To miała być wielka promocja polskiej koszykówki. Władze Energa Basket Ligi i liczni dziennikarze zapowiadali starcie Legii Warszawa ze WKS-em Śląskiem Wrocław jako rewanż za finał z minionego sezonu. "Włączcie Polsat Sport Extra, warto!" - pisano w mediach społecznościowych.
Przedstawiciele stołecznego klubu przenieśli nawet spotkanie na halę Torwar, by przyciągnąć większą liczbę kibiców i zadbać o otoczkę tego meczu. Tych finalnie pojawiło się około trzech tysięcy, co było... największym plusem tego wieczoru.
Ale po kolei. Nie ma co ukrywać, że wielu fanów zacierało na ręce na starcie wicemistrza z mistrzem Polski. "To będzie wielki mecz na Torwarze" - można było przeczytać na Twitterze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
Niestety gdy wybiła 20, to pojawiły się problemy i to... gigantyczne.
Na wysokości zadania nie stanęła telewizja Polsat. Jakość transmisji z pierwszej połowy wołała o pomstę do nieba. Zamiast płynnej transmisji HD, widzieliśmy zacinające się obrazki, a w pewnych momentach nie było nawet sygnału!
Fani byli wściekli, że doszło do awarii utrudniającej, a nawet uniemożliwiającej oglądanie transmisji. W sieci pojawiło się mnóstwo ostrych komentarzy pod adresem stacji. Bardzo mocny wpis na Twitterze zamieścił m.in. Jacek Jakubowski, który w przeszłości pełnił funkcję prezesa PLK i PZKosz. Nie gryzł się w język, gdy widział jakość transmisji w telewizji Polsat.
"Oglądam, a właściwie chciałbym obejrzeć szlagier tej kolejki i rundy PLK. Ale to co dzieje się z transmisją woła o pomstę do nieba. Jakość techniczna jaką Polsat Sport nam serwuje, to czysta dywersja dyscypliny!" - napisał na Twitterze Jacek Jakubowski.
Po chwili dorzucił kolejny wpis, który zrobił wielką furorę w sieci. Nawiązywał on do poziomu spotkania i... transmisji. "Co można powiedzieć o meczu Legia Śląsk po pierwszych dwóch kwartach? Był bardzo zacięty" - podkreślił Jakubowski. Jego post polubiło prawie 400 osób na Twitterze.
Władze Polskiej Ligi Koszykówki nie zajęły jak na razie stanowiska w sprawie fatalnego przekazu pierwszej połowy (w drugiej nie było już żadnych problemów) meczu rozgrywanego na Torwarze.
To nie był jedyny problem w czwartkowy wieczór. W trakcie meczu nie działały też statystyki na oficjalnej stronie ligowej, problemy były też na konferencji prasowej. Kibice w serwisie YouTube transmisję mogą obejrzeć (od tego sezonu konferencję są nagrywane na żywo), ale... nie usłyszą tego, co mieli do powiedzenia bohaterowie czwartkowych wydarzeń. Zawiódł bowiem dźwięk (Legia zna już powody usterki, w następnym meczu ma być naprawiona).
Słabiutki poziom meczu
"Miał być hit, na razie niestety jest kit. Piszecie, że transmisja do bani, statystyki nie działają, dobrej gry praktycznie nie ma, pod koszem grzyb za grzybem" - napisał po pierwszej połowie Łukasz Cegliński z serwisu sport.pl.
Nie ma co ukrywać, że zawodnicy - mówiąc delikatnie - również nie stanęli na wysokości zadania. Kibice łapali się za głowy, gdy koszykarze pudłowali rzut za rzutem i to z łatwych pozycji. Skuteczność stała na koszmarnym poziomie. Gwiazdy Legii: Devyn Marble, Ray McCallum i Travis Leslie trafiły tylko... 13 z 40 rzutów z gry. Mylił się też Geoffrey Groselle (4/10 z gry, 1/4 za 1).
Goście z Wrocławia trafili tylko... 4 rzuty z dystansu na 16 prób. Mimo tak niskiego wskaźnika byli w stanie wywieźć bardzo cenne zwycięstwo z Warszawy (76:63). Mistrzów Polski do wygranej poprowadził Jeremiah Martin, autor 24 punktów (do tego 9 zbiórek i 4 asysty). To on przeprowadził kluczowe akcje w tym spotkaniu.
- Przepraszam kibiców, bo to nie była koszykówka, którą chcielibyśmy grać. Dziękujemy, że tak licznie się stawili, ale my nie stanęliśmy na wysokości zadania. Można przegrać, ale chciałbym widzieć, że gramy z większą energią - mówił po meczu Wojciech Kamiński. Co prawda to dopiero początek sezonu, ale w stolicy mają nad czym myśleć, zwłaszcza, że w poniedziałek zaczynają się rozgrywki Basketball Champions League. Legia zagra u siebie z Hapoelem UNET Holon.
- To nie był nasz dzień, to nie był dzień Legii, było trudno trafiać. Gdy Legia wyszła na prowadzenie, szukaliśmy sposobu na wygranie, znaleźliśmy Martina, ale inni zawodnicy mu pomagali. Ogólnie nie szło nam rzutowo, to był słaby mecz - mówił z kolei Andrej Urlep.
Jego Śląsk za tydzień w piątek zagra we Włocławku z Anwilem, kilka dni później rozpocznie udział w rozgrywkach EuroCup. Pierwszym rywalem wrocławian będzie Herbalife Gran Canaria, w szeregach której grają Polacy: A.J. Slaughter i Aleksander Balcerowski.
Legia Warszawa po dwóch meczach sezonu ma bilans 1:1, Śląsk Wrocław jak na razie ma komplet zwycięstw (2:0).
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Kacper Gordon: Mam papiery na grę w PLK
Mateusz Ponitka: Bez czekania na NBA
Żan Tabak: Polska liga nie jest atrakcyjna
Tyle wydali na obcokrajowców. Kadrowicz pomagał budować skład