To był jeden z najbardziej zaskakujących ruchów w letnim okresie transferowym w Energa Basket Lidze. Zacznijmy od tego, że Sherron Dorsey-Walker miał być pierwszym obcokrajowcem w zespole Kinga Szczecin na sezon 2022/2023.
Klub podpisał kontrakt z Amerykaninem jeszcze w trakcie minionych rozgrywek, ale - co warto dodać - zawierając także opcję buy-outu (możliwego odejścia w przypadku wpłynięcia oferty z innego klubu). Dorsey-Walker - ku zaskoczeniu wielu - skorzystał z tej opcji i postanowił związać się umową z Polskim Cukrem Startem Lublin, który - wg. naszych informacji - zaoferował mu lepsze warunki finansowe.
Wydawało się, że skoro zawodnik miał zapisaną kwotę buy-outu, to nie będzie to skomplikowana operacja i strony (razem z agencją) szybko uzyskają porozumienie. Lublinianie 6 lipca odtrąbili sukces w postaci podpisanego kontraktu z 29-letnim zawodnikiem. Sęk w tym, że... na tamten moment sprawa nie była zakończona. Szczecinianie przekonywali, że zapisana w umowie kwota buy-outu nie wpłynęła na konto klubu i tym samym koszykarz nie może odejść do innego zespołu.
ZOBACZ WIDEO: Gamrot szczery do bólu. To dlatego przegrał walkę na gali UFC
Przez kilka kolejnych tygodni trwała saga transferowa pt. "gdzie zagra Dorsey-Walker?". Wynikało to z faktu, że były rozbieżności na linii Start Lublin - agencja zawodnika w kwestii, kto powinien dokonać wpłaty na konto szczecińskiego klubu (nie było to dokładnie sprecyzowane w umowie). O tym mówił trener Artur Gronek w rozmowie z WP SportoweFakty, która ukazała się na początku sierpnia.
- Nie zostały wszystkie kwestie biznesowe dopięte w taki sposób, w jaki powinny być załatwione. Teraz musimy czekać na rozwój wydarzeń i na to, że władze obu klubów plus agencja zawodnika dojdą do porozumienia. To jest proces, który jest coraz bliżej końca - tłumaczył.
Wiemy, że te przeciągające się negocjacje wpłynęły na... wysokość buy-outu. Sytuacja wyglądała tak, że w umowie Dorsey-Walkera (do 10 lipca) była zapisana kwota w wysokości 5 tys. dolarów. Gdy ten termin minął, warunki finansowe - zgodnie z warunkami kontraktu - dyktował klub ze Szczecina.
Ten - wiedząc, że Amerykanin nie wróci do zespołu - podwyższył kwotę do... 20 tys. dolarów. I na tej kwocie stanęło (większą część zapłacił klub z Lublina). Gdy strony uzyskały porozumienie, przedstawiciele Kinga oficjalnie ogłosili, że Dorsey-Walker odchodzi z klubu i przenosi się do innego pracodawcy.
Nie ma co ukrywać, że 20 tys. dolarów to całkiem spora kwota jak na polskie warunki. Dla porównania: w ostatnich dniach Anwil Włocławek za około 15 tys. dolarów wykupił Lee Moore'a z Sokoła Łańcut (nie było zapisanej kwoty buy-outu)
Co na to zawodnik?
W Szczecinie oczywiście żałowano, że taki zawodnik opuszcza drużynę, ale ze zrozumieniem przyjęto jego decyzję. Nikt nie chciał stawać mu na drodze, nawet mimo problemów w uzyskaniu porozumienia w kwestii buy-outu. Trener Arkadiusz Miłoszewski bardzo docenia fakt, że koszykarz drugą część minionego sezonu grał z kontuzją. Nie narzekał na ból, wychodził na parkiet i starał się wykonywać jego polecenia.
- Na pewno szkoda, że taki zawodnik jak Sherron opuścił zespół. To przede wszystkim świetny człowiek. Poświęcił dla naszego zespołu swoje zdrowie, bo wszyscy wiemy, że grał z kontuzją, co pozwoliło nam dokończyć sezon. Za to będziemy mu wdzięczni. Zmienił klub, a my musimy to uszanować - podkreśla Arkadiusz Miłoszewski.
W ostatnich dniach zapytaliśmy też samego zawodnika o okoliczności transferu ze Szczecina do Lublina. Ten nie był jednak zbyt rozmowny w tej kwestii. Prosił, by skupić się na sprawach obecnych, a przeszłość odciąć grubą kreską.
- Cała sprawa faktycznie była nieco szalona, ale taki jest ten biznes, lepiej do tego przywyknąć. To już było, proszę nie wracajmy do przeszłości. Jestem szczęśliwy w Lublinie - powiedział nam Dorsey-Walker.
- Te dwa sezony w Polsce pokazały mi, że warto tutaj zostać i budować swoją markę. W obu klubach byłem dobrze traktowany, na nic nie mogłem narzekać, więc chciałem kontynuować swoją koszykarską podróż w Polsce. Podoba mi się tutaj, ludzie są mili i pomocni - dodał Amerykanin.
Gronek chciał takiego lidera
Nie jest tajemnicą, że za przenosinami 29-letniego Dorsey-Walkera do Startu (powrót do tego klubu, grał w nim w sezonie 2020/2021) stoi trener Artur Gronek, który latem podpisał z lubelskim klubem 3-letnią umowę. Polski szkoleniowiec bardzo chciał go w swojej układance, widział w nim lidera, który poprowadzi zespół do fazy play-off. Gronek mocno komplementuje umiejętności Amerykanina i jest przekonany, że taki zawodnik byłby przydatny w każdej drużynie w polskiej lidze.
- Lubię jego wszechstronność, ma ogromne możliwości gry z piłką i bez piłki, do tego umie rozgrywać pick&rolle, myślę, że spokojnie poradziłby sobie - przez kilka minut - także na pozycji rozgrywającego. Do tego dochodzą takie elementy jak charakter, etyka pracy i duże doświadczenie. To jest gracz, który byłby przydatny w każdym zespole w polskiej lidze - nie ukrywa polski szkoleniowiec.
- Podoba mi się fakt, że trener widzi mnie w dużej lidze, czuję się jednym z liderów tego zespołu. To duża odpowiedzialność, ale i wyzwanie, którego potrzebowałem - przyznał Dorsey-Walker w rozmowie z WP SportoweFakty.
Pisaliśmy o dużych pieniądzach przy wykupie jego umowy z Kinga, ale śmiało można powiedzieć, że był to strzał w dziesiątkę lublinian, którzy zyskali lidera z prawdziwego zdarzenia. Amerykanin notuje rewelacyjne statystyki na początku sezonu. Rozpoczął od 33 punktów przeciwko Enea Abramczyk Astorii, później było 24 z GTK i 18 z Treflem. W żadnym z sześciu spotkań nie zszedł poniżej 15 pkt - jego średnia punktowa w tym momencie wynosi "21", co daje mu 2. miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców w Energa Basket Lidze.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Przez Warszawę do NBA. Udany debiut Polaka
Mateusz Ponitka: Bez czekania na NBA
Ray McCallum o Polaku w NBA: Trafił idealnie
Krzysztof Szubarga: Jako trener widzę więcej