Niewielka grupa kajakarek, ich trenerów i fizjoterapeutów, w tym m.in. medalistka igrzysk w Rio de Janeiro Marta Walczykiewicz, postanowiła zostać w Portugalii na dłużej i nie wracać do kraju, tak jak to zrobiła zdecydowana większość polskich sportowców.
- Wstępny plan był taki, że wracamy 26 marca, a po siedmiu dniach w Polsce znowu polecimy do Portugalii. Byłam przekonana, że powrót, siedzenie na lotnisku, a później cztery godziny w samolocie to właściwie większe ryzyko - mówi Walczykiewicz, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
- Mamy w Portugalii naprawdę dobre warunki. Wszystkie sprawy związane z higieną są tu na najwyższym poziomie. Cały czas możemy trenować. Trudno być bardziej bezpiecznym niż tutaj. Właściwie jest jak na kwarantannie - podkreśla.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Grupa trenująca w Portugalii ma tam zostać do 21 kwietnia. Walczykiewicz wierzy, że igrzyska olimpijskie odbędą się zgodnie z planem. - Pracujemy i tyle. Mam nadzieję, że impreza normalnie się odbędzie. Nie ma jednak co ukrywać i mówić, że na świecie jest normalnie, bo nie jest - przyznaje.
- Igrzyska stoją pod znakiem zapytania, wiem o tym, ale nie mogę siąść i płakać. Żyjemy dalej, zajmujemy głowę pracą - komentuje.
Pandemia koronawirusa sprawia, że przygotowania sportowców do igrzysk olimpijskich są mocno utrudnione. W Japonii przekonują jednak, że impreza odbędzie się zgodnie z planem (początek - 24 lipca). Premier kraju zaznaczył, że do tego czasu kraj pokona koronawirusa.
Zobacz także:
Koronawirus. IO Tokio 2020. Przemysław Babiarz obawia się najgorszego. "Może nawet dojść do bojkotu"
Koronawirus. Akcja-ewakuacja, czyli jak polscy sportowcy wracają do ojczyzny