Kibice długo nie zapomną wypadku, do którego doszło na finiszu pierwszego etapu Tour de Pologne. Fabio Jakobsen przy dużej prędkości wypadł z trasy po wypchnięciu przez Dylana Groenewegena i niemal stracił życie. W ciężkim stanie zabrano go do szpitala, gdzie dopiero po kilku dniach wybudził się ze śpiączki.
Młody organizm holenderskiego kolarza się nie poddał. W efekcie Jakobsen od kilku tygodni jest w ojczyźnie, gdzie kontynuuje leczenie. Powagę wypadku oddaje komentarz dyrektora sportowego zespołu Deceuninck-Quick Step na temat obecnego stanu zdrowia Fabio.
- On ma ogromne szczęście, że wciąż żyje. Jestem zszokowany liczbą szwów na twarzy. Jest ich 130. Został mu tylko jeden ząb. Jego podniebienie jeszcze się nie zagoiło, a struny głosowe do teraz są sparaliżowane - mówi Patrick Lefevere w rozmowie z "De Telegraaf".
ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność
Jakobsen powoli będzie wracać do zdrowia, a możliwe, że z czasem znowu go zobaczymy w zawodowym kolarstwie. Jego wypadek może jednak doprowadzić do poważnych zmian. Patrick Lefevere zdradził, że we współpracy z innymi zespołami pracują nad zwiększeniem bezpieczeństwa podczas wyścigów kolarskich.
- W Formule 1 i sportach motorowych bezpieczeństwo jest w rękach profesjonalistów. W kolarstwie zajmuje się tym UCI, ale nie mają odpowiednich możliwości i wiedzy. Musi istnieć niezależna grupa, która będzie mówić, co jest nie tak. Szukamy firm, które mogą zmienić nasz sposób myślenia o bezpieczeństwie - komentuje.
Pierwsze zmiany mogą zostać wprowadzone już niedługo. W tej chwili mówi się o zastosowaniu specjalistycznych odbojnic na finiszach. W dodatku zabezpieczane mają być betonowe słupy, które często znajdują się przy trasach.
Patrick Lefevere wytyka organizatorom Tour de Pologne, że nie dbają o bezpieczeństwo kolarzy [WYWIAD] >>
Tour de Pologne 2020. Czesław Lang mówi, jak radzi sobie z hejtem. "To nie robi na mnie wrażenia" >>