"Wielu nas skreślało". Trener Anwilu mówi o odbudowie

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Frasunkiewicz i Łączyński
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Frasunkiewicz i Łączyński

- Zapomina się, że mieliśmy duże problemy na początku poprzedniego sezonu. Mówiło się o dużych zawirowaniach, a my wygraliśmy rozgrywki ENBL i zdobyliśmy brązowy medal w PLK. Ten moment na długo zapamiętam - mówi Przemysław Frasunkiewicz.

Powoli dobiega końca rok 2022, który okazał się bardzo udany dla Anwilu Włocławek. Klub z Kujaw - mimo że nadal realizuje plan naprawczy - wygrał rozgrywki European North Basketball League (turniej finałowy był rozgrywany we Włocławku) i zdobył brązowy medal w Energa Basket Lidze, pokonując w "małym finale" Czarnych Słupsk. Do tego kilku zawodników - pod wodzą trenera Przemysława Frasunkiewicza, który prowadzi zespół od stycznia 2021 roku - wypromowało się pod względem sportowym i finansowym.

Luke Petrasek otrzymał sporą podwyżkę we Włocławku, Jonah Mathews trafił do Euroligi, James Bell gra w Japonii za duże pieniądze, a Marcin Woroniecki stał się graczem na poziomie PLK. Polski szkoleniowiec cieszy się z osiągniętych sukcesów w ostatnich miesiącach, nie ukrywa, że moment celebracji w Słupsku po meczu o brązowy medal na długo zapamięta. To był ten "magiczny moment" tego roku.

- Był taki moment, gdy wielu nas skreślało. Było to po Pucharze Polski. Zapomina się, że mieliśmy duże problemy na początku poprzedniego sezonu. Mówiło się o dużych zawirowaniach, a nam udało się wygrać rozgrywki ENBL i zdobyć brązowy medal w PLK. Ten moment na długo zapamiętam. To był szczególny moment. Cały czas jesteśmy w momencie odbudowy. To proces, który trwa. Prezes Pszczółkowski wykonuje świetną pracę, sponsorzy nas świetnie wspierają - mówi Frasunkiewicz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Wspomniany Łukasz Pszczółkowski podjął się nie lada wyzwania. W czerwcu, gdy objął stanowisko prezesa KK Włocławek (zastąpił Arkadiusza Lewandowskiego), musiał nie tylko realizować plan naprawczy, ale też sprostać dużym celom sportowym. - Pozostają kwestie, które należy uporządkować i zakończyć. Idziemy w dobrym kierunku, ale jednocześnie mamy do zrealizowania cele sportowe w tym sezonie i o tym absolutnie nie zapominamy - mówił w wywiadzie dla WP SportoweFakty.

Nie jest tajemnicą, że po ostatnim sezonie apetyty włocławskich kibiców zostały mocno rozbudzone, niektórzy przebąiwali nawet o zdobyciu mistrzostwa Polski. To jednak łatwe nie będzie, bo konkurencja w obecnych rozgrywkach jest bardzo silna. Wymienia się aż pięć zespołów, które aspirują do miana złotego medalisty. W tym gronie oczywiście też jest Anwil Włocławek.

Choć należy pamiętać, że klub - z racji realizowanego planu naprawczego - nie może sobie teraz pozwolić na zatrudnienie zawodnika (nowego podkoszowego) z wysokiej półki finansowej. Każda złotówka jest w tym momencie dokładnie oglądana. Słyszymy, że Anwil Włocławek - na zakontraktowanie podkoszowego, który stworzy duet z Josipem Sobinem - ma przeznaczyć około 6 tys. dolarów.

- Mecz z Treflem Sopot pokazał, czego nam konkretnie brakuje. Rynek jest jednak ubogi i mogę powiedzieć, że na pewno nie znajdziemy gracza idealnego. To jest praktycznie niemożliwe na tym etapie rozgrywek. Nawet przy zapłaceniu gigantycznych pieniędzy nie ma pewności, czy by to się udało zrealizować. Postaramy się dołożyć takiego zawodnika, który nam pomoże, wszystko musi być przemyślane. Być może go zatrudnimy za kilka dni, a może za miesiąc - twierdzi polski trener.

"Nie widzę słabych punktów"

Anwil Włocławek w ostatnich tygodniach jest na fali wznoszącej. Wygrał 11 z 13 meczów, budując swoją pozycję w rozgrywkach PLK i FIBA Europe Cup (bilans 2:0 w II fazie). Ten wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby nie porażka w przedświątecznym spotkaniu z Treflem Sopot. Do pełni szczęścia zabrakło niewiele, bo sopocianie zwyciężyli w Hali Mistrzów 83:80. Decydujący rzut oddał Andrzej Pluta jr., który zrobił to na oczach taty Andrzeja, honorowanego tego dnia przez włocławski klubu.

- Kto miał trafić taki rzut jak nie on? Tak to już jest, że gdy honorowaliśmy tatę Andrzeja, to syn oddał rzut na zwycięstwo. Dlatego też sport jest piękny, bo takie historie budują legendy - uśmiecha się trener włocławian.

- Zagraliśmy na maksimum swoich możliwości, a nawet może trochę wyżej. Mecz był bardzo fizyczny, mieliśmy z tym początkowo problemy, ale w trakcie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Też dzięki wsparciu publiczności chłopcy się przebudzili w drugiej połowie i zaczęli odrabiać straty - podkreśla Frasunkiewicz.

- Mieliśmy świetną serię 11 zwycięstw w 12 spotkaniach i bardzo się na ten mecz z Treflem Sopot nastawialiśmy, ale ciężko nam było się rozruszać, gdy 48 godzin wcześniej wygraliśmy mecz w ramach FIBA Europe Cup w Rumunii. Ale i tak chylę czoła przed zawodnikami, którzy naprawdę wykonali dużo pracy w trakcie tego piątkowego spotkania. Ostatecznie o wszystkim decydował jeden rzut - dodaje polski szkoleniowiec.

Frasunkiewicz: Nie mamy słabych punktów w obronie
Frasunkiewicz: Nie mamy słabych punktów w obronie

Frasunkiewicz nie ukrywa, że kluczem do sukcesów włocławian jest agresywna i twarda defensywa. Anwil - w zaawansowanych statystykach - ma w tym momencie 4. obronę w lidze. Włocławianie na 100 posiadań tracą 104,4 pkt, nieco lepsze w tym elemencie są zespoły ze Słupska, Wrocławia i Warszawy. To nie przypadek, że drużyna z Kujaw tak dobrze broni. Trener Frasunkiewicz od samego początku deklarował, że jego ekipa ma mieć defensywny charakter.

- Generalnie bronimy dobrze jako zespół. Nie widzę w naszej obronie słabych punktów. Ale to akurat mnie nie dziwi, bo w ten sposób budujemy zespół przed sezonem. Zawsze patrzymy, jak dany zawodnik radzi sobie w defensywie, jakie ma zachowania w obronie. Nie chodzi tutaj o zbiórkę czy przechwyty, ale bardziej o rozumienie sytuacji na boisku i kwestię poświęcenia się dla dobra zespołu - podkreśla.

Amerykanin wystrzelił

Warto odnotować, że w świetnej formie w ostatnich meczach jest Amerykanin Phil Greene IV, który - po transferze Lee Moore'a - został przesunięty na pozycję rzucającego obrońcy i w pełni może skupić się na tym, co robi najlepiej, czyli zdobywaniu punktów. W spotkaniu z rumuńską Oradeą wręcz błyszczał na parkiecie, zdobywając 17 punktów (5/8 za 3). Podobnie było w starciu z Treflem Sopot, gdy uzyskał 23 pkt. Amerykanin trafił 9 z 13 rzutów gry, będąc ofensywnym liderem zespołu. To on dał sygnał do odrabiania strat.

Frasunkiewicz oczywiście cieszy się ze świetnej formy Greene'a, ale podkreśla, że ten gracz wykonuje też świetną pracę w defensywie, mocno uprzykrzając życie rywalom. W Oradei wyłączył z gry Ericka Neala, jednego z liderów miejscowego zespołu. Warto wspomnieć, że Frasunkiewicz i Greene po raz drugi ze sobą współpracują, wcześniej było to w sezonie 2019/2020 w Asseco Arce Gdynia. A dla Amerykanina to trzeci klub w Polsce, bo wcześniej miał też krótki epizod w Treflu Sopot.

- Jestem fanem tego gracza. Widziałem, co kiedyś robił na Lidze Letniej przeciwko graczom, którzy później trafiali do NBA. Wiem, że ludzie teraz doceniają jego kunszt w ofensywie, ale proszę zauważyć, że on w każdym spotkaniu uprzykrza życie rywalom w obronie. Potrafi agresywnie kryć na całym boisku, nie oszczędza się w defensywie. Cieszę się, że go mamy - przyznaje Frasunkiewicz.

Włocławianie z bilansem 8:5 zajmują 4. miejsce w tabeli Energa Basket Ligi. W najbliższy czwartek zmierzą się na wyjeździe z Suzuki Arką Gdynia.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Geoffrey Groselle, gwiazda ligi: To siedzi w głowie
Głośny powrót do Polski. Trener Stali odsłania kulisy
Sporo w niego zainwestowali. W Polsce stał się gwiazdą
Żan Tabak go skreślił. Tak przyjął jego decyzję

Komentarze (0)