"Odszedł do Pana" - napisała na Facebooku żona Mariusza Pańczyka, Danuta. Przez ponad rok walczyła ona o to, by jej ukochany mąż wrócił do zdrowia. Choroba nie dawała jednak za wygraną. Stan zdrowia pana Mariusza systematycznie się pogarszał. Kolejne przerzuty odbierały nadzieję, ale walka trwała o każdy krok.
Pani Danuta mówiła, że choroba to dla jej męża "niebywałe cierpienie". Razem byli od ponad 40 lat. Poznali się w klubie kolarskim BKS Ślęza Sobótka. On był kolarzem, medalistą mistrzostw Polski na szosie i torze. Ona pracowała w klubie. Pańczyk po zakończeniu kariery był trenerem i wyszkolił wielu zawodników, którzy stawali na podium mistrzostw Polski, Europy i świata.
Pewnego marcowego dnia Mariusz Pańczyk upadł w domu. Trafił do szpitala, gdzie przekazano diagnozę, która brzmiała niczym wyrok: glejak czwartego stopnia (więcej TUTAJ).
- Po dwóch godzinach od przyjazdu do szpitala usłyszeliśmy wyrok: glejak czwartego stopnia. Cud boski jest, że lekarze podjęli się profesjonalnej operacji. Guz został zoperowany, ale cząstkowo został, bo nigdy glejaka nie da się w pełni usunąć - powiedziała nam w październiku ubiegłego roku pani Danuta, gdy organizowała zbiórkę na rehabilitację męża.
Po kolejnych badaniach okazywało się, że choroba nie ustępuje. Były wznowy guza, długie leczenie. W tym czasie państwo Pańczykowie mogli liczyć na pomoc wielu osób. W internecie prowadzono zbiórki i licytacje różnych przedmiotów, z których pieniądze były przekazywane na rehabilitację.
Niestety, wyniszczająca choroba nie zamierzała odpuścić. Z dnia na dzień Mariusz Pańczyk czuł się coraz gorzej. 25 maja zmarł.
Czytaj także:
Kosmiczna jazda Egana Bernala! Kolumbijczyk wygrywa na solo!
Pierwsze zwycięstwo Campenaertsa w Wielkim Tourze