Święto koszykówki w Paryżu. Grała tam liga NBA, zwycięstwo Chicago Bulls

Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Nikola Vucevic (Chicago Bulls) w akcji
Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Nikola Vucevic (Chicago Bulls) w akcji

To był wielki dzień dla sympatyków koszykówki z Europy. Liga NBA wróciła na Stary Kontynent po trzech latach przerwy, a mecz pomiędzy Detroit Pistons a Chicago Bulls cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Wygrali go Bulls 126:108.

W tym artykule dowiesz się o:

Halę Accor Arena wypełnił komplet kibiców, czwartkowy mecz Pistons - Bulls obejrzało na żywo 16 tysięcy osób. Trudno się dziwić. To był moment, na który fani w Europie czekali trzy lata. Ostatni mecz sezonu zasadniczego na Starym Kontynencie odbył się w styczniu 2020 roku. Liga NBA w czwartek wróciła do Paryża.

Całemu spotkaniu towarzyszyła świetna atmosfera, a na trybunach zasiadły znane osobistości, jak słynny Magic Johnson, kierowcy Formuły 1 Charles Leclerc, Esteban Ocon i Pierre Gasly czy legendy francuskiej koszykówki między innymi Tony Parker i Joakim Noah. Był też wchodzący gwiazdor "Trójkolorowych" - Victor Wembanyama.

Sam mecz sportowo ułożył się pod dyktando Bulls, którzy prowadzili do przerwy 65:56, a po zmianie stron potwierdzili swoją wyższość, wygrywając ostatecznie 126:108. Zach LaVine rzucił 30 punktów, a DeMar DeRozan, który uporał się z urazem i wrócił do składu po trzech meczach przerwy, zapisał przy swoim nazwisku 26 "oczek" i dziewięć zbiórek.

ZOBACZ WIDEO: Wideo niesie się po sieci. Gwiazdor hip-hopu zrobiłby karierę w NBA?

- Cieszymy się, że tu jesteśmy i możemy reprezentować miasto Detroit, jak i całą ligę NBA. Każdy zdaje sobie sprawę, że trzeba dać z siebie wszystko. To wyjątkowy mecz, aczkolwiek jeśli chodzi o przygotowania, szykowaliśmy się do niego tak, jak do każdego innego - mówił bezpośrednio przed czwartkowym spotkaniem we Francji trener Pistons, Dwane Casey, którego drużyna poniosła 36. porażkę w tym sezonie i jest aktualnie na ostatnim miejscu w Konferencji Wschodniej.

To nie był wieczór Pistons. Trafili tylko 8 na 34 oddane rzuty za trzy i popełnili 15 strat. Chorwat Bojan Bogdanović wywalczył 25 punktów, ale nie wszystkim szło tak dobrze. Isaiah Stewart wykorzystał zaledwie 1 na 10 oddanych rzutów z pola, zawiódł też ulubieniec lokalnych kibiców, Francuz Killian Hayes.

21-latek umieścił w koszu 2 na 13 wykonanych prób (zdobył cztery punkty), spudłował wszystkie sześć rzutów zza łuku, miał co prawda osiem asyst, ale jego występ mimo wszystko okazał się dla miejscowych zawodem.

Bulls pokazali, że są drużyną zdecydowanie bardziej doświadczoną. Mieli na kim polegać. Oprócz LaVine'a i DeRozana, dobrze wypadł także czarnogórski środkowy, Nikola Vucevic, autor double-double (16 punktów, 15 zbiórek).

- Chcemy trzymać się razem. Mieć jeden cel. Ja, jako trener muszę znaleźć sposób, dzięki któremu możemy realizować to, co musimy teraz robić, czyli wygrywać mecze i nakreślić go naszej drużynie - dodawał na przedmeczowej rozmowie z mediami trener Billy Donovan, którego Bulls odnieśli w czwartek drugie z rzędu, a 21. zwycięstwo w sezonie.

Wynik:

Detroit Pistons - Chicago Bulls 108:126 (24:31, 32:34, 23:28, 29:33)
(Bogdanović 25, Diallo 17, Bey 16, Ivey 16 - LaVine 30, DeRozan 26, Vucevic 16)

Z Paryża, Patryk Pankowiak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także: Piąta porażka z rzędu. Co na to trener Anwilu?
King rzuca wyzwania najlepszym. Trener Stali mówi na co zasługuje prezes Król i jego zespół

Komentarze (0)