Historyczne zwycięstwo kolarza z Erytrei na Tour de France! Girmay bohaterem Afryki

PAP/EPA / GUILLAUME HORCAJUELO / Na zdjęciu: Biniam Girmay
PAP/EPA / GUILLAUME HORCAJUELO / Na zdjęciu: Biniam Girmay

Erytrejczyk Biniam Girmay odniósł historyczne zwycięstwo dla swojego kraju na 3. etapie Tour de France. Czarnoskóry kolarz pokonał faworyzowanych sprinterów i został bohaterem kibiców tej dyscypliny sportu na swoim kontynencie.

Po dwóch pagórkowatych etapach przyszedł czas na pierwszy odcinek sprinterski podczas tegorocznego Tour de France. Kolarze w poniedziałek pokonali ostatni etap w całości na terenie Włoch, bowiem we wtorek rywalizacja przeniesie się już do kraju gospodarza wyścigu. Jednocześnie był to najdłuższy odcinek tej edycji Wielkiej Pętli. Kolarze mieli do pokonania aż 230 kilometrów z Piacenzy do Turynu.

Trasa prowadziła w głównej mierze po terenach Niziny Padańskiej. Płaski profil etapu zniechęcił kolarzy do aktywnej jazdy i budowania ucieczki. Na odważniejszy atak zdecydował się tylko Francuz Fabien Grellier, ale jego akcja została skasowana, kiedy do mety w Turynie pozostawało 28 kilometrów. Wtedy w peletonie ekipy sprinterskie zaczęły wyprowadzać swoich najszybszych kolarzy na czoło grupy.

Na ulicach Turynu 2,3 kilometra przed metą doszło do groźnej kraksy, w którą było zamieszanych kilkudziesięciu kolarzy. Na szczęście dla zawodników, którzy musieli się zatrzymać, wypadek miał miejsce w strefie ochronnej, która obejmuje obszar ostatnich 3 kilometrów etapu. Oznacza to, że ci kolarze nie ponieśli strat czasowych w klasyfikacji generalnej.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Selekcjoner problemem Anglii? "Formuła się wyczerpała"

Z grupki sprinterów, którzy ostali się na czele okrojonego peletonu, najszybciej zafiniszował Biniam Girmay. Erytrejczyk z ekipy Intermarche-Wanty wykorzystał lukę pomiędzy Madsem Pedersenem (Lidl Trek), który rozpoczął sprint jako pierwszy, a barierą ochronną i wysunął się na prowadzenie. Ani doświadczony Fernando Gaviria (Movistar) ani utalentowany Arnaud de Lie (Lotto Dstny) nie byli w stanie na to odpowiedzieć i musieli zadowolić się kolejno drugim i trzecim miejscem.

Biniam Girmay odniósł pierwsze zwycięstwo etapowe w Tour de France dla Erytrei. Nie jest to jednak pierwszy sukces kolarza z Afryki, bowiem w przeszłości etapy na Wielkiej Pętli wygrywali już zawodnicy z RPA. Co nie zmienia faktu, że zwycięstwo czarnoskórego kolarza w najważniejszym wyścigu kolarskim na świecie jest bardzo rzadkim obrazkiem. Warto zaznaczyć, że Girmay nie jest nowicjuszem w peletonie, ponieważ już 2 lata temu wygrał belgijski klasyk Gandawa-Wevelgem oraz zgarnął jeden z etapów Giro d'Italia. Za Erytrejczykiem podróżują po Europie jego kibice, którzy na mecie bardzo ekspresyjnie przeżywali sukces swojego rodaka.

- Kiedy zaczynałem uprawiać kolarstwo, start w Tour de France wydawał mi się czymś nieosiągalnym, a teraz wygrywam. To coś niesamowitego. Dziękuję mojej rodzinie, mojej żonie oraz wszystkim Erytrejczykom w Afryce. Teraz jesteśmy częścią najważniejszych wyścigów - mówił wzruszony Girmay w wywiadzie zaraz po zakończeniu etapu.

Przed startem pierwsza czwórka klasyfikacji generalnej: Tadej Pogacar, Jonas Vingegaard, Remco Evenepoel oraz Richard Carapaz miała ten sam czas przejazdu po dwóch etapach, a o kolejności miejsc kolarzy w rankingu decydowała suma zajętych miejsc na pierwszych dwóch etapach. W Turynie spośród nich najwyższe miejsce - 14. zajął Richard Carapaz (EF Education Easy-Post), dzięki czemu wysunął się na pozycję lidera klasyfikacji generalnej. Ekwadorczyk po raz pierwszy w karierze założył Mallot Jaune.

Michał Kwiatkowski dojechał do mety w grupie kolarzy zatrzymanych przez kraksę na 136. miejscu.

We wtorek na kolarzy czeka przeprawa przez Alpy z Włoch do Francji. Zapowiada się pasjonujący górski etap. 

Zobacz też:
Tour de France: Na starcie mamy jednego Polaka. "To i tak dobrze, jeśli spojrzymy na Włochów"

Legenda w tarapatach. Kolarz odpadł od peletonu już 160 kilometrów przed metą

Komentarze (0)