Triumfator FIBA Europe Cup krok od odpadnięcia z walki o medale. King odzyskał przewagę parkietu

Znakomity mecz Kinga Szczecin w Hali Mistrzów! Mimo popełnienia aż 21 strat, goście triumfowali we Włocławku 84:75 i odzyskali tym samym przewagę parkietu w ćwierćfinałowej serii. Szczecinianie w rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzą 2-1.

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki
Zac Cuthbertson w meczu we Włocławku WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Zac Cuthbertson w meczu we Włocławku
Niesamowity mecz Kinga we Włocławku. Bardzo trudno jest wygrać spotkanie, kiedy popełnia się tyle błędów. A jednak! Pomimo aż 21 straconych piłek, goście zdobyli Halę Mistrzów. W końcówce szczecinianie zachowali dużo więcej zimnej krwi i od stanu po 69 wygrali kluczowe fragmenty 15:6. Olbrzymia w tym zasługa zwłaszcza Tony'ego Meiera.

Jak po grudzie szło Anwilowi w jego pierwszym w tegorocznych play-offach meczu przed własną widownią. Włocławianie w I kwarcie mieli bardzo duże problemy ze skutecznością, w tym zwłaszcza jeśli chodzi o próby dystansowe (0/6). Nieźle radził sobie za to "nieobecny" ostatnio Josip Sobin, ale to było za mało.

Z kolei po drugiej stronie aż 14 "oczek" na dzień dobry uzbierali Zac Cuthbertson i Alex Hamilton, który na dodatek popisał się celnym rzutem z połowy na koniec pierwszej ćwiartki. Mądrze grający King w kolejnej odsłonie cały czas kontrolował wydarzenia boiskowe. W pewnym momencie podopieczni Arkadiusza Miłoszewskiego prowadzili już nawet 36:24, ale wtedy Anwil wziął się do pracy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie

Zryw gospodarzy w postaci ważnych trójek Sandersa, Petraska i Moore'a spowodował, że do przerwy na tablicy było tylko 36:40. Różnica mogła wynosić nawet tylko jeden punkt, ale próba Victora Sandersa równo z syreną nie znalazła drogi do kosza Kinga. Trzecia kwarta niewiele zmieniła. Początkowo zawodnicy Przemysława Frasunkiewicza doprowadzili do remisu, ale już po chwili na kilka "oczek" uciekli przyjezdni i utrzymali to do końca tej części.

Pierwsza połowa czwartej kwarty to okres niewykorzystanych szans. Szczecinianie mogli zbudować sobie większą przewagę, ale nie byli w stanie odskoczyć. Z kolei Anwil nie był w stanie dopaść rywali, ale zrobił to na sześć minut przed końcem po celnej trójce z narożnika Michała Nowakowskiego, po której na tablicy zrobiło się 66:64. Ale od tego momentu przyjezdni wrzucili wyższy bieg!

W decydującym momencie kluczowe role w ekipie trenera Miłoszewskiego odegrali Tony Meier, Zac Cuthbertson i krytykowany w swoich początkach w Kingu Alex Hamilton. To właśnie jego trójka niejako zamknęła ten mecz, pozwalając szczecinianom na większy spokój w końcówce. Brzemienna w skutkach okazała się też strata Sandersa. Tym samym King odzyskał w tej parze przewagę parkietu i w niedzielę stanie przed szansą na zamknięcie serii.

Anwil Włocławek - King Szczecin 75:84 (12:19, 24:21, 22:21, 17:23)

Anwil: Malik Williams 14, Josip Sobin 12, Lee Moore 11, Victor Sanders 11, Michał Nowakowski 10, Luke Petrasek 8, Phil Greene 7, Kamil Łączyński 2, Maciej Bojanowski 0, Dawid Słupiński 0.

King: Zac Cuthbertson 20, Tony Meier 18, Bryce Brown 13, Phil Fayne 11 (12 zb.), Alex Hamilton 9, Mateusz Kostrzewski 4, Filip Matczak 4, Andrzej Mazurczak 3, Kacper Borowski 2, Maciej Żmudzki 0.

Stan rywalizacji do trzech wygranych: 2-1 dla Kinga

Czytaj także:
Mocna odpowiedź Śląska. Bibbs i Erdogan zaskoczyli wszystkich >>

Czy Anwil doprowadzi w niedzielę do meczu numer pięć?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×