Szaleństwo w Szczecinie. Koszykarze Kinga w... pozytywnym szoku

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Kacper Borowski, Josip Sobin
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Kacper Borowski, Josip Sobin

Niesamowita historia jest już tylko o krok od realizacji. King Szczecin w swoim dziewiątym sezonie w Energa Basket Lidze zdobędzie pierwszy medal i wszystko wskazuje, że od razu złoty.

Tego, że w finale Energa Basket Ligi King Szczecin będzie prowadził z WKS Śląskiem Wrocław 3:0 (rywalizacja toczy się do czterech zwycięstw) raczej niewielu się spodziewało. Styl, w jakim druga drużyna sezonu zasadniczego ogrywa triumfatora tej części to jednak jeszcze większy szok. W trzech meczach King był lepszy od rywala łącznie o 61 punktów. W środowym pojedynku potwierdził swoją dominację zwyciężając aż 90:67.

- Po prostu wykonujemy w stu procentach plan, który trener nam narzucił na wszystkie mecze. Wygrywamy nieprawdopodobnie, bo rozjeżdżamy Śląsk. Jesteśmy w szoku. Mega szczęśliwi i zadowoleni z tego, co robimy. Oczywiście jest to szok jak najbardziej pozytywny - komentował na gorąco w rozmowie z naszym portalem skrzydłowy Kinga, Kacper Borowski.

Po raz pierwszy w historii szczecińska Netto Arena na meczu koszykówki wypełniła się kibicami. Według oficjalnych danych na środowym meczu było 5000 kibiców. Efekt dwóch wyjazdowych zwycięstw w finale okazał się piorunujący. Bilety wyprzedały się błyskawicznie. Oczywiście podobnie jest w przypadku czwartego meczu, który odbędzie się w piątek 9 czerwca (godz. 20:00).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękna partnerka Arkadiusza Milika zakończyła pewien etap

Niesieni gorącym dopingiem gospodarze od początku przeważali. - Atmosfera jest fenomenalna. To, co było na trybunach to chapeau bas - podkreślił Kacper Borowski. Pod wrażeniem był też kapitan Kinga.

- Wielkie podziękowania dla kibiców i organizatorów spotkania, bo było po prostu pięknie. Atmosfera poniosła nas do gry, którą prezentowaliśmy na boisku. Spotkanie z małymi przestojami, ale mimo wszystko kontrolowane. Cieszymy się z trzeciego zwycięstwa. Wiemy, co jest teraz naszym celem w piątek. Myślę, że nasze głowy są już trochę przy piątkowym spotkaniu, co jest bardzo ważne. Jesteśmy tak blisko, ale jeszcze daleko - przyznał Filip Matczak.

Szczeciński zespół wygrał łatwo, ale po raz kolejny zdał ważny test. Nie tylko dlatego, że wytrzymał grę przed większą niż zwykle publicznością. W czwartej kwarcie przetrwał również kryzys, który sprawił, że Śląsk zbliżył się na sześć punktów. Odpowiedź nie pozostawiła rywalom żadnych wątpliwości.

- Już nas łapali. Wzięliśmy czas. Trener powiedział parę mocnych słów. Spięliśmy się i nagle odskoczyliśmy, wygraliśmy mecz i jest super - podsumował Kacper Borowski.

Zobacz także: Szykują się duże zmiany w Legii Warszawa
Phil Fayne lata i bawi się świetnie w finałach PLK

Komentarze (0)