Tak zawodnicy zareagowali na dramat Rosjanina. "To jest naprawdę słabe"

Facebook / Na zdjęciu: Andriej Kudriaszow
Facebook / Na zdjęciu: Andriej Kudriaszow

Andriej Kudriaszow zachorował na raka skóry i przeżywa największy dramat w swoim życiu. Na wysokości zadania stanęli już dawno kibice, którzy wsparli zbiórkę dla Rosjanina. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o jego kolegach z toru.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnie doniesienia w sprawie stanu zdrowia Andrieja Kudriaszowa są naprawdę fatalne. Na początku tego tygodnia urodzony w Bałakowie zawodnik miał przejść amputację nogi. Szczegółowe badania wykazały jednak, że przerzuty są bardziej rozległe. Amputacja nie tylko nie pomogłaby Andriejowi, ale mogłaby jeszcze przyspieszyć rozwój choroby. 31-latek otrzymał zatem pierwszą chemię. To był dla niego kolejny poważny cios w ostatnich tygodniach.

Kudriaszow o swojej chorobie opowiedział pierwszy raz kilka tygodni temu w rozmowie z Mateuszem Puką na łamach WP SportoweFakty. Informacja o jego stanie zdrowia poruszyła kibiców w całym kraju, którzy błyskawicznie wsparli zbiórkę pieniędzy na jego leczenie. Do tej pory zrobiło to ponad 1700 osób i dzięki temu udało się zgromadzić ponad 180 tysięcy złotych.

Równolegle została uruchomiona zbiórka wśród żużlowców. Jej inicjatorem był Artiom Łaguta. Na WP SportoweFakty informowaliśmy także o pomocy, której udzielił Emil Sajfutdinow. Niestety, poza tym odzew był znikomy. Okazuje się, że do tej pory jakiekolwiek pieniądze na leczenie Andrieja Kudriaszowa wpłaciło raptem kilku żużlowców. Kwota, którą udało im się zebrać, jest zdecydowanie mniejsza od tej, którą przyniosła zbiórka wśród kibiców.

ZOBACZ WIDEO: Były minister o powrocie Rosjan: Będę oklaskiwał wszystkich po równo

O biernej postawie części środowiska wspomniał nawet na naszych łamach, sam inicjator akcji, Artiom Łaguta. - Zaproponowałem, żeby każdy wpłacił pięć tysięcy złotych. Efekty mojego apelu były… różne. Niektórzy odezwali się do mnie od razu i wpłacili pieniądze bez wahania. Inni nie zareagowali w ogóle. Nie wiem dlaczego i nie chcę w to wnikać - przyznał były mistrz świata.

Oburzenia postawą środowiska nie kryje ekspert Canal+ i WP SportoweFakty Jacek Gajewski. - To świadczy tylko o tym, że nie ma żadnej solidarności. To zresztą bardzo wymowne, że na wysokości zadania znowu stanęli kibice, którzy na co dzień dokładają się finansowo, by ten sport się kręcił, a takiego odruchu zabrakło tym, którzy żyją z tej dyscypliny i zarabiają miliony - mówi wprost Gajewski.

Były menedżer dodaje zresztą, że środowisko zawodników już dawno powinno wypracować schemat reagowania w takich sytuacjach jak ta z udziałem Kudriaszowa. - Pieniądze w żużlu są ogromne, więc wykrojenie funduszu, który będzie odpowiedzią na takie sytuacje, jest banalnym rozwiązaniem. Trzeba tylko chcieć, ale często bywa tak, że wiele osób żyje swoim życiem i nie interesuje się tym, co dzieje się obok. W przypadku Andrieja Kudriaszowa było pełno słów wsparcia, wpisów w social mediach, ale teraz widać, że więcej pary poszło w gwizdek niż w koła. Cóż, może niektórzy są tak zagonieni i zarobieni, że nie mają minuty na przelew na drobną kwotę. To jest naprawdę słabe - krytykuje Gajewski.

- Ktoś może powiedzieć, że temat jest trudny ze względów politycznych. Sam mam swoje przekonania na temat wojny, ale uważam, że na pierwszym miejscu powinno być to, że mamy chłopaka w potrzebie, który przeżywa wielki dramat. To nie jest tak, że ktoś kogoś do czegoś zmusza. Nie ma presji. Liczy się dobra wola, ale jej brak źle wygląda. Środowisko zawodników w pewnych sytuacjach nie potrafi się skonsolidować i dogadać. Jest wiele spraw, które ich dotyczą. To często widać w kwestiach regulaminowych. Mamy stowarzyszenie, któremu przewodzi Krzysztof Cegielski, ale co z tego, skoro żużlowcy nie potrafią działać we wspólnym interesie. Teraz mamy tego najlepszy i niestety zarazem bardzo smutny przykład - podsumowuje Gajewski.