Trudne początki kolarstwa w Afryce: brak asfaltu, stare rowery, pustynne etapy

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

- Moim zdaniem potrzebna jest bardziej efektowna praca skautów - twierdzi Marczyński. - W piłce nożnej menedżerowie wyławiają rocznie tysiące młodych i zdolnych futbolistów. Przyjdzie czas, że najlepsze teamy kolarskie również pójdą tym tropem. A to spowoduje naturalne podniesienie poziomu w tym miejscu świata.

Zwłaszcza że jest fundament. - Muszę przyznać, że Tour du Maroc był jednym z trudniejszych w mojej karierze - dodaje polski kolarz. - Musiałem być skoncentrowany cały czas. Nie było momentu wytchnienia. Jako lider nie mogłem schować się w środku peletonu i spokojnie czekać, aż moi pomocnicy będą kasować kolejne ucieczki. To zupełnie inny styl jazdy. Kolarze z Afryki są cały czas w ataku, wyścig jest chaotyczny, nerwowy, szarpany. Tutaj nie ma taktyki.

Zawodnicy z Czarnego Lądu mają bardzo trudne warunki treningu, a to hartuje. - Nawet na tych największych imprezach okazuje się, że miejscami brakuje... asfaltu - wspomina Marczyński. - Nagle wjeżdżamy na drogę gruntową (w charakterystycznym dla tego kontynentu pomarańczowo-czerwonym kolorze - przyp. red.), trzeba uważać, aby nie spaść z roweru. A jak już jest asfalt, to rzadko spełnia europejskie normy. No i jeszcze ta pogoda. Niemiłosierny upał, nawet w kwietniu. Poza tym kiedy etap prowadzi przez pustynię, to są 30-, 40-kilometrowe odcinki, podczas których nie widać żywej duszy, jest sam piasek. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Zawodnik, który od młodości ćwiczy w takich warunkach, będzie w przyszłości naprawdę bardzo groźny.

Daniel Teklehaimanot, Algeria Tour 2011 (cropped)

Tłumy na mecie

Słowa Langa i Marczyńskiego potwierdza były szef UCI, Pat McQuaid. - W Afryce regularnie ściga się 200 tysięcy ludzi, to niesamowita siła - przekonuje. - Etiopia, Kenia, Erytrea, Maroko, Tunezja, Algieria, te kraje wiodą prym. Proszę zauważyć, że dokładnie te same państwa przodują w lekkiej atletyce.

- Dostarczamy rowery do kilku najbardziej prężnych federacji na Czarnym Lądzie - dodaje obecny szef UCI, Brian Cookson. - Kilka lat temu mieliśmy na tym kontynencie trzy, cztery imprezy kolarskie. Teraz ponad trzydzieści. Rozwój jest bardzo dynamiczny.

- Mamy swoje problemy: fatalna infrastruktura, niesprzyjające warunki atmosferyczne, brak doświadczenia, ale mamy również rzecz najważniejszą: pasję! - twierdzi z kolei prezydent Afrykańskiej Konfederacji Kolarskiej, Mohamed Wagih Azzam. - Widać ją nie tylko u naszych kolarzy, ale i kibiców. Na mecie każdego z etapów gromadzą się tłumy. Ludzie kochają sport, kochają kolarstwo.

- Oj, tak, to prawda - przyznaje Marczyński. - Meta każdego z etapów podczas Tour du Maroco zamieniała się w jeden, wielki festyn. Tłumy kibiców były przeogromne. Czułem się jak na wielkim tourze! Afryka ma swoją magię. Chętnie bym tam jeszcze kiedyś wrócił.

Marek Bobakowski




Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×