Wielkie starty Polaków w Tokio. To były dla nas wspaniałe igrzyska

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP /  / Na zdjęciu: Feliks Stamm (L) i Jerzy Kulej (P)
PAP / / Na zdjęciu: Feliks Stamm (L) i Jerzy Kulej (P)
zdjęcie autora artykułu

Pierwsze igrzyska olimpijskie w Tokio były niezwykle udane dla Polaków. W 1964 roku nasi sportowcy, w tym Irena Szewińska czy Jerzy Kulej, zachwycili cały świat, zdobywając w wielkim stylu aż siedem złotych medali.

23 medale. Dziś dla polskiego kibica taki wynik reprezentacji Polski na igrzyskach wygląda nierealnie. Ale właśnie tyle krążków przywieźli nasi sportowcy z Tokio, gospodarza tegorocznych igrzysk, w 1964 roku.

Biało-Czerwoni wówczas aż siedem razy stawali na najwyższym stopniu podium, co przez kolejne 52 lata udało się tylko trzykrotnie - w Monachium, Montrealu i w Atlancie.

Przypomnijmy sobie największych polskich bohaterów XVIII Letnich Igrzysk Olimpijskich. A było ich wielu.

Złota godzina polskiego sportu

Wystarczyła godzina. W ciągu 60 minut polscy bokserzy zdobyli więcej złotych medali niż cała nasza reprezentacja na igrzyskach w Rio de Janeiro. Jerzy Kulej, Marian Kasprzyk i Józef Grudzień sprawili, że według tego pierwszego, japońska orkiestra nauczyła się grać polski hymn już bez nut.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dostał powołanie do kadry i... zwariował ze szczęścia! Wszystko nagrała kamera

A każdy z nich miał w finałach rywali z najwyższej półki, czyli pięściarzy z ZSRR. Na dodatek w trakcie swojego pojedynku o złoto Kasprzyk złamał kciuk.

- Dopiero po drugiej rundzie do trenera doszło, że mam złamany palec. Mówię: rękę złamałem. Gdzie?! Złapał mnie za przegub. Nie, nie, kciuk. To co, poddać cię? Nie, jedziemy dalej! - wspominał w rozmowie z kierunektokio.pl.

Z kolei Kulej pokonał Jewgienija Frołowa dzięki sprytowi legendarnego Feliksa Stamma. Szkoleniowiec w ostatniej chwili postanowił zmienić taktykę i aktywnemu dotąd Polakowi nakazał defensywę i trzymanie dystansu. To wybiło Rosjanina z równowagi. - No, to teraz możesz sobie poszaleć - powiedział Kulejowi dopiero przed ostatnią rundą. Szaleństwo zdało egzamin, kolejne złoto dla Polski.

Igrzyska w Tokio były wielkim sukcesem kadry prowadzonej przez "Papę" Stamma. Do Japonii poleciało 10 pięściarzy i aż siedmiu z nich wróciło z medalami! Oprócz wymienionych wyżej złotych, Artur Olech (srebro), Józef Grzesiak, Tadeusz Walasek i Zbigniew Pietrzykowski (brązowe). Nic dziwnego, że do Polski wracali w glorii bohaterów.

Stamm, twórca największych sukcesów polskiego boksu (jego zawodnicy wywalczyli dla Polski 24 medale olimpijskie!), o sławę nigdy nie zabiegał. Jak wspominał legendarny Bohdan Tomaszewski, po złotych medalach swoich zawodników wypowiadał się spokojnie, wręcz flegmatycznie. Zupełnie nie zdając sobie sprawy z wagi sukcesów i wartości swojej pracy.

Dziś jest nazywany geniuszem, jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym trenerem w historii polskiego sportu. 24 medale olimpijskie nie dają wielkiego pola do dyskusji.

Objawienie z Polski

To były jej pierwsze igrzyska, jednak już jechała na nie jako gwiazda. Zaledwie kilka tygodni przed wyjazdem do Tokio zdobyła trzy złote medale mistrzostw Europy juniorów (wówczas europejskie igrzyska juniorów) - skok w dal, sztafeta 4x100 m, a na 200 metrów nie tylko była pierwsza, ale pobiła też wieloletni rekord Polski!

To była zapowiedź tego, co Irena Szewińska, wówczas występująca jeszcze pod nazwiskiem Kirsztensztein, może zrobić w Tokio. I w dalekiej Japonii po raz pierwszy pokazała swój geniusz całemu światu. Zaledwie dwa lata po rozpoczęciu profesjonalnych treningów zawodniczka zdobyła trzy medale olimpijskie!

Bieg na 200 metrów - srebro, skok w dal - również. Złoto przyszło jednak w sztafecie 4x100 metrów, gdzie Polki (w składzie Teresa Ciepły, Halina Górecka, Szewińska i Ewa Kłobukowska) w fantastycznym stylu pokonały faworyzowane Amerykanki.

Trener Andrzej Piotrowski oglądał bieg z trybun. Emocje były tak wielkie, że nie wytrzymał organizm, reagując na stres spastycznym zaciśnięciem palców. Dlatego szkoleniowiec nie był w stanie zrobić zdjęcia swoim zawodniczkom stojącym na najwyższym stopniu podium.

Dla Szewińskiej był to początek oszałamiającej kariery, w trakcie której zdobyła siedem medali olimpijskich. A jej występ w Tokio sprawił, że stała się dla Japończyków wielką gwiazdą. I pozostała nią do końca swojego życia.

Pomówienie, które zniszczyło karierę

Drugą, obok Szewińskej, bohaterką polskiego sprintu była w Tokio Kłobukowska, która nie tylko fantastycznie finiszowała w sztafecie, ale w biegu indywidualnym na 100 metrów zdobyła brąz. A Tokio mogła wcale nie zobaczyć.

Zaledwie kilka miesięcy przed igrzyskami 18-latka doznała kontuzji śródstopia i przez wiele tygodni mogła jedynie jeździć na rowerze. Tak jednak zbudowała formę i znalazła się w kadrze na imprezę czterolecia. Tam dwa razy stanęła na podium, ale równie wielki sukces odniosła rok później. Na zawodach w Pradze pobiła bowiem rekord świata w biegu na 100 metrów - 11,1 s. Następny rok przyniósł kolejne triumfy, tym razem dwa złote medale na mistrzostwach Europy w Budapeszcie.

I Kłobukowska nagle zniknęła. Oficjalnie według kontuzji. Nieoficjalnie? W 1966 roku wprowadzono u sportowców testy płci, u Kłobukowskiej stwierdzono "mozaikowatość chromosomów", czyli ich niewielki nadmiar. Decyzja była jednak szybka - dyskwalifikacja.

Przez lata Kłobukowska, która całkowicie zniknęła z życia publicznego, była traktowana jako "odmieniec". Wpadła w depresję. Dopiero pod koniec XX wieku oficjalnie poinformowano, że przeprowadzone u niej badania nigdy nie powinny być dowodem do dyskwalifikacji. Zabranych rekordów nigdy jej jednak nie zwrócono.

Po latach można się tylko domyślać, komu na rękę było zdyskredytowanie Kłobukowskiej i wykluczenie jej z rywalizacji. Na zawsze, tak by zawodniczki z innych krajów mogły wreszcie wygrywać.

Grad medali

To nie wszyscy polscy bohaterowie igrzysk olimpijskich w Tokio. Po złote medale sięgali także Józef Schmidt w trójskoku (przy okazji bijąc rekord olimpijski), Waldemar Baszanowski w podnoszeniu ciężarów oraz Egon Franke we florecie.

Na uwagę na pewno zasługuje tutaj wyróżnienie Schmidta, który do Tokio pojechał... na własną odpowiedzialność. Władze nie wierzyły w sukces zawodnika, który przed igrzyskami miał duże problemy zdrowotne, a bandaż z kontuzjowanej nogi zdjął dopiero przed finałem. I tak jednak obronił złoty medal, wywalczony cztery lata wcześniej w Rzymie!

Wielkim sukcesem było też srebro męskiej sztafety 4x100 metrów w składzie Marian Dudziak, Marian Foik, Wiesław Maniak i Andrzej Zieliński. Polacy przegrali tylko z Amerykanami, gdzie na ostatniej zmianie Bob Hayes osiągnął czas 8,6 s, co do dziś pozostaje rekordem.

Wszystkie polskie medale igrzysk olimpijskich w Tokio:

Złote: Józef Grudzień, Jerzy Kulej, Marian Kasprzyk (boks), Józef Szmidt (trójskok), Teresa Ciepły, Irena Kirszenstein, Halina Górecka, Ewa Kłobukowska (sztafeta 4 × 100 m), Waldemar Baszanowski (podnoszenie ciężarów), Egon Franke (floret indywidualnie)

Srebrne: Artur Olech (boks), Irena Kirszenstein (skok w dal), Irena Kirszenstein (bieg na 200 m), Teresa Ciepły (bieg na 80 m ppł), Marian Dudziak, Marian Foik, Wiesław Maniak, Andrzej Zieliński (sztafeta 4 × 100 m), Egon Franke, Ryszard Parulski, Janusz Różycki, Zbigniew Skrudlik, Witold Woyda (floret drużynowo).

Brązowe: Józef Grzesiak, Tadeusz Walasek, Zbigniew Pietrzykowski (boks), Andrzej Badeński (bieg na 400 m), Ewa Kłobukowska (bieg na 100 m), Mieczysław Nowak, Marian Zieliński, Ireneusz Paliński (podnoszenie ciężarów), Krystyna Czajkowska, Maria Golimowska, Krystyna Jakubowska, Danuta Kordaczuk, Krystyna Krupa, Józefa Ledwig, Jadwiga Marko-Książek, Jadwiga Rutkowska, Zofia Szcześniewska, Maria Śliwka (siatkówka), Emil Ochyra, Jerzy Pawłowski, Andrzej Piątkowski, Wojciech Zabłocki, Ryszard Zub (szabla drużynowo).

Najwspanialsze igrzyska w historii

Japonia zrobiła na polskich sportowcach wielkie wrażenie. Perfekcyjna organizacja, uprzejmość gospodarzy i nowoczesność zachwycały nie tylko naszych rodaków. Japonii udało się zerwać z opinią kraju imperialnego i wciąż podnoszącego się po klęsce w II wojnie światowej.

Przypomnijmy, że znicz zapalił 19-letni student Yoshinori Sakai, który urodził się 6 sierpnia 1945 roku, kiedy na to Hiroszimę zrzucono pierwszą na świecie bombę atomową. W ten symboliczny sposób organizatorzy pragnęli podkreślić olimpijskie ideały.

Do dziś igrzyska w 1964 roku uważane są za jedne z najlepiej zorganizowanych w całej historii olimpizmu.

Tomasz Majewski apeluje ws. szczepień przed Tokio--->>> Zaskakujący wynik sondażu w Tokio!--->>>

Źródło artykułu:
Komentarze (0)