Co z zawodnikami z Rosji i Białorusi? Liga milczy, a TVP rezygnuje z transmisji

Zawodnicy z Rosji stanowią najliczniejszą grupę obcokrajowców w lidze hokejowej. Szefowie ligi nie podejmują decyzji takiej jak żużel, gdzie zakazano im występów. Kluby postępują tak, jak uważają. Prezes Cracovii np. nie chce wykluczenia Rosjan.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
mecz PHL WP SportoweFakty / Na zdjęciu: mecz PHL
Sprawa budzi ogromne kontrowersje, a Telewizja Polska już zrezygnowała z transmitowania meczów, w których mieli rywalizować m.in. rosyjscy zawodnicy. W sumie w klubach z najwyższego szczebla rozgrywek jest ponad 40 hokeistów z Rosji i Białorusi. A Rosjanie to najliczniejsza grupa.

Wobec agresji na Ukrainę polskie kluby nie wiedzą, co zrobić z obywatelami tych dwóch państw. Brakuje też jasnego stanowiska Polskiej Hokej Ligi.

"Nie występują pod rosyjską flagą"

W odpowiedzi na nasze pytania zadane w środę PHL przesłała nam oświadczenie, w którym czytamy:

"Z uwagi na trwającą fazę play-off, Polski Związek Hokeja na Lodzie postanowił zostawić klubom decyzję o wykluczeniu zawodników rosyjskich i białoruskich ze współzawodnictwa w Polsce".

ZOBACZ WIDEO: Ukraińscy sportowcy pomagają i walczą na froncie. "Ta armia nas obroni"


Zawodników z krajów, które zaatakowały Ukrainę, nie planuje zwalniać m.in. Comarch Cracovia. Klub, którego właścicielem jest Janusz Filipiak, polski naukowiec i milioner, zatrudnia aż 12 Rosjan (najwięcej w PHL) i jednego Białorusina.

- Zwracam uwagę, że my nie zatrudniamy instytucji rosyjskich, tylko zwykłych ludzi - podkreślał w "Gazecie Krakowskiej" właściciel Cracovii. - Nie może być tak, że relacje instytucjonalne przenoszą się na poziom zwykłego człowieka. Nie może być tak, że pojedziemy na urlop, spotkamy Rosjanina i będziemy go bić - dodał Janusz Filipiak, właściciel spółki informatycznej Comarch.

Właściciel Cracovii nie jest zwolennikiem nakładania sankcji na wszystkich obywateli Rosji. - Zwykły Rosjanin w żaden sposób nie jest odpowiedzialny za to, co robi car Putin. Tego się będę trzymał. U nas hokeiści nie występują pod flagą rosyjską, tylko flagą Cracovii - tłumaczył się.

Stanowcze sankcje

Dwa z ośmiu rywalizujących w play-offach klubów rozwiązały kontrakty z rosyjskimi zawodnikami. Pierwszym był STS Sanok, który rozstał się za porozumieniem stron z czołowym asystentem ligi, Aleksandrem Mokszancewem.

- Sankcje muszą być stanowcze - mówi nam prezes klubu, Michał Radwański. - Sasza był dla nas ważnym zawodnikiem, ale są ważniejsze sprawy. To zapobieganie wojnie - dodaje.

Prezes STS-u Sanok zwraca też uwagę, że skutki wojny w ich okolicy są niezwykle widoczne.

- Do Sanoka przyjechały młodzieżowe drużyny z Charkowa, Odessy i Kijowa. Nasze kluby, STS Sanok i UKS Niedźwiadki, starają się im pomóc. Niektórzy przyjechali z mamami, inni dojechali do Polski bez sprzętu - przyznaje poruszony Radwański.

Motor napędowy

O rozstaniu ze swoim rosyjskim zawodnikiem nie chce mówić GKS Katowice. Oni pożegnali się z Aleksandrem Jakimienką.

"Decyzja ta podjęta została w związku z brakiem jednoznacznego potępienia przez zawodnika agresji Władimira Putina i Federacji Rosyjskiej wobec Ukrainy" - czytamy w krótkim oświadczeniu. Klub nie chciał z nami rozmawiać o szczegółach rozstania.

Inaczej do sprawy Rosjan i Białorusinów w klubie podszedł KH Toruń. Tam jest ich dziewięciu. Wszyscy wprost potępili wojnę w Ukrainie podpisując się pod krótkim listem do kibiców.

O kulisach mówi prezes, Bogdan Rozwadowski: - Motorem napędowym był nasz zawodnik Robert Korchokha. Jeszcze niedawno grał w Ukrainie, poznał tam wielu przyjaciół i sprzeciwia się tej wojnie. My też chcieliśmy, żeby nasi zawodnicy wprost określili, po której są stronie. Razem zredagowaliśmy oświadczenie, które podpisali wszyscy rosyjscy zawodnicy. W ten sposób pokazali, że są przeciwko agresji na Ukrainę.

Trudno mu jednoznacznie stwierdzić, czy niepokazywanie meczów polskiej ligi, w której grają Rosjanie i Białorusini, to dobre rozwiązanie.

- Jako prezesowi jest mi przykro, bo zależy nam też na ekwiwalencie medialnym i promowaniu naszych sponsorów również w telewizji - mówi Radwański. Patrzy też na to z innej perspektywy: - W pewnym sensie potrafię jednak zrozumieć tę decyzję. Globalnie nie powinniśmy promować Rosji w żaden sposób. Sankcje powinny być też w sporcie, choć rykoszetem dostają wtedy kluby.

Zwolnili wszystkich

Wyjątkowy był przypadek będącej miejską spółką BKS Bydgoszcz. Klub z zaplecza PLH miał aż pięciu Rosjan w składzie. Zwolnił wszystkich.

- Do dziś żaden z nich nie potępił rosyjskiej agresji. Nie mogliśmy zaakceptować tego, że zawodnicy nie zajęli jednoznacznego stanowiska, nie wykazali konkretnej antywojennej postawy. Musieliśmy się z nimi rozstać. Doszło do tego za porozumieniem stron. Nie żałuję tej decyzji - mówi nam prezydent Bytomia, Mariusz Wołosz.

Dodaje też, że było to jedyne możliwe rozwiązanie w tej sytuacji.

- Musimy wywierać presję na Rosji z każdej strony. Jeśli nie dojdzie do przełomu wśród obywateli Rosji, ten konflikt może potrwać bardzo długo. Rosjanie muszą poczuć, że jeśli nie powstrzymają wojny, nie będzie dla nich miejsca na świecie - podkreśla prezydent Bytomia.

Telewizja rezygnuje

Jak dotąd dwa kluby z Polskiej Hokejowej Ligi i jeden z drugiej ligi zabrały jasne stanowisko w sprawie rosyjskich i białoruskich zawodników.

Z transmitowania dwóch ćwierćfinałów zrezygnowała już TVP3 Kraków. Chodzi o mecze Re-Plast Unii Oświęcim z Ciarko STS-eem Sanok i Cracovii z GKS-em Tychy.

"Nie potępił Putina!". Polski klub rozwiązał kontrakt z rosyjskim sportowcem
Bomba wybuchła pod jego hotelem. Hokeista musiał uciekać z Ukrainy "Pociągiem śmierci"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×