Epidemia koronawirusa całkowicie storpedowała sportowy kalendarz. We wtorek Międzynarodowy Komitet Olimpijski poinformował, że igrzyska olimpijskie w Tokio odbędą się dopiero w przyszłym roku. Co więcej, niektórzy sportowcy nie mają możliwości profesjonalnego treningu i wciąż nie wiedzą, jak długo potrwa taka sytuacja.
Daria Pikulik uważa, że przełożenie igrzysk jest dobrą decyzją, ale niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. - Obawiam się, bo przez epidemię system antydopingowy został sparaliżowany. Podczas kwarantanny nie mają jak kontrolować. A wszyscy wiemy, że kolarstwo to nie jest czysty sport. Boję się, że po tej przerwie poziom nagle pójdzie mocno do góry, bo nie będzie systematycznych kontroli - podkreśliła w rozmowie z "TVP Sport" brązowa medalista mistrzostw świata w kolarstwie torowym w wieloboju (omnium).
Na chwilę obecną kolarze torowi w Polsce mają możliwość indywidualnego trenowania tylko na świeżym powietrzu. Wszystkie obiekty sportowe, łącznie z torem w Pruszkowie, zostały zamknięte. 23-latka jest jednak przygotowane także na wypadek przymusowej kwarantanny w domu.
- Będę wyjeżdżać tak długo, dopóki nie każą mi zostać w środku (...) Mamy dwa trenażery w klubie. Udało mi się ogarnąć też sztangę i ciężary - mam taką małą siłownię. Więc cóż - jeśli będę zmuszona, będę siadać na trenażer z siostrą i trenować z nią - dodała Pikulik.
Czytaj też:
-> Tokio 2020. Wilfredo Leon: Przełożenie igrzysk to dla mnie smutna informacja, ale nasz cel się nie zmienia
-> [urlz=/la/875903/tokio-2020-piotr-malachowski-moje-plany-wziely-w-leb-ale-nie-ma-co-marudzic-trze]Tokio 2020. Piotr Małachowski: Moje plany wzięły w łeb, ale nie ma co marudzić. Trzeba się brać do roboty
[/urlz]ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: ponad 40 lat, a on ciągle zachwyca. Co za bramka Tottiego