[b]
[/b]19-letni Jeremy Sochan jest czwartym Polakiem w historii, który prezentuje swoje umiejętnościach na parkietach NBA. Koszykarz został wybrany z 9. numerem draftu przez San Antonio Spurs. W debiutanckim sezonie radzi sobie bardzo przyzwoicie, notuje średnio w każdym meczu prawie 8 punktów i 4 zbiórki. Do sieci regularnie trafiają zagrania z jego popisowymi akcjami. Marcin Gortat, który ma za sobą 12 sezonów w NBA, pozytywnie się o nim wypowiada, też na bazie zebranych opinii na jego temat w Stanach Zjednoczonych. W rozmowie z WP SportoweFakty zwraca się do polskich kibiców z małym apelem.
- Myślę, że pełna ocena jego możliwości przyjdzie za 3-4 lata. On w tym momencie nie musi się o nic martwić, najważniejsze, by ciężko pracował i słuchał starszych w zespole, czerpał od nich jak najwięcej. Super, że dostaje minuty gry, widać, że trener Popovich ma do niego zaufanie. Niech się w ogóle nie przejmuje tym, co ludzie o nim piszą w mediach czy na Twitterze - podkreśla Gortat, który obecnie pracuje jako trener-konsultant w Washington Wizards. Ten wątek też poruszamy w rozmowie.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak w Stanach Zjednoczonych komentowane są występy Jeremy'ego Sochana? Dużo się o nim mówi?
Marcin Gortat, były koszykarz czterech klubów NBA i reprezentacji Polski: Trzeba zwrócić uwagę na to, że w NBA jest na tyle dużo zawodników, że to zainteresowanie rozkłada się. Gdy w drużynie wspomnę jego nazwisko, to oczywiście wszyscy wiedzą, że był wybrany z 9. numerem w drafcie, ale za wiele o jego grze nie mówią. Nie jest w gronie tych "pierwszoroczniaków", którzy imponują statystykami i grają na bardzo wysokim poziomie. Najważniejsze jednak, że cały czas jest w grze i zbiera cenne doświadczenie. U nas w kraju mówi się o nim zdecydowanie więcej - np. na Twitterze, ale to całkowicie normalne, bo Jeremy jest jednym Polakiem w NBA. Czasami dostrzegam jednak pewne szaleństwo.
Co ma pan na myśli? Jak pan do tego podchodzi?
To jest oczywiście potrzebne, bo trzeba promować tę dyscyplinę, trzeba mówić o niej jak najwięcej. Nie ma co ukrywać, że wszyscy czekaliśmy na ten moment, gdy zobaczymy kolejnego Polaka w NBA, ale czasami na siłę szukamy pozytywów w jego grze. Nie we wszystkich meczach imponuje i trzeba o tym pamiętać, bo taka jest droga do tego, by zdobył doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości. Ten chłopak ma 19 lat. On ma przed sobą mnóstwo lat grania, nie oceniajmy go po jednym czy drugim meczu. Uważam, że z jego oceną trzeba poczekać kilka dobrych lat!
ZOBACZ WIDEO: Hit sieci. Siedział na trybunach, wziął piłkę i zrobił to
Aż tak?
Tak uważam. Myślę, że pełna ocena jego możliwości przyjdzie za 3-4 lata. On w tym momencie nie musi się o nic martwić, najważniejsze, by ciężko pracował i słuchał starszych w zespole, czerpał od nich jak najwięcej. Super, że dostaje minuty gry, widać, że trener Popovich ma do niego zaufanie. Niech się w ogóle nie przejmuje tym, co ludzie o nim piszą w mediach czy na Twitterze.
Sochan ma papiery na wielkie granie w NBA?
Sam numer w drafcie mówi o tym, że powinien przez wiele lat grać na dobrym poziomie w NBA. Ale trzeba mieć też na uwadze fakt, że nie takie talenty - niestety - po roku czy dwóch przepadały. Dlatego takim pompowaniem możemy mu zrobić krzywdę. Nie chcę się wypowiadać w sprawie, czy on będzie gwiazdą w NBA. Poczekajmy.
Czy jego obóz kontaktował się z panem w ostatnim czasie?
Nie, ale to też nie jest tak, że ja czekam na ten kontakt. Będzie chciał, to zadzwoni. To jest jego decyzja, ma swoich ludzi, z którymi on na co dzień pracuje. Trzeba zwrócić uwagę na to, że teraz - w trakcie sezonu - ten kontakt mógłby zostać źle odebrany, bo jestem przecież pracownikiem innego klubu: Washington Wizards. Warto dodać, że mam sporo znajomych w Spurs, z którymi kiedyś grałem i funkcjonowałem na co dzień.
Co mówią o Sochanie? Jaki jest?
Mówią, że to dobry i miły chłopak. Pozytywnie się o nim wypowiadają. Wszyscy podkreślają, że ma ogromny potencjał i dobre ciało do koszykówki.
W ostatnich dniach mogliśmy przeczytać informację o pana powrocie do Washington Wizards w roli trenera-konsultanta do pracy z wysokimi zawodnikami. Jak do tego doszło?
Pomagam mojej rodzinie. Tak właśnie traktuję Washington Wizards, klub, w którym spędziłem fantastyczny okres w karierze. Jestem - tak jak wspomniałeś - trenerem-konsultantem, pomagam wysokim zawodnikom na treningach, gdy drużyna jest na miejscu w Waszyngtonie. Można powiedzieć, że jestem pracownikiem klubu, choć nie mamy podpisanej żadnej umowy. Jak na razie daliśmy sobie czas, by sprawdzić, jak funkcjonuje ten układ. Później przyjdzie czas na konkretne decyzje.
Nie chciałby pan na stałe dołączyć do sztabu szkoleniowego Wizards i być związany ponownie kontraktem z klubem NBA?
Teraz nie mógłbym zadeklarować się na dziewięć miesięcy. Pamiętajmy, że z tym - oprócz codziennej pracy z zawodnikami - wiąże się także podróżowanie z z zespołem po Stanach Zjednoczonych. Na ten moment nie byłbym w stanie tego wszystkiego połączyć. Być może w przyszłości, nie mówię "nie".
Praca w roli trenera-konsultanta jest dla pana ekscytująca?
Tak. Jest to bardzo ciekawe i rozwijające zajęcie. Cieszę się, że znów mam stały kontakt z koszykówką. Zwłaszcza że mogę pracować z zawodnikami, którzy są już gotowi do gry, choć nadal mają sporo przestrzeni do rozwoju. Oczywiście nie mam na myśli naszego weterana Taja Gibsona. Z nim nie trenuję, z nim to rozmawiam z boku, wymieniamy się doświadczeniami, często jest dużo żartów. Z Kristapsem Porziņģisem jest już nieco inaczej, podpowiadam mu, jak może zachować się w pewnych sytuacjach. Najwięcej czasu spędzam z młodymi ludźmi: Danielem Gaffordem i trzema zawodnikami z G-League. Pomagam też w niektórych sytuacjach graczom z innych pozycji, by jak najlepiej odtworzyć warunki meczowe i podnieść poziom treningu.
Czy młodzi zawodnicy chcą słuchać weterana Marcina Gortata? Jakie uwagi pan im przekazuje?
Staram się z nimi dużo rozmawiać, choć nie można w jednym momencie przekazać zbyt dużo wiedzy. Umysł rejestruje tylko część informacji, więc trzeba to wszystko umiejętnie dawkować. Budowanie zawodnika to długotrwały proces, zarówno w kwestii sportowej i mentalnej. Staram się tak to planować, by każdy z nich był zadowolony i wyciągnął coś dla siebie. Też trzeba pamiętać o tym, że jak drużyna gra dwa mecze w ciągu dwóch dni, to nie jesteśmy w stanie za dużo zrobić na treningach. To są bardziej zajęcia wyrównawcze dla zawodników, którzy mniej grali lub wcale.
______
Gortat przez cztery lata grał w Orlando Magic, kolejne trzy w Phoenix Suns, następnie pięć w Wizards (z tym klubem związany jest do dzisiaj). Ostatni rok spędził w Los Angeles Clippers. Łącznie rozegrał 806 meczów w sezonie regularnym i 86 w fazie play-off, w tym jeden w finale NBA. W szczytowej formie nie opuścił żadnego spotkania. Jest idealnym wzorem dla innych, że poprzez tytaniczną pracą można zajść daleko w sporcie. Jego etyka pracy pozwoliła mu utrzymać się na poziomie NBA aż przez 12 lat.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Wyrasta na gwiazdę ligi. Wszyscy pytają o przyszłość
Billy Garrett, gwiazda ligi: Polska wiele mi dała
Takiego lidera chcieli. To była droga transakcja
Nemanja Djurisić: Kulig przykładem, Stal? Walczy o złoto!