Minione rozgrywki w Energa Basket Lidze nie były udane dla drużyny z Lublina. Polski Cukier Pszczółka Start długo balansował na krawędzi, bijąc się o utrzymanie w lidze, co ostatecznie udało się zrealizować. Drużynę najpierw prowadził David Dedek, a później zastąpił go Tane Spasev. Teraz klub postawił na Artura Gronka, który ostatnie trzy sezony spędził w Astorii Bydgoszcz. Lublinianie podpisali z nim długoterminową umowę, licząc na sukcesy pod jego wodzą.
Start stopniowo odkrywa kolejne karty w składzie przed sezonem 2022/2023. Lublinianie mają już czterech obcokrajowców w zespole (licząc z Dorsey-Walkerem, który ma trafić z Kinga Szczecin). Ostatnio dużo mówiło się o ewentualnym głośnym transferze A.J. Slaughtera, 35-letnim reprezentancie Polski, który ostatnio grał w Hiszpanii. Czy coś jest na rzeczy?
- W Lublinie są dużo większe możliwości finansowe. Nie będę ukrywał, że to był podstawowy czynnik przy zmianie klubu. Po tym jak wspólnie z prezesem Dzedzejem postanowiliśmy, że nasza współpraca w Bydgoszczy się zakończyła, a gdy pojawiła się oferta z Lublina, to długo się nie zastanawiałem - mówi nam Artur Gronek, który wcześniej prowadził zespoły z Zielonej Góry (tam zdobył mistrzostwo i Puchar Polski) i Starogardu Gdańskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy A.J. Slaughter będzie zawodnikiem Startu Lublin?
Artur Gronek, nowy trener Pszczółki Startu Lublin, asystent Igora Milicicia w reprezentacji Polski: Nie. Co prawda na samym początku podjęliśmy temat jego możliwego pozyskania, ale - z tego co wiem - A.J. zostaje na kolejny sezon w Hiszpanii. Mogę zdradzić, że było zapytanie z naszej strony, ale to było... półtora miesiąca temu.
Skąd w ogóle taki pomysł, by starać się o pozyskanie Slaughtera?
To wielowątkowy temat. Myślę, że A.J. czuje się związany z Polską, lubi nasz kraj, reprezentuje - i to z powodzeniem - barwy narodowe już od kilku lat. Jest to zawodnik, który ma ogromne doświadczenie i uznaliśmy, że warto się nim zainteresować, bo być może będzie chciał przez rok zagrać w Polsce i jeszcze bardziej podnieść swoją wartość w naszym kraju. Nie oszukujmy się, ale miałby w naszym zespole ogromną rolę.
Skoro Start Lublin zapytał o takiego gracza, to jest dla mnie jasny, że klub dysponuje sporą gotówką na zawodników. To prawda?
Należy pamiętać, że te pieniądze, które ma się na różne pozycje, można po prostu przesuwać. To nie jest tak, że jak ma się AJ Slaughtera za określoną sumę, to 5 czy 6 innych zawodników też ma się za takie same pieniądze. To tak nie wygląda. Uważam, że jeśli był cień nadziei na jego pozyskanie, to warto było poświęcić większą część budżetu właśnie na niego. On na pewno - na poziomie PLK i ENBL - zrobiłby ogromną różnicę.
Jaki jest status Sherrona Dorsey-Walkera? Czy on już finalnie odszedł z Kinga Szczecin i został zawodnikiem Pszczółki Startu Lublin?
Powiem wprost: nie zostały wszystkie kwestie biznesowe dopięte w taki sposób, w jaki powinny być załatwione. Teraz musimy czekać na rozwój wydarzeń i na to, że władze obu klubów plus agencja zawodnika dojdą do porozumienia. To jest proces, który jest coraz bliżej końca. Mam nadzieję, że Dorsey-Walker będzie mógł u nas grać. Bardzo na niego liczę, chciałbym z nim pracować.
Skąd pomysł akurat na tego zawodnika? Co on ma w sobie takiego?
To jest zawodnik, który podobał mi się od samego początku pobytu w Lublinie. Lubię jego wszechstronność, ma ogromne możliwości gry z piłką i bez piłki, do tego umie rozgrywać pick&rolle, myślę, że spokojnie poradziłby sobie - przez kilka minut - także na pozycji rozgrywającego. Do tego dochodzą takie elementy jak charakter, etyka pracy i duże doświadczenie. To jest gracz, który byłby przydatny w każdym zespole w polskiej lidze.
Z Dorsey-Walkerem macie już czterech obcokrajowców. Czy można spodziewać się, że będzie ich sześciu na start nowego sezonu?
Prawdopodobnie zaczniemy sezon z pięcioma obcokrajowcami, choć to też zależy od decyzji, jaką podejmiemy w kwestii rozgrywającego. Po okresie przygotowawczym zobaczymy, jak wszyscy zawodnicy będą ze sobą współpracować i co ewentualnie można poprawić w zespole.
Czy przystąpienie do rozgrywek ENBL było głównie ze względu na to, że można skorzystać z możliwości zakontraktowania sześciu obcokrajowców?
Nie, nie idźmy w tę stronę, bo posiadanie 5 czy 6 obcokrajowców nie ma większego znaczenia w momencie, gdy jeden Polak musi być cały czas na parkiecie. Gra w ENBL to możliwość pokazania się na arenie międzynarodowej, zwłaszcza, że ta liga staje się coraz mocniejsza, widzimy to po drużynach, które tam zagrają. Zresztą koszykówka idzie w tę stronę, że zawodnicy wolą więcej grać niż trenować. To też stwarza możliwość wykorzystania większej liczby koszykarzy. Dla mnie - jako trenera - to też istotne, by być w ENBL. Mam ambicję gry w europejskich pucharach po ponad czterech latach nieobecności.
Czego możemy spodziewać się po Estończyku Kregorze Hermecie?
Szukałem gracza na jego pozycji, który będzie umiał rozciągnąć obronę poprzez zagranie pick&pop i rzut z dystansu, ale też skutecznie zagrać w akcji tyłem do kosza. On ma ku temu świetne parametry. W ostatnim sezonie pokazał się z dobrej strony, został powołany do reprezentacji Estonii. Jest w dobrym momencie, uważam, że ma wszystko, by zrobić kolejny krok do przodu. Podobnie wygląda sprawa z Klāvsem Čavarsem, środkowym, który przychodząc do Bydgoszczy był 12-13 zawodnikiem w narodowym zespole. Teraz - po sezonie w Astorii - jego rola znacząco urosła, wychodzi w I piątce reprezentacji Łotwy. To o czymś świadczy.
Pozyskanie Cavarsa to mocny ruch na rynku transferowym. To był jeden z najlepszych zawodników na swojej pozycji w PLK. Jak udało się go namówić? Zadecydowały kwestie finansowe?
Myślę, że w ostatnim sezonie był to jeden z dwóch, o ile nie najlepszy środkowy w Energa Basket Lidze. To moje zdanie. Cieszę się, że znów będę go miał w swoim zespole. Cavars równa się wielka jakość.
Gdy patrzę na skład Startu Lublin, to odnoszę takie wrażenie, że ten zespół - choć nie jest stawiany w roli faworyta - może namieszać w lidze i sprawić bogatszym sporo problemów.
Zgadzam się. Myślę, że jest spora różnica między tym Startem, a tym z ubiegłego roku pod względem fizyczności, wielkości i siły. Ale na pewno nie pompujemy balonika, chcemy po cichu atakować z boku. Jest na pewno pole do poprawy, bo to 12. miejsce z zeszłego sezonu nikogo nie satysfakcjonuje.
Nie jest tajemnicą, że w Lublinie - pod względem finansowym - może sobie pan pozwolić na dużo więcej niż to miało miejsce w Bydgoszczy. Czy to był główny czynnik, dla którego zdecydował się na zmianę klubu?
Podstawowy czynnik. Nie będę ukrywał. Po tym jak wspólnie z prezesem Dzedzejem postanowiliśmy, że nasza współpraca w Bydgoszczy się zakończyła, a gdy pojawiła się oferta z Lublina, to długo się nie zastanawiałem. Tutaj mam większe możliwości.
Niektórzy krytycznie patrzą na pana pracę i wyniki w Bydgoszczy. Czy pan też odczuwa niedosyt? A może jest rozczarowanie?
Oczywiście. Były spore szanse w tym pierwszym sezonie, gdy zaczęliśmy grać naprawdę dobrą koszykówkę w II części rozgrywek, ale wiemy, że wszystko zatrzymał koronawirus. W tym ostatnim sezonie zabrakło naprawdę niewiele do tego, by znaleźć się w pierwszej ósemce. To były detale w poszczególnych meczach, które zadecydowały o tym, że zabrakło nas w Pucharze Polski i w fazie play-off. Wielka szkoda. Choć prezes Dzedzej deklarował chęć walki o play-off, to w innym wywiadzie stwierdził, że mieliśmy budżet na poziomie 12-14 miejsca w lidze. Patrząc z tej perspektywy, to nie uważam, żeby to było wielkie rozczarowanie. O takim można mówić wtedy, gdy zespół ma kasę na poziomie pierwszej czwórki, a nie robi play-off. Choć oczywiście celem były play-off, więc rozczarowanie na pewno jest.
Jakiej gry możemy się spodziewać po Starcie Lublin?
To będzie nowe rozdanie. Chcemy grać inteligentną i mądrą koszykówkę, która będzie wymuszała błędy u rywali. Nie chcemy popełniać aż tylu prostych strat, zależy mi na tym, by zespół dobrze kontrolował piłkę. Naszym dużym atutem będzie fizyczność. Mamy kim straszyć. Myślę, że wszystko wykrystalizuje się w momencie jak zamkniemy skład i w okresie przygotowawczym. Wtedy też będzie można więcej powiedzieć.
Zobacz także:
Filip Dylewicz: Kończę. Nie jestem legendą
Miało być inaczej. Gortat: To kompromitacja
"Anwil? To był win-win". Wiemy, kto z Polski zagra w rozgrywkach ENBL!
Nowa gwiazda polskiej ligi? Ekspert nie ma wątpliwości