Bieg na 30 kilometrów panów stylem łączonym był klęską Norwegów. Żaden reprezentant nie stanął na podium, a do medalu brakowało im wiele. Najlepsi okazali się dwaj reprezentanci Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego: Aleksander Bolszunow oraz Denis Spicow. Brąz padł łupem Fina Iivo Niskanena.
I to właśnie wtedy w norweskich mediach rozpętała się burza. Po biegu dziennikarz NRK Jan Petter Saltvedt sugerował, że Rosjanie w ogóle nie powinni zostać dopuszczeni do tego biegu z powodu skandalów dopingowych po IO w Soczi w 2014 roku. Przypomnijmy, medaliści Spicow i Bolszunow mieli wtedy po 18 lat i nie uczestniczyli w imprezie.
Wywołało to oburzenie ze strony Rosjan, a zwłaszcza szefowej rosyjskiej federacji, która jest prawdziwą legendą biegów narciarskich. Jelena Wialbe to czternastokrotna mistrzyni świata, pięciokrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli i trzykrotna mistrzyni olimpijska (choć nie ma złota indywidualnie).
Zdecydowała się ona na bojkot norweskich dziennikarzy. - Ogłaszam bojkot norweskich mediów. Po sprincie podeszli do mnie i powiedziałam to, co miałam na myśli. Po prostu nie chce z nimi rozmawiać - powiedziała dla sportexpress.ru. - To koniec. Niech przeproszą publicznie - dodała.
Wskazała też, że także Norwegowie w przeszłości mieli skandale dopingowe. - Ich zawodnicy też w przeszłości byli zdyskwalifikowani. I to całkiem często - stwierdziła.
Daleko nie trzeba szukać. Chociażby tegoroczna mistrzyni olimpijska w biegu łączonym Therese Johaug była zdyskwalifikowana na 2 lata za używanie niedozwolonych substancji. Ominęły ją poprzednie igrzyska w Pjongczangu.
Czytaj więcej:
Po ceremonii otwarcia mówił o nim cały świat. Samoańczyk pisze historię igrzysk
Wciąż gorąco w świecie skoków. Legendarny trener stanął w obronie Polki
ZOBACZ WIDEO: Nikt nie zna dużej skoczni olimpijskiej. Polacy mogą znów zaskoczyć?