Ten konkurs będziemy wspominać przez wiele lat. Wiatr nie miał żadnego wpływu na warunki, a skoczkowie stworzyli spektakl na absolutnie najwyższym poziomie. W tym wszystkim jedną z najważniejszych ról odegrał także Kamil Stoch, który nie wywalczył medalu, ale zajął bardzo wysokie 4. miejsce.
Polak przegrał brązowy krążek z Karlem Geigerem o 4,1 punktu. Po pierwszej serii to Stoch był lepszy od Niemca, prowadził z nim o 3,6 punktu, czyli o dwa metry. Lider Pucharu Świata musiał zatem pójść na całość, by stanąć na olimpijskim podium.
Nie patyczkował się też trener niemieckich skoczków Stefan Horngacher. Austriak powtórzył manewr, jaki chwilę wcześniej wykonał przy próbie Halvora Egnera Graneruda szkoleniowiec Norwegów Alexander Stoeckl. Horngacher obniżył belkę dla Geigera z nr 20 do nr 19. Za to niemiecki skoczek już na starcie miał 4,7 punktu doliczone do noty.
Do tego lider Pucharu Świata oddał znakomity skok. Z niższej belki poleciał aż na 138. metr i dostał bardzo wysokie noty za styl! Stochowi i kolejnym skoczkom Geiger zawiesił poprzeczkę niezwykle wysoko.
Po manewrze Horngachera i widząc skok Geigera jury zdecydowało, że wszyscy zawodnicy już do końca finałowej serii skakali z obniżonego rozbiegu i mieli dodane 4,7 punktu.
Polak nie był jednak w stanie polecieć aż tak daleko jak Niemiec. Wylądował 4,5 metra bliżej od Geigera i ostatecznie przegrał z nim o 4,1 punktu. Zajął 4. miejsce. Geiger wywalczył brąz.
Mistrzem olimpijskim został Marius Lindvik, który w finale skokiem na 140. metr skutecznie zaatakował złoto z 2. miejsca na półmetku. Srebro dla Ryoyu Kobayashiego, który prowadził po rekordzie skoczni na 142. metr, ale finałowa próba na 138. metr nie pozwoliła mu obronić się przed Norwegiem.
ZOBACZ WIDEO: Olimpijczycy obawiają się testów w Pekinie. "Odbija się to na organizmie"