NBA: Wyścig zbrojeń czas zacząć

Kontrakty w NBA oficjalnie można podpisywać od 1 lipca. Mamy dopiero 26 czerwca, a kilka drużyn już pozyskało graczy z najwyższej półki. Cleveland Cavaliers i Orlando Magic zarzucili sieć na koszykarzy najwyższej próby, dołączając tym samym do rozległego frontu antylakersowskiego. Nie ulega bowiem wątpliwości, że zdetronizowanie Los Angeles Lakers w nadchodzącym sezonie będzie głównym celem wielu zespołów.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

"Beat L.A." to myśl przewodnia każdego zespołu chcącego walczyć o najwyższe cele w NBA. W sezonie 2008/2009 Los Angeles Lakers zbili wszystkich i sięgnęli po mistrzowski pierścień. W następnych rozgrywkach może już nie być tak łatwo. Zwłaszcza, że od początku sezonu ogórkowego do solidnej pracy wzięli się potencjalni pretendenci do najważniejszego lauru w lidze. Poważne wzmocnienia poczynili Cleveland Cavaliers, Orlando Magic oraz San Antonio Spurs.

Shaquille O'Neal wstąpi do Kawalerii? Zastanawialiśmy się nad tym podobnie jak wszyscy fani koszykówki za wielką wodą i nie tylko. Wielki Kaktus, albo jak kto woli Wielki Arystoteles, to czterokrotny mistrz NBA i wszędzie gdzie się pojawi, jest wielkim wydarzeniem. Było tak kiedy przychodził do Orlando Magic, kiedy tworzył słynne duety z Kobe Bryantem czy Dwyane Wadem, czy kiedy występował w Phoenix Suns. Teraz trafił do Cleveland Cavaliers, zespołu który chce w końcu zdobyć mistrzostwo.

Bez wątpienia to największy hit tego lata. Co jednak z niego wynika? Wbrew pozorom Kawalerzyści na tej wymianie nic nie tracą. Oddali do Phoenix bezużytecznego Bena Wallace’a oraz Saszę Pavlovicia, który w Cavs miał dobry tylko jeden sezon. Pozyskali 145 kilogramowego zwierzaka, który mimo skończonych 37 lat, wciąż jest postrachem dla innych centrów. Na pewno nie jest już tak sprawny i bezwzględny jak kilka(naście) lat temu, jednak "swoje" zawsze potrafi zrobić. Co najważniejsze, to ostatni rok w kontrakcie O’Neala, więc w przypadku słabej gry/kontuzji/braku mistrzostwa, można bezboleśnie pozbyć się go w przyszłoroczne lato.

Czy O’Neal zagwarantuje Cavs grę w finale? Śmiem twierdzić, że nie. Sprowadzany był w celu zatrzymania Dwighta Howarda. Tego Howarda, który w finale konferencji hasał w polu trzech sekund, zdobywał kilkanaście punktów, kilkanaście zbiórek i omal nie urwał kosza. Shaq ma powstrzymać Supermana i stworzyć z LeBronem Jamesem duet, którego wszyscy będziemy Świadkami (Witnesses).

Do tej pory King James był prawdziwym królem w swoim zespole, cała taktyka była podporządkowana pod niego. Centrzy wychodzili z pola trzech sekund żeby James mógł penetrować. Wiadome jest, że rozpędzonego skrzydłowego nikt w lidze nie zatrzyma. Teraz sytuacja się zmieni. Shaq to zawodnik zdolny do gry tylko i wyłącznie blisko kosza. Jamesowi będzie ciężko wbijać się pod obręcz. Co więcej, będzie musiał dzielić się piłką z Wielkim Kaktusem. Czy zaadoptuje się do nowej sytuacji? A jak to wszystko poukłada Mike Brown? Czy jest na tyle zdolnym trenerem, aby wymyślić odpowiednią taktykę pasującą obu wielkim graczom?

Jedno jest pewne. Shaq w Cavs to wielki hit marketingowy. Koszulki z jego numerem i nazwiskiem będą sprzedawały się hurtowo, sklepikarze w Quicken Loans Arena już zacierają ręce. O’Neal będzie świrował, wygłaszał swoje porzekadła, tańczył, skakał i jeszcze więcej blogował na Twitterze. Oby z podobną starannością wykonywał swoje obowiązki na parkiecie. Oby dopisało mu zdrowie. Wówczas Cavs będą silni, nawet bardzo. Jeśli tak się nie stanie, będzie klapa. I my wszyscy będziemy tego Świadkami.

Na odpowiedź innych faworytów Wschodu nie musieliśmy długo czekać. Orlando Magic oddali do New Jersey Nets Rafera Alstona, Courtney’a Lee i Tony’ego Battie. Pozyskali w zamian Ryana Andersona, ale przede wszystkim Vince’a Cartera. 32-letni strzelec już od 10 lat gra w NBA, lecz żadnych sukces nie osiągnął. Nic więc dziwnego, że chciał zmienić otoczenie, aby w ostatnich latach swojej kariery powalczyć o coś więcej niż półfinał konferencji.

Przenosiny "Air Canady" do Orlando spowodowały lawinę pytań i dyskusji. Zasadnicze pytanie brzmi: co dalej z Hedo Turkoglu? Czy Turek po fantastycznym sezonie na Florydzie zostanie jednak w zespole? Orlando zawsze powtarzało, że chcą go zatrzymać. Był to dla nich priorytet nad priorytety. Ale czy zasadne byłoby wpychanie do jednej piątki Cartera, Turkoglu i Lewisa? Teoretycznie jest to możliwe, choć ciężko przewidzieć jakie będą skutki takiego eksperymentu.

Być może więc Magicy zrezygnują z Turkoglu i przeznaczą pieniądze na Marcina Gortata? O naszym rodaku na razie nie mówi się zbyt głośno. Jego nazwisko wspominane jest od czasu do czasu na niektórych forach internetowych, w kontekście gry w kilku zespołach. Jeśli jednak "Polski Młot" zostanie w Orlando, to nadal będzie tylko zmiennikiem Howarda. Zastanawiający jest również fakt sprowadzenia Andersona, który przywędrował wraz z Carterem z Nets. To gracz postury Gortata, który może pełnić podobną rolę w zespole z Florydy. Już za kilka dni powinniśmy poznać przyszłość naszego rodzynka w NBA.

Cleveland i Orlando zbroją się na nowy sezon, a co słychać w Bostonie? Mistrzowie ligi z 2008 roku na razie nie wykonują gwałtownych ruchów, choć o takich mówi się coraz częściej. Podobno Rajon Rondo i Ray Allen mieliby zasilić Detroit Pistons. W zamian Celtowie pozyskaliby pół składu Tłoków. Żadnych konkretów jeszcze nie ma i chyba dobrze. Boston może walczyć o najwyższe cele, ale tylko w składzie jaki zagwarantował im triumf przed rokiem. Po co oddawać Allena i niesamowitego Rondo? Wróci Kevin Garnett i znów liga będzie Zielona...

To dopiero początek okresu transferowego w NBA. Wschód wzmacnia się jak tylko może. Na Zachodzie póki co tylko San Antonio Spurs dokonali istotnej wymiany. Oddali tercet Bowen-Oberto-Thomas w zamian za Richarda Jeffersona. To świetny ruch ze strony Ostróg, które do pełni szczęścia potrzebują już tylko solidnego centra. Prawdopodobnie do zespołu wróci Oberto, a jeśli nie to może... sami wiecie kto. Bez dwóch zdań, Spurs wracają do wielkiej gry.

Tak czy siak, zapowiada się gorące lato. Oczywiście w NBA, bo za oknem co najwyżej jesień. Los Angeles Lakers mogą jeszcze świętować sukces i uśmiechać się od ucha do ucha. Nie ulega jednak wątpliwości, że nadchodzący sezon będzie dla nich jeszcze większym wyzwaniem. "Beat L.A." z całą pewnością zabrzmi głośniej i donośniej w niejednej hali...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×