To było w 2007 roku. 12-letni wówczas Mateusz Rudyk usłyszał wyrok. A przynajmniej tak się wydawało chłopakowi, który był na początku drogi. Drogi do wielkich marzeń. - Dowiedziałem się od lekarzy, że jakikolwiek wysiłek fizyczny może zagrozić mojemu życiu. To jest okropne uczucie, gdy lekarz prosto w oczy mówi ci, że musisz skończyć z treningiem, bo możesz umrzeć - tak kolarz opowiadał w rozmowie z Przemysławem Paszowskim z "Magazynu Sportowiec".
Lekarze wykryli u Rudyka cukrzycę, rok później zdiagnozowali chorobę Hashimoto, czyli zapalenie tarczycy. Wydawało się, że marzenia nastolatka (a były potężne, bo chciał jako pierwszy Polak wygrać Tour de France) legły w gruzach. Na całe szczęście, wydawało się.
Multimedalista z cukrzycą
W styczniu 2024 Rudyk został trzykrotnym medalistą mistrzostw Europy (dwa srebra i jeden brąz). Tym samym Polak potwierdził, że od lat jest w ścisłej, światowej czołówce i znów rozbudził nadzieję na olimpijski medal. Bo tylko tego mu brakuje w bogatej kolekcji.
ZOBACZ WIDEO: Padło pytanie o kasę. Szef KSW odpowiada wprost
Rudyk jest wielokrotnym mistrzem Polski, ma - w sumie - aż siedem (w tym jeden złoty) medali mistrzostw Europy, stanął również na podium mistrzostw świata! Nieźle, jak na zawodnika, na którym lekarze postawili "krzyżyk".
No i te igrzyska. Zadebiutował w Tokio - w 2021 roku (IO przez pandemię koronawirusa zostały przeniesione z 2020 r. - przyp. red.). Niestety, wypadł bardzo słabo. - Niejednokrotnie śmiałem się pod nosem, gdy inni mówili, że na igrzyskach zżera ich stres, będąc jednocześnie mistrzami świata. Teraz przepraszam, bo sam poczułem to na własnej skórze. Wiem przynajmniej co poprawić przed Paryżem - mówił dla TVP Sport.
Nauczył się żyć z chorobą
Już za kilka miesięcy - w Paryżu - będzie miał okazję, by to udowodnić. A jak było widać w Apeldoorn, jest w niesamowitym gazie. Nauczył się żyć z chorobą, pokonuje przeciwności losu.
- Wstaję rano i mierzę cukier - opowiada. - Potem odpowiednie śniadanie, trening, podczas którego kontroluję poziom glukozy. Musi cały czas oscylować wokół normy. Jakiekolwiek wychylenie w jedną czy drugą stronę jest bardzo złe dla mnie, mojego organizmu, mojej formy. Nie mogę dopuszczać do wahań - przyznał.
A przecież trening sprinterów jest bardzo wyczerpujący dla organizmu. W tym sporcie liczy się nie tylko taktyka, świeży umysł, spryt, ale także (a niektórzy twierdzą, że głównie) siła. A jej nie da się wypracować bez ciężkich ćwiczeń.
Jeździł w unikalnym zespole
W 2021 roku podpisał kontrakt z profesjonalną ekipą Team Novo Nordisk. To wyjątkowy zespół - złożony tylko z kolarzy-cukrzyków (więcej o tym fenomenie pisaliśmy TUTAJ >>).
Rudyk - który obecnie jeździ w barwach Lubelskie Perła Polski - bardzo dobrze wspomina ten czas. - Moim celem było pokazanie innym pacjentom, że cukrzyca nie jest ani ograniczeniem, ani przeszkodą w osiąganiu wyników sportowych na światowym poziomie.
I doskonale wywiązał się ze swojego "zadania". Dowiódł, że nie należy się poddawać. Cukrzyca to nie wyrok. Przestrzegając zasad można uprawiać sport. Nie tylko amatorsko, ale i profesjonalnie.
Jeden błąd i automatycznie brak szansy na medal
Trening treningiem, ale jeszcze trudniej jest podczas zawodów. Rudyk musi mieć wszystko zaplanowane co do sekundy. Poziom glukozy na torze mierzy wielokrotnie, bo przecież wiele razy musi wyjechać na tor, aby walczyć o medal.
O ile skok cukru podczas treningu przeszkodzi "tylko" w zajęciach, o tyle taki błąd podczas zawodów automatycznie pozbawia zawodnika szans na medal.
- Pojawia się też stres, który potrafi mocno zmienić poziom glukozy - twierdzi sportowiec. - Kiedy inni w skupieniu się rozgrzewają, ja muszę jeszcze kontrolować chorobę. Na przykład szybko zjeść coś słodkiego czy napić się soku, wstrzyknąć insulinę. Często po ogromnym wysiłku, jakim jest wyścig sprinterski mam za niski poziom cukru.
Walczy z przeciwnościami
Teraz przed Rudykiem igrzyska w Paryżu. O medal będzie niezwykle ciężko, bo w kolarstwie torowym liczy się nie tylko stopień wytrenowania, ale i sprzęt. Najlepsi na świecie inwestują miliony dolarów w kosmiczne rozwiązania, które dają przewagę na poziomie tysięcznych części sekundy. A to często przesądzą o tym, kto staje na podium.
Rudyk - jak i jego koledzy z reprezentacji - nie ma lekko. Od ponad sześciu lat (od jesieni 2017) Polski Związek Kolarski jest w ciągłym kryzysie. Wszystko zaczęło się sypać od seksafery (jako pierwsi ujawniliśmy do czego dochodziło podczas zgrupowań >>) i do tej pory kolejni prezesi związku nie byli w stanie doprowadzić do normalizacji sytuacji. Na dodatek nad torem kolarskim w Pruszkowie (gdzie Rudyk trenuje) wisi topór. Co kilka miesięcy komornik próbuje sprzedać obiekt. Długi wynoszą już kilkadziesiąt milionów złotych.
Polski medalista ma co prawda zapewnione finansowanie ze strony ministerstwa sportu. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Rudyk nie może marzyć o takich rozwiązaniach sprzętowych, jakie mają rywale. Mimo to - walczy! Choroba go tego nauczyła.
Marek Bobakowski,[b] dziennikarz WP SportoweFakty
Kolejny medal Polaków na ME w kolarstwie torowym
— TVP SPORT (@sport_tvppl) January 14, 2024
Mateusz Rudyk wicemistrzem Europy w konkurencji olimpijskiej keirinpic.twitter.com/ID8Htw2dKe
[/b]