Choć Marius Lindvik był wymieniany w gronie kandydatów do olimpijskiego medalu, to jednak jego wygrana była niespodzianką. Wyżej stały akcje Ryoyu Kobayashiego, który imponował formą od kilku tygodni. To właśnie Japończyk był liderem po pierwszej serii konkursu na dużej skoczni.
Lindvik i Kobayashi skakali w swojej lidze. W pierwszej serii Norweg uzyskał 140,5 metra, a Japończyk 142 metry. W drugiej to reprezentant Norwegii skakał jako pierwszy i wysoko zawiesił rywalowi poprzeczkę.
W niej Lindvik uzyskał 140 metrów i w specjalnie do tego wyznaczonym miejscu czekał na próbę Kobayashiego. Japończyk skoczył na 138 metrów. Po przeliczeniu punktów za odległość, noty za styl i współczynnik wiatru okazało się, że to Lindvik został mistrzem olimpijskim.
Jego reakcja mówi wszystko. Obrazek cieszącego się Norwega obiegł cały świat. Nowy mistrz cieszył się jak dziecko z największego sukcesu w karierze.
Tym samym Lindvik przerwał 58-letnią serię Norwegów bez mistrzostwa olimpijskiego. Wcześniej po tytuł ten sięgnął Toralf Engan podczas igrzysk w Innsbrucku 1964.
To spontaniczność właśnie tworzy piękno sportu https://t.co/I1dAmwvDNT pic.twitter.com/jRASAg7UwV
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) February 12, 2022
Czytaj także:
Tajner zareagował na zamieszanie w polskiej kadrze. Jest konkretna decyzja
Pekin 2022. Polscy łyżwiarze figurowi wkraczają do akcji
ZOBACZ WIDEO: Policja zatrzymała ją na stoku. "Ktoś się poskarżył"