[b]
Adrian Nuckowski, WP SportoweFakty: [/b]Zgodzi się pan, że pandemia koronawirusa wywołała największy paraliż światowej społeczności od II wojny światowej?
Przemysław Babiarz, dziennikarz TVP Sport: Biorąc pod uwagę dynamizm przekazywania informacji we współczesnym świecie, można odnieść takie wrażenie. Z drugiej strony, gdybyśmy mieli to oceniać pod kątem zagrożenia życia ludzkiego, to stosunek strachu i obawy do liczby ofiar wciąż jest jednak nieproporcjonalny. Na ten moment bardziej się boimy, niż jesteśmy zagrożeni.
W takim razie, czy organizatorzy igrzysk olimpijskich w Tokio słusznie upierają się przy planowanym rozpoczęciu imprezy?
Moim zdaniem szanse na ten moment są niewielkie. Nie wiemy, kiedy dojdzie do zahamowania pandemii. Weźmy pod uwagę, że zawodnicy muszą mieć czas i warunki na przygotowanie się do najważniejszej w ich życiu imprezy. Po trzecie, na niektóre kraje będzie patrzyło się z większą obawą, mam na myśli choćby Włochy, gdzie ten wirus zbiera największe żniwo. Wyobraźmy sobie, że po ewentualnym zatrzymaniu tej pandemii, doszłoby do kolejnych masowych zachorowań. Najpierw musi minąć pewien okres bez odnotowania osób zarażonych. Najlepiej, gdyby kilka ośrodków badawczych ogłosiło, że ma opracowaną szczepionkę. Przypomnę jeszcze, że igrzyska olimpijskie w 1964 roku, których gospodarzem również było Tokio, odbyły się w październiku. W takim wypadku chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby przesunąć w czasie najważniejszą imprezę czterolecia o 2,5 miesiąca. Byłby to bardziej realny termin. W przeciwnym razie może dojść nawet do bojkotu igrzysk przez większość reprezentacji.
Kiedy światowy sport wróci do normalności?
Sądzę, że dopiero w 2021 roku. Mówiąc normalność, rozumiem przez to coś, do czego się przyzwyczailiśmy, czyli niesamowite natężenie w wielu dziedzinach sportu. Tymczasem z niektórych imprez sportowych federacje będą chyba musiały zrezygnować. Pandemia koronawirusa wywoła ogromne wahania ekonomiczne oraz gospodarcze, więc może to spowodować wycofywanie sponsorów na wielu płaszczyznach. Sport już nie będzie taki jak wcześniej.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Co z igrzyskami w Tokio? "Niektórzy cały czas żyją nadzieją, że odbędą się w terminie"
A czy nie uważa pan, że cykl skoków narciarskich Raw Air w ogóle nie powinien się rozpocząć?
Powiedziałbym w żargonie lekkoatletycznym, że gdy już jesteśmy na ostatniej prostej, to chcemy dobiec do mety. Nie mam takiego przekonania, że rozpoczęcie cyklu Raw Air spowodowało większe zagrożenie bezpieczeństwa zawodników. Organizatorom wydawało się, że uda się dokończyć choćby Puchar Świata. W momencie rozpoczęcia Raw Air, sytuacja w Norwegii nie była dramatyczna.
Rosnącą formę zaprezentował na koniec sezonu Kamil Stoch. Tylko z tego względu możemy czuć lekki niedosyt z odwołania mistrzostw świata w lotach narciarskich w Planicy?
Oczywiście. Jego triumf w skróconym Raw Air to potwierdza. Polak był zmobilizowany na walkę o brakujący mu tytuł. Z grona naszych reprezentantów jego dyspozycja była rosnąca i z pewnością był uważany za jednego z faworytów.
Czy gdyby te mistrzostwa doszły do skutku bez udziału publiczności, to jako ekipa TVP Sport mieliście plan wyjazdu do Słowenii?
To wszytko zmieniało się bardzo dynamicznie. W momencie, gdy zagrożenie koronawirusem było duże i zawody odbędą się bez udziału publiczności, podjęto decyzję o redukcji ekipy do minimum.
Co pod względem sportowym najbardziej utkwi w pana pamięci z przedwcześnie zakończonego sezonu 2019/2020 w skokach narciarskich?
Niewątpliwie Turniej Czterech Skoczni i zwycięstwo Dawida Kubackiego. Niewiele wskazywało na tak spektakularny i szczęśliwy dla nas koniec. Dawid również błyszczał po całym turnieju, notując łącznie serię dziesięciu miejsc na podium z rzędu. Byliśmy wówczas w euforii. Ogólnie patrząc na końcowe statystyki możemy być naprawdę zadowoleni. Polska zanotowała najwięcej zwycięstw z grona wszystkich reprezentacji. Jeden triumf drużynowy oraz siedem indywidualnych, odniesionych przez trzech skoczków.
Na koniec - czy wszystko w porządku ze zdrowiem i ogólnym samopoczuciem?
Tak, dziękuję. Najważniejsze w tej całej sytuacji, pomijając oczywiście kwestie ewentualnego zakażenia koronawirusem, jest zdrowie psychiczne. Z uwagi na fakt, że obecnie ludzie mają ze sobą mocno ograniczony kontakt depresja bardziej szkodzi niż koronawirus. Powoduje ona także u ludzi obniżenie odporności, więc są to naczynia połączone.
Czytaj także:
- Tokio 2020. MKOl odpowiedział sportowcom. "To wyjątkowa sytuacja, która wymaga wyjątkowych rozwiązań"
- Koronawirus. Tokio 2020. "MKOl jest niewrażliwy i nieodpowiedzialny". Hayley Wickenheiser apeluje o zmianę decyzji