Było 10 km do mety. Wszyscy widzieli, co zrobił późniejszy zwycięzca

Twitter / Il Lombardia / Tadej Pogacar
Twitter / Il Lombardia / Tadej Pogacar

Tadej Pogacar po raz trzeci w karierze wygrał jesienny klasyk Il Lombardia. Słoweniec dowiózł zwycięstwo do mety, choć w pewnym momencie wydawało się, że pożegna się z marzeniami o wygranej z powodu skurczu mięśni.

Il Lombardia zwany również "wyścigiem spadających liści" to jeden z najpiękniejszych krajobrazowo wyścigów w kalendarzu. Klasyk zaliczany do piątki monumentów, czyli najsłynniejszych wyścigów jednodniowych w kalendarzu, prowadzi kolarzy po pagórkowatym krajobrazie włoskiej Lombardii. Dla wielu zawodników jest to ostatni start w sezonie.

Trasa tegorocznej edycji monumentu liczyła 238 kilometrów ze startem w Como i finiszem w Bergamo. W wyścigu oglądaliśmy dwóch Polaków: Kamila Małeckiego oraz Rafała Majkę. Małecki zaznaczył swoją obecność w Lombardii, meldując się w ucieczce dnia. Szanse kolarzy z ucieczki na sukces były jednak zerowe. Wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że pojedynek stoczą między sobą Słoweńcy Tadej Pogacar i Primoz Roglic oraz Belg Remco Evenepoel, czyli bohaterowie dobiegającego końca sezonu. Czwartym zawodnikiem wymienianym w gronie faworytów był mistrz olimpijski Richard Carapaz.

Evenepoel na kluczowym dla losów rywalizacji podjeździe pod Passo di Ganda stracił jednak kontakt z czołówką. Kryzys młodego Belga był najprawdopodobniej spowodowany upadkiem we wcześniejszej fazie wyścigu. Pogacar oraz Roglic mieli rozegrać wyścig między sobą, ale w pewnym momencie triumfator dwóch ostatnich edycji Il Lombardia postanowił w swoim stylu rozstrzygnąć wyścig na swoją korzyść. Ruszył do przodu pod koniec wspinaczki, ale rywale z Aleksandrem Vlasovem na czele byli jeszcze w stanie dołączyć do Słoweńca. Pogacar ponowił jednak atak na zjeździe i tym razem grupka kolarzy jadących za nim spasowała.

Kiedy Tadej Pogacar wyrobił sobie przewagę wynoszącą ok. 50 sekund, wydawało się, że dowiezie zwycięstwo bez problemu. Jednak 10 kilometrów przed metą Słoweniec zaczął łapać się za uda z grymasem na twarzy i z niepokojem wzywał przez radio zespołowy samochód, aby się posilić.

- Łapały mnie skurcze, najpierw w jednej, a potem w drugiej nodze i bałem się, że to koniec. Starałem się mniej naciskać na pedały i jechać w bardziej aerodynamicznej pozycji - mówił Tadej Pogacar w wywiadzie tuż po zakończeniu wyścigu.

Na szczęście dla Pogacara współpraca w grupie pościgowej nie układała się najlepiej i pomimo kłopotów kolarz UAE Team Emirates sięgnął po trzeci z rzędu triumf w "wyścigu spadających liści". Słoweniec jest na dobrej drodze do wyrównania rekordu Fausto Coppiego, który jako jedyny wygrywał ten wyścig pięciokrotnie.

Finisz z grupki goniącej wygrał Włoch Andrea Bagioli. Podium uzupełnił Primoz Roglic.
Rafał Majka, który pracował na rzecz Pogacara, ukończył monument na 25. miejscu, a Kamil Małecki nie dojechał do mety.

Zobacz też:
Co to miało być?! Wygrał finiszem na jednej nodze [WIDEO]
Netflix odmienił Formułę 1, odmieni też kolarstwo? "W sercu peletonu" czyli Tour de France jakiego nie znamy

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kamera skupiła się na kibicach. Ależ wczuli się w role!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty