Jernej Damjan ma na swoim koncie dwa brązowe medale mistrzostw świata w skokach narciarskich. W maju ubiegłego roku zakończył karierę, ale wciąż z uwagą przygląda się wydarzeniom w swojej dyscyplinie.
Słoweniec rozczarowany był konkursem mikstów, w którym zdyskwalifikowanych zostało kilka zawodniczek. - Nasz zespół wygrałby nawet bez dyskwalifikacji innych, a tak wszyscy wkoło mówili tylko o sprzęcie - tłumaczył w rozmowie z TVP Sport.
- Wiem jedno: w obecnych skokach zawodnik musi być na limicie, jeśli chodzi o sprzęt. Nie przekraczać go, ale być ciągle na granicy. (…) Czasem ktoś pyta: "czemu nie zrobicie mniejszych kombinezonów, czemu ryzykujecie". Bo tylko w ten sposób można być w czołówce - wyjaśnił Słoweniec.
ZOBACZ WIDEO: Świetne igrzyska w wykonaniu Stocha. "Do medalu mało brakowało"
Uważa jednak, że przepisy dotyczące sprzętu nie tyle powinny zostać zmienione, co napisane na nowo. - Napisane lepiej niż dotychczas. Nie chodzi o sam sprzęt, ale o przebieg kontroli, jej kolejnych etapów. Obecne są tam ogólniki - mówił.
Damjan wspomniał ponadto, że po konkursie na dużej skoczni, gdzie Kamil Stoch zajął 4. miejsce, miał okazję porozmawiać z reprezentantem Polski. Było to emocjonalne spotkanie.
- Rozmawiałem z nim pięć minut po zawodach. Był rozbity. Przytuliłem go i powiedziałem: wszystko będzie dobrze. Ale prawdę mówiąc Kamil powinien spojrzeć wstecz. Pamiętamy, jak skakał w tym sezonie, co działo się po Turnieju Czterech Skoczni. Na igrzyskach wykonał wielki krok do przodu, musi być z tego powodu szczęśliwy - powiedział Jernej Damjan.
Czytaj także:
- Nie mogła się powstrzymać! Kamery wychwyciły, co trenerka mówiła do Waliewej
- Przykuł uwagę widzów. W Pekinie zagra o medal, ale ma też inny cel