obowiązkowa przebieżka po dołkach. Nie ma zmiłuj.
Kto z polskich sportowców najlepiej gra w golfa?
Bez wątpienia najlepszy jest Jerzy Dudek, który ma spore golfowe doświadczenie. Goni go jednak Wojciech Szczęsny, ale dobrze grają też Mariusz Czerkawski i Hubert Hurkacz. Po tym ostatnim widać, że z tenisa wyniósł dobrą kontrolę nad piłkę. Kiedyś musimy jednak zrobić w Polsce turniej sportowców i zobaczymy, kto jest najlepszy.
W ciągu roku ma pan w ogóle czas, by spędzić choćby chwilę w Polsce?
W tym roku jeszcze nie byłem w kraju, a pewnie pierwsza okazja, by wstąpić na tydzień będzie w maju, gdy wiele turniejów będzie rozgrywanych w Europie. Przez całą zimę występowałem w turniejach w innych zakątkach świata. W tym roku, po raz pierwszy w karierze gram wszystkie największe wielkoszlemowe turnieje.
Wyznaczył pan sobie jakieś konkretne cele?
Celem jest otrzymanie stałej karty do prestiżowego cyklu PGA Tour. Chciałbym też wystąpić w The Ryder Cup, czyli prestiżowym meczu, który odbywa się co dwa lata, a akurat w tym roku będzie organizowany we Włoszech.
Ten sezon może być przełomowy w pana karierze.
Poprzedni rok otworzył mi dużo drzwi, by pokazać się w gronie najlepszych golfistów świata. Zdaję sobie sprawę, że dobrymi występami w tym roku jestem w stanie zagwarantować sobie pewną pozycję w golfowym świecie na kilka, a może nawet kilkanaście najbliższych lat.
Obecnie ma pan zaledwie 30 lat. Zastanawiał się pan, jak długo jeszcze może potrwać pana kariera?
W golfie nie ma tak naprawdę żadnych limitów i można grać na wysokim poziomie tak długo, jak długo czerpie się z tego przyjemność i ma się dobre zdrowie. Czy w momencie zakończenia kariery będę miał 45, czy może 50 lat, na razie trudno powiedzieć. Czuję się dobrze, wciąż idę w górę, więc myślę, że moja kariera sportowa potrwa jeszcze długo.
Zamierza pan jeszcze mocniej promować golf w Polsce?
Oprócz wspomnianego wcześniej turnieju z udziałem celebrytów i znanych sportowców, zamierzam niedługo ruszyć także z projektem turniejów dla juniorów. Mam nadzieję, że część z tych projektów uda mi się zorganizować jeszcze w tym roku. W USA są tysiące juniorów aspirujących do zawodowego golfa, a my powinniśmy brać z nich przykład. Liczę, że swoimi występami przyczynię się do popularyzacji tego sportu wśród dorosłych, młodzieży i dzieci.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Reakcja na dramat? "Słabe"
Był blisko odejścia z dziennikarstwa