Oba zespoły przegrały swoje inauguracyjne mecze i w drugiej kolejce upatrywali wygranej. Jarosławianie zaczęli zdecydowanie pewniej niż w meczu z Prokomem, goście zaś nie potrafili wstrzelić się w jarosławski kosz.
Początek spotkania należał do graczy znad Sanu, którzy za sprawą Bartosza Sarzało i Kedrricka Maysa po czterech minutach gry prowadzili 8:2. W tym właśnie czasie z bardzo dobrej strony pokazał się w defensywie Andrzej Misiewicz, który nie zważając na klasę i doświadczenie przeciwnika dwukrotnie zablokował Michaela Ansleya. Trener Wojciech Kamiński widząc nieporadność swojego środkowego postanowił zamienić go na niższego, lecz szybszego Kamila Łączyńskiego - a jako środkowy przesunął się Mariusz Bacik. Widać w tym dniu wysocy koszykarze Polonii nie mieli łatwo. Tym razem wspomniany doświadczony koszykarz nie mógł poradzić sobie z obroną młodego Dariusza Wyki. Stołeczni gracze widząc niemoc pod koszem zdecydowali się na rzuty z obwodu. "Trójkę" trafił Josh Aleksander, z pół dystansu przymierzył dobrze znany z występów z ubiegłego sezonu w Jarosławiu Brandun Hughes, oraz Łączyński i wynik oscylował wokół remisu. Tuż przed zakończeniem pierwszej kwarty dobrą zmianę dał Aleksander Perka i Polonia po 10 minutach gry prowadziła 16:15.
Druga odsłona to seryjna wymiana ciosów. Nieźle prezentował się Łączyński, który swoją zmianą wniósł sporo ożywienia i w 12, minucie celnym rzutem zza linii 6.25 wyprowadził swój zespół na dwupunktowe prowadzenie (21:19). Pozostała część tej kwarty to walka "kosz za kosz" Jeremy`ego Chappela z drużyną z Warszawy, która na długą przerwę schodziła z zaliczką 4. "oczek" (31:27).
Po zmianie stron zgromadzona jarosławska publiczność przecierała oczy ze zdumienia - ich ulubieńcy grali jak natchnieni i to nie tylko w ataku, ale i w obronie. Jarosławianie od samego początku wzięli się za odrabianie strat i w przeciągu minuty doprowadzili do remisu 31:31. W kolejnej akcji goście stracili piłkę a Bartosz Sarzało celnie przymierzył za trzy punkty. Chwilę później ten sam wyczyn dwukrotnie skopiował Wyka i Znicz prowadził już 44:34. Koszykarze ze stolicy swoje pierwsze punkty w tej kwarcie zdobyli po prawie 7 minutach. W samej końcówce podopieczni Kamińskiego po ostrych reprymendach zaczęli zdobywać punkty czym zniwelowali dzielący ich do Znicza dystans. Tuż przed kończącą tą odsłonę syreną zza linii 6.25 w końcu celnie trafił Tomasz Zabłocki i Znicz prowadził po 30. minutach gry 49:31.
W ostatniej kwarcie do gry wrócił Michael Ansley, który w jednej akcji ponownie dwukrotnie został zablokowany, tym razem przez Wykę. Jarosławianie widząc niefrasobliwość gości małymi kroczkami powiększali przewagę, która w 37 minucie po "trójce" Chappela, Zabłockiego i akcji podkoszowej Johna Williamsona wynosiła 17. punktów (62:45) i jak się okazało było to najwyższe prowadzenie gospodarzy. W ostatnich minutach meczu po błędach Kedrricka Maysa - głównie indywidualnej grze rozgrywającego udało się "Czarnym koszulom" odrobić straty do 12 "oczek".
Ostatecznie Znicz Jarosław dzięki dobrej i przede wszystkim skutecznej grze po przerwie odniósł zasłużone zwycięstwa 69:57.
MKS Znicz Jarosław - Polonia Azbud Warszawa 69:57 (15:16, 14:15, 20:10, 20:16)
Znicz Jarosław: J. Chappell 22 (1), B. Sarzało 13 (2), J. Williamson 12, K. Mays 8, D. Wyka 6 (2), T. Zabłocki 6 (2), A. Misiewicz 2, A. Mikołajko 0;
Polonia Warszawa: M. Bacik 12, B. Hughes 11, J. Alexander 7 (1), K. Łączyński 6 (1), M. Kingsley 6, A. Perka 6, M. Nowakowski 5 (1), M. Ansley 4, A. Czujkowski 0, P. Frasunkiewicz 0;