Te słowa usłyszał od Milicicia. Mówi, jak zachował się klub [WYWIAD]

Materiały prasowe / Facebook / KOSZ KADRA / Na zdjęciu: Michał Kolenda
Materiały prasowe / Facebook / KOSZ KADRA / Na zdjęciu: Michał Kolenda

- "Masz być gotowy w każdym momencie" - usłyszałem od trenera Milicicia na lotnisku w Atenach. Zostałem skreślony, ale nie płaczę z tego powodu. Teraz czas nowy rozdział: inwestycję w samego siebie - mówi Michał Kolenda.

Na samym finiszu - tuż przed meczami z Chorwacją, Austrią i EuroBasketem - Michał Kolenda był jednym z dwóch koszykarzy, którzy zostali skreśleni przez trenera Igora Milicicia. W ich miejsce pojawił się A.J. Slaughter, który w ostatnim czasie przechodził rehabilitację po urazie stawu skokowego. Koszykarz Trefla Sopot - mimo że był z kadrą od początku przygotowań, nie jest rozczarowany, rozumie decyzję trenera. Jak sam podkreśla: "akceptuję ją i idę do przodu". Teraz zaczyna nowy rozdział w życiu: inwestycję w samego siebie.

Przypomnijmy, że to było jedno z gorętszych nazwisk na rynku. Michałem Kolendą, który mógł odejść z Trefla przy braku gry w europejskich pucharach, interesowały się najlepsze zespoły w kraju: Śląsk Wrocław, Legia Warszawa czy Anwil Włocławek. Miał na stole konkretne propozycje z tych klubów, ale ostatecznie pozostał w Treflu, z którym podpisał nową, trzyletnią umowę. Nam mówi, jak zachowali się szefowie sopockiego klubu.

- Trefl zachował się wyśmienicie. Klub zrobił wszystko, bym został na dłużej. Otrzymałem bardzo korzystne warunki nowego kontraktu. Długo się nie zastanawiałem. Jestem bardzo zadowolony, że zostaję na dłużej w Treflu, zwłaszcza, że rysuje się ciekawa przyszłość przed nami. Liczę na udany sezon i duże postępy w grze indywidualnej - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Na ten dzień czekaliśmy. Tylko spójrz, co zrobiła Anita Włodarczyk


Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy jest pan rozczarowany tym, jak potoczyły się sprawy w reprezentacji Polski?

Michał Kolenda, zawodnik Trefla Sopot i reprezentacji Polski: Nie, dlaczego?

Pytam, bo spędził pan kilka tygodni na zgrupowaniu kadry, a został skreślony na kilka dni przed najważniejszymi meczami: Chorwacją, Austrią i EuroBasketem.

Byłem przez chwilę smutny, ale ten stan szybko minął. Każdy z nas był świadomy tego, że przed kluczowymi meczami nastąpi weryfikacja i dwóch zawodników wypadnie z kadry. Trzeba żyć dalej.

Czy trener Igor Milicić tę decyzję przekazał panu w rozmowie? Jeśli tak, to jaka była jego argumentacja?

Rozmawialiśmy na lotnisku w Atenach, tuż przed wylotem do Polski. To wtedy trener Igor Milicić wziął mnie na bok i powiedział, że na razie mnie w kadrze nie potrzebuje. Przyjąłem to do wiadomości. Jaka była argumentacja? To pozostawię dla siebie.

A to prawda, że ma pan być cały czas na "stand-by"?

Tak. Trener zaznaczył bowiem, że nie do końca wie, jak potoczy się sprawa z A.J. Slaughterem i czy jego zdrowie pozwoli mu na występy na EuroBaskecie. "Masz być gotowy w każdym momencie" - usłyszałem. I taką gotowość też zgłaszam, ale mam nadzieję, że wszystko się potoczy w odpowiedni sposób. Wierzę, że kadra wygra z Chorwacją i Austrią, a później osiągnie sukces na EuroBaskecie. Trzymam kciuki za zespół.

Wspomniał pan A.J. Slaughter, który na zgrupowanie kadry dołączył nieco później. Każdy z was ciężko przepracował ten okres przygotowawczy, pozostawił sporo zdrowia na parkiecie, a na końcu i tak musi ustąpić mu miejsca. Jakie ma pan do tego podejście? To trudne doświadczenie?

Każdy z nas ma świadomość swojej roli w tej reprezentacji. Każdy doskonale wiedział, że A.J. nie mógł rozpocząć zgrupowania z powodu kontuzji, bo przechodził rehabilitację po urazie stawu skokowego. Było pewne, że ktoś się z kadrą pożegna. Wiadomo, że jest to trochę niekomfortowe z tego względu, że pracuje się ciężko przez kilka tygodni, by pomagać reprezentacji Polski, a na końcu się odpada. Ale sport to jest biznes i trzeba mieć tego świadomość. Są dwa wyjścia: albo się to akceptuje i idzie dalej, albo się narzeka.

Pan wybiera opcję?

Zawsze tę samą opcję: akceptacja i pójście dalej.

Ale u trenera Igora Milicicia pełnił pan już ważną rolę w eliminacjach do MŚ.

To prawda. Trener już na samym początku zaznaczył: "biorę cię do kadry, bo chcę, żebyś pełnił ważną rolę. Nie jesteś gościem od zbierania doświadczenia. Masz być ważnym zawodnikiem". Starałem się, robiłem, co mogłem, by pomóc tej reprezentacji. Liczę na dalsze powołania.

Michał Kolenda: Teraz czas na inwestycję w siebie
Michał Kolenda: Teraz czas na inwestycję w siebie

Z jednego systemu w błyskawiczny sposób przeskoczył pan do drugiego, który będzie obowiązywał na co dzień w trakcie sezonu. Czy można w jakikolwiek sposób porównać systemy trenerów: Milicicia i Tabaka?

Są pewne podobieństwa. W koszykówce nic nowego raczej się nie odkryje, zwraca się po prostu na detale i szczegóły. Obaj wymagają agresywnej gry. Największe różnice są w systemach defensywnych. U trenera Milicicia wygląda to inaczej, trener Tabak ma z kolei swoje założenia. Nieco inaczej wygląda system pomocy w obronie. Ale to kwestia adaptacji. Ten proces nie trwa długo, maksymalnie 2-3 dni. Po tym czasie 90 procent sytuacji jesteś w stanie zrozumieć, te 10 procent to kwestia detali, o których wcześniej wspomniałem. To przychodzi z czasem, gdy grupa się zgrywa i zaczyna się wzajemnie rozumieć.

Czy prawdą jest, że wakacje były gorącym okresem w życiu Michała Kolendy?

Tak, sporo się działo. Ale to dobrze, bo lubię, jak coś się dzieje. Okres reprezentacyjny w czerwcu, później trochę wolnego, wyjazd wakacyjny, później znów zgrupowanie kadry w sierpniu. Mi się bardzo podobało.

Była jeszcze jedna gorąca kwestia: wybór klubu na kolejne lata.

Tak, ale to było w trakcie zgrupowania kadry w czerwcu. Prawdą jest, że kilka mocnych klubów w Polsce mnie chciało, ale postawiłem na pracę z trenerem Tabakiem. Wiem, że nie ma europejskich pucharów, ale pobyt w Sopocie traktuję jako dużą inwestycję w siebie. Nigdy nie miałem do czynienia z takim trenerem. To jeden z najlepszych szkoleniowców, którzy pracowali w ostatnim czasie w polskiej lidze. Myślę, że po tych dwóch dniach pozyskałem tyle wiedzy, że to aż trudno ogarnąć. Nikt wcześniej w ogóle nie zwracał uwagi na takie detale i szczegóły. To jest imponujące. Już teraz wiem, że podjąłem dobrą decyzję.

Chciałbym zapytać o podejście klubu z Sopotu, który - po informacji o braku gry w EuroCupie - przedstawił nową, lukratywną ofertę na kolejne sezony. Jak pan zareagował?

Trefl zachował się wyśmienicie. Klub zrobił wszystko, bym został na dłużej. Otrzymałem bardzo korzystne warunki nowego kontraktu. Długo się nie zastanawiałem. Jestem bardzo zadowolony, że zostaję na dłużej w Treflu, zwłaszcza, że rysuje się ciekawa przyszłość przed nami. Liczę na udany sezon i duże postępy w grze indywidualnej.

Jak wyglądała rozmowa z trenerem Tabakiem jeszcze przed podpisaniem umowy? Czym przekonał?

To była merytoryczna i treściwa rozmowa, która trwała... 10 minut. Trener był bardzo konkretny i tym mi mocno zaimponował. Była rozmowa o pracy i decyzjach. Usłyszałem: "Michał, chcę ciebie w drużynie". Trenerowi zależy na tym, bym został w drużynie.



Zobacz także:
Łukasz Kolenda: Polakom nie jest łatwo wyjechać [WYWIAD]
Brat gwiazdy wyjaśnia zamieszanie. To dlatego odrzucił ofertę
Amerykanin doczekał się, Andrzej Duda zrobił to!
Josip Sobin: Być w idealnym miejscu [WYWIAD]

Źródło artykułu: