Polak liderem, zespół robi furorę. Żołnierewicz: Pytania o finanse irytują [WYWIAD]
Przemysław Żołnierewicz, zawodnik Enea Zastalu BC i reprezentacji Polski (debiut w lutym). 27-latek rozgrywa świetny sezon, jest wymieniany w gronie najlepszych Polaków w lidze: Uchylę rąbka tajemnicy na sam początek. Mogę zdradzić, że z trenerem Arkadiuszem Miłoszewskim spotkałem się jeszcze w maju w Zielonej Górze po zakończeniu poprzedniego sezonu. Odbyliśmy niezobowiązującą rozmowę.
Już wtedy trener nakreślił mi swoją wizję składu, podpytując przy okazji, jak wygląda moja sytuacja w Enea Zastalu BC. Prawdą jest, że w trakcie trwania rozgrywek rozmawiałem z trenerem kilka razy. Tych telefonów było kilka, ale to jest zupełnie normalne. Trenerzy i kluby dzwonią, bo chcą być zorientowane, jakie są możliwości pozyskania zawodników. Najczęściej były to pytania o finanse. "Płacą wam na czas? Możesz rozwiązać umowę?" - te pytania znam już na pamięć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bus utknął w błocie, a wtedy piłkarze... Zobacz to sam!Te pytania o finanse i możliwości odejścia męczyły, irytowały?
Pytania o płatności na czas są irytujące ze względu na ich liczbę i częstotliwość. Kiedy za dużo się o tym mówi, to ta kwestia staje się denerwująca i męcząca psychicznie. Z kolei pytania o transfery, odejścia są normalne. Nie ma w tym nic dziwnego, że zespoły przeglądają rynek, szukają wzmocnień, podpytują o możliwość przejęcia zawodników. To część tego biznesu. Jeśli ktoś widzi mnie w składzie, to mogę się z tego powodu jedynie cieszyć. Świadczy o tym, że wykonałem dobrą pracę w ostatnich miesiącach i latach.
Czy mogłeś odejść z Zastalu w trakcie sezonu?
Nie. Zapisy w kontrakcie na to nie pozwalały, dlatego też inne kluby jedynie dzwoniły, a nie przedstawiały konkretnych ofert. Nigdy nie doszło do rozmów o finansach.
Kwota buy-outu była wpisana w umowie?
Nie.
Czy rozgrywasz przełomowy sezon w karierze?
To na pewno sezon z największą rolą, też mam najwięcej do powiedzenia w wielu tematach w zespole. Czy koszykarsko? Tu myślę, że jest podobnie, bo przed kontuzją też czułem się bardzo dobrze, grałem na wysokim poziomie.
W tym sezonie - pod wieloma względami - pokazuję się z najlepszej strony, uważam, że gram bardzo wszechstronnie. Czuję, że mam ten luz, taką pewność siebie i mogę zdobywać punkty na wiele sposobów. Mam często piłkę w rękach i mogę decydować o przebiegu danej akcji. Za tym idą dobre wyniki drużyny, co jest dla mnie najważniejsze. Czuję, że moim kolegom z zespołu gra się dobrze i czują się pewnie, kiedy jestem obok nich na boisku, a to moim zdaniem pokazuje prawdziwą wartość zawodnika. Przecież w tym sezonie nie mamy składu za wielkie pieniądze. Trener wyciska wiele potencjału z tego zestawu.
Jesteście rewelacją rozgrywek. Dlaczego ten Zastal jest tak dobry i skuteczny?
Uważam, że mamy zawodników, którzy chcą coś udowodnić. Każdy chce dobrze wypaść i wygrywać. Nie mamy ludzi, którzy już myślą o końcu kariery i nie do końca im zależy na wygrywaniu. Mamy duży głód zwyciężania. Co prawda nie mamy aż tyle ogrania i doświadczenia, co inne ekipy z czołówki, ale jesteśmy bardzo ambitni i zaangażowani.
Play-off?
Już teraz wykonaliśmy kawał dobrej roboty, a play-off może to tylko przypieczętować.
Przed sezonem rozmawiałeś z trenerem Vidinem na temat tak dużej roli w zespole?
Wiedziałem, że będę jedną z ważniejszych postaci. Jednak nie wydaje mi się, że miałem być aż taką ważną postacią w ataku. Na treningach - w trakcie okresu przygotowawczego i na początku sezonu - nie było praktycznie zagrywek na mnie. Ciężar zdobywania punktów i kreowania pozycji miał być na innych zawodnikach. Musiałem wszystkim - włącznie z trenerem - udowodnić, że potrafię grać w koszykówkę i mogę pełnić rolę lidera zespołu. Nikt mi tego nie dał za darmo. To wykuwało się w trakcie sezonu. Musiałem sobie to wszystko sam wywalczyć.
Widzę w tym sezonie u ciebie dużo boiskowej mądrości, wyrachowania i wszechstronności.
Cieszę się, że idziesz w tę stronę, bo osobiście bardzo nie lubię gadania o suchych statystykach. Statystyki to tylko papier. Zawsze przygotowuje się taktycznie i skautingowo do meczów. Czytanie gry, wszechstronność i dobra gra w obronie to zdecydowanie moje silne strony. Uważam, że w wielu meczach moja postawa w defensywie była takim "game-changerem". Widziałem, ile zespołów miało problemy, by środkowi grali przeciwko mnie tyłem czy rozgrywający przodem do kosza.Tak. Te dwa pierwsze lata w Asseco były kluczowe pod względem nauki gry w obronie. Mieliśmy konkretne zasady w defensywie, nad którymi pracowaliśmy na każdym treningu. Trener David Dedek nie odpuszczał, zawsze powtarzał: "wy, młodzi, musicie znać zasady na 100 procent. Inaczej nie będziecie grali". Wszystko było dokładnie analizowane, sprawdzane i punktowane. Teraz - niestety - u młodych zawodników bardzo mi tego brakuje.
Kiedyś był większy nacisk na grę w obronie?
Jak najbardziej. Ostatnio z Sebastianem Kowalczykiem, który też był w Asseco Gdynia, dużo rozmawialiśmy na ten temat. Wspominaliśmy, że jeszcze kilka lat temu mecze kończyły się wynikami po 60-70 punktów. Teraz jest duży przeskok pod względem ofensywnych dokonań.
Skąd u ciebie taka przebojowość w grze? To się po prostu ma czy nabywa się w trakcie kolejnych lat grania?
Myślę, że to kwestia doświadczenia i czytania gry. Jeśli widzę, że mam nad kimś przewagę, to staram się to wykorzystywać, wiedząc, że mam dużą skuteczność w wykańczaniu akcji spod samego kosza. Wieloletnia praca dała mi takie warunki fizyczne, dlatego grzechem byłoby nie korzystanie z nich.
Fizyczność jest coraz bardziej istotna w koszykówce?
Tak. Myślę, że zawodnicy, którzy nie dbają o siebie np. w trakcie trwania wakacji, mają trudniej w osiąganiu zamierzonych celów. Kto nic nie robi, ten się po prostu cofa w sporcie. Trzeba się rozwijać pod względem fizycznym i żywieniowym dbać o regeneracje, sen itp. Jeśli ktoś jest fizyczny, szybki i atletyczny, to naprawdę ma spore korzyści w dzisiejszym sporcie. To idzie w tę stronę.Nie chcę o tym za dużo myśleć. Życie nauczyło mnie tego, by nie wybiegać za daleko do przodu. Poważna kontuzja kolana była solidną lekcją pokory. Teraz twardo stąpam po ziemi, choć oczywiście w tym biznesie trzeba być przygotowanym na różne warianty. Mogę zdradzić, że prowadzę rozmowy z agentami, myślę o ewentualnej współpracy. Jestem na etapie słuchania i analizowania różnych wariantów, w tym ewentualnego wyjazdu za granicę.
Czy to prawda, że w przeszłości otrzymałeś wstępne propozycje z klubów zagranicznych?
Tak. Miałem konkretną propozycję z PRO B (zaplecze francuskiej ekstraklasy). Były też przesłanki o ACB, ale do konkretów nie doszło.
W lutym - w wieku 27 lat - zadebiutowałeś w reprezentacji Polski. Czy byłeś zaskoczony powołaniem do kadry? Jakie to uczucie zagrać w koszulce z orzełkiem na piersi?
Nie byłem zaskoczony powołaniem, jak i nie byłbym zaskoczony jego brakiem. Nie jest tajemnicą, że gra w kadrze i reprezentowanie kraju na arenie międzynarodowej jest celem każdego sportowca. Cieszę się, że mogłem wystąpić w biało-czerwonej koszulce. To był dla mnie ogromny zaszczyt. Zgrupowanie przebiegało w miarę normalnie, też z racji tego, że znałem niemal wszystkich zawodników. Czułem się w miarę swobodnie.
Jak w krótkim odstępie czasu przyswoiłeś wszystkie założenia taktyczne trenera Igora Milicicia?
To nie był dla mnie większy problem. W przeszłości wielokrotnie grałem przeciwko temu trenerowi i doskonale wiedziałem, co on chce osiągnąć w danych sytuacjach boiskowych. Wiedziałem, jak gra w obronie i na czym mu najbardziej zależy. Wcześniej dostałem konkretne wytyczne od trenera Andrzeja Urbana, który w kadrze odgrywa rolę asystenta. Miałem materiały wideo, które dokładnie przestudiowałem. Chciałem być dobrze przygotowanym do zajęć. Myślę, że wyszło całkiem nieźle.
Na koniec. Jest piątkowy wieczór. Co ogląda Przemek Żołnierewicz: Harry'ego Pottera czy mecz koszykówki?
Trudne pytanie. Łączę dwie kwestie. Jestem wielkim fanem Harry'ego Pottera. W trakcie przerw na reklamy, przełączam na koszykówkę i oglądam.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Andrzej Pluta, syn legendy: Zabrać od taty rzut
Kolenda: Erdogan to trener z wysokiej półki. Tymi słowami się kieruje
Żan Tabak. Gra na swoich warunkach [OPINIA]
Takiej umowy z Polsatem jeszcze nie było. Kluby na tym zarobią!