Maksim S. do Polski trafił, aby grać w hokeja. Został zawodnikiem Zagłębia Sosnowiec i choć pochodził z Rosji, to nikt go nie podejrzewał, że prowadzi drugie życie. Wszyscy byli w szoku, gdy w czerwcu został zatrzymany przez funkcjonariuszy ABW. Oskarżono go o szpiegostwo na rzecz ojczyzny.
Dziś już nie ma wątpliwości, że hokeista działał dla państwa rządzonego przez Władimira Putina. "Fakt" informuje, że niedawno zapadł wyrok w jego sprawie. 20-latek dobrowolnie poddał się karze. W polskim więzieniu spędzi najbliższe trzy lata.
Poznaliśmy też zadania, które wykonywał Maksim S. Młody sportowiec malował graffiti, które były elementem dezinformacji. Dodatkowo nagrywał filmy, dokumentujące, co dzieje się na dworcu w Przemyślu oraz w zakładach grupy zbrojeniowych na Śląsku.
ZOBACZ WIDEO: Jędrzejczyk rusza z projektem w telewizji. "Nie mogę się już doczekać"
Były hokeista Zagłębia należał do siatki, którą kierował człowiek o pseudonimie "Andriej". Szpiegów szukał za pomocą rosyjskiego portalu społecznościowego Telegram. Potem zlecał zadania, a te w Polsce były przeróżne. Od graffiti, wlepek i ulotek, po montowanie urządzeń GPS, czy kamer. W planach było nawet wykolejenie pociągu.
Szpiedzy mieli opłacane podróże oraz hotele. W dodatku za wykonane zadania dostawali wynagrodzenie od kilku do nawet kilkuset dolarów. Wykolejenie pociągu było wycenione na 10 tys. dolarów.
Wiadomo, że "Andriej" zwerbował szesnaście osób. Zatrzymano m.in. 19-letnią studentkę z Białorusi Marię M., czy 17-letniego Ukraińca. Wszyscy dobrowolnie poddali się karze, dzięki czemu uniknęli najwyższej kary za szpiegostwo, która wynosi 10 lat więzienia.
Znamy tożsamość zatrzymanego sportowca. To hokeista, miał szpiegować dla Rosji >>
Dzielił szatnię z rosyjskim szpiegiem w Polsce. Tak o nim mówi >>