Zamieszanie z olimpijką po trzech negatywnych wynikach testu. Interweniuje MKOL
Mimo trzech negatywnych testów na obecność koronawirusa, Belgijka Kim Meylemans, musiała pozostać w izolacji. Na Instagramie wrzuciła rozpaczliwy post. Jest jednak szczęśliwe zakończenie.
Kim Meylemans, zawodniczka z Belgii, która niedawno wróciła do zawodów po walce z koronawirusem, w niedzielę dotarła do Pekinu.
Kilka negatywnych testów na kilka tygodni przed wyjazdem na zimowe Igrzyska Olimpijskie upewniło ją, że wyzdrowienie nastąpiło w samą porę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"W nagraniu zamieszczonym na Instagramie Meylemans opowiedziała, że chińskie władze powiedziały jej, że będzie mogła wrócić do wioski olimpijskiej, aby zakończyć izolację, tylko po to, by przetransportować ją do innego obiektu i jeszcze bardziej odizolować.
Zasugerowała, że nawet belgijskim urzędnikom olimpijskim nie powiedziano, dokąd jest zabierana. - Proszę was wszystkich, abyście dali mi trochę czasu na zastanowienie się nad moimi kolejnymi krokami, ponieważ nie jestem pewna, czy poradzę sobie z kolejnymi 14 dniami i zawodami olimpijskimi będąc w tej izolacji - powiedziała.
Ulga przyszła szybko. Kilka godzin po tym, jak jej film rozprzestrzenił się w mediach społecznościowych, Meylemans opublikowała nowe nagranie, w którym powiedziała, że otrzymała pukanie do drzwi o 23:35 od urzędników, którzy natychmiast eskortowali ją do wioski olimpijskiej.
Mimo to jej przypadek podkreślił dyskomfort i zamieszanie, które wielu sportowców, dziennikarzy i innych gości wyrażało przed igrzyskami w Chinach, które egzekwują surowe środki w ramach tak zwanej strategii "zerowego koronawirusa". Zasady te często prowadziły do zamieszania, niepokoju i – w przypadku Meylemans - strachu.
Zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie są zaplanowane od 4 do 20 lutego.
Czytaj także:
- Stoch był zły po swoim skoku. "Nie uczymy się na błędach"
- Ostre komentarze po konkursie w Willingen. "Żart" i "farsa"