Mateusz Ponitka: NBA nie jest dla mnie. Kocham europejski styl [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Mateusz Ponitka
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Mateusz Ponitka

- U mnie marzenia z NBA dość szybko się skończyły. Uważam, że nie do końca pasuję do tego stylu - pod względem sportowym i życiowym. Bardzo szybko to zrozumiałem, gdy byłem w Stanach Zjednoczonych. Szybko się z tego wyleczyłem - mówi Mateusz Ponitka.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Co czuje zawodnik, gdy dzwoni legendarny trener Željko Obradović i proponuje mu współpracę?[/b]

Mateusz Ponitka, nowy gracz Partizana Belgrad, kapitan reprezentacji Polski: Ten moment na długo zapamiętam. Siedziałem wtedy na kolacji z żoną. Zadzwonił telefon, ale nie miałem akurat tego numeru zapisanego. Nie ukrywam, że już pierwsze zdanie wypowiedziane przez trenera Obradovicia zrobiło wrażenie. "Hello, here is coach Obradović". Szczerze? Po tych słowach zamarzłem na chwilę. To była z pewnością miła niespodzianka.

Jak wyglądała sama rozmowa?

Była krótka i merytoryczna. Trener Obradović jest bardzo konkretny, na dodatek nie lubi owijać w bawełnę. Mówił o zespole, zawodnikach, mojej roli, systemie, mieście i tego, co chcemy osiągnąć w najbliższym sezonie. Pytał (rozmowa odbyła się w lipcu - przy. red.) o moje plany na nadchodzące tygodnie. W Serbii - gdy przyjechaliśmy na turniej z kadrą - spotkaliśmy się i dłużej porozmawialiśmy face-to-face. Wypiliśmy kawę i...

Tak?

Dało się wyczuć, że trener Obradović kocha koszykówkę ponad życie. Jest nią przesiąknięty, także anegdotami, historią i taktyką. Nawet - podczas tej kawy - zdążyliśmy omówić taktykę. To było kapitalne doświadczenie. Pierwsze wrażenia są bardzo ekscytujące. Nie mogę się już doczekać rozpoczęcia sezonu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sabalenka wystartowała. "Szczególne miejsce w moim sercu"

Czy podczas krótkiego pobytu w Belgradzie z reprezentacją Polski poczułeś, że ludzie żyją koszykówką na co dzień?

Tak. Tam wszyscy żyją i interesują się sportem. Co prawda nie chodziłem za dużo po mieście, a ludzie i tak mnie rozpoznawali. W hotelu czy na lotnisku. Serdecznie mnie witali, pozdrawiali. To były bardzo miłe obrazki. Udzieliłem też kilka wywiadów tamtejszym dziennikarzom. Muszę przyznać, że byli świetnie przygotowani. Znali szczegóły z mojej kariery. Byłem pod dużym wrażeniem ich wiedzy.

Wróćmy do trenera Obradovicia, który jest bardzo emocjonalny. Impulsywnie reaguje na boiskowe wydarzenia.

Tak, ale należy pamiętać, że jeśli na czymś ci zależy, to dajesz z siebie 100 procent. Trener Obradović zawsze daje z siebie maksa, w jego słowniku nie ma słowa: "odpuszczamy". On to też często podkreśla i ja też wychodzę z takiego założenia, że jego okrzyków nie można brać jako coś "personalnego". Chodzi o to, by jego zespół wygrywał. On zrobi wszystko, by tak się stało. Chce pobudzać zawodników do walki i do jeszcze większego zaangażowania. Poza tym: jeśli wszyscy zawodnicy wykonaliby jego polecenia, to on nie musiałby się tak denerwować (śmiech).

Partizan wybrałeś właśnie ze względu na trenera Obradovicia?

Tak. 100 procent. Co prawda wchodzę właśnie w ten najlepszy wiek dla koszykarza, ale chcę czerpać garściami wiedzę od trenera Obradovicia. Jestem otwarty na naukę pod jego wodzą. Nie oszukujmy się, ale szansa, by pracować z jednym z najlepszych trenerów w historii europejskiej koszykówki nie zdarza się zbyt często, więc należało z niej po prostu skorzystać. Nie było się nad czym zastanawiać.

Nie narzekałeś chyba na brak ofert?

Nie. Miałem na stole jeszcze inne oferty. Ale gdy pojawiła się konkretna propozycja z Partizana Belgrad, to byłem na nią od razu zdecydowany.

W pewnym momencie pojawiła się informacja o propozycji od lokalnego rywala: Crveny Zvezdy Belgrad. Było coś na rzeczy?

Tak, były prowadzone rozmowy. Podobnie jak z klubem z Izraela. Powtórzę jednak: chciałem trafić do zespołu prowadzonego przez trenera Obradovicia. Bez względu na kasę i inne kwestie. Mogę zdradzić, że na stole miałem wyższe oferty pod względem finansowym, ale magia Obradovicia zwyciężyła.

Mateusz Ponitka to lider polskiej kadry
Mateusz Ponitka to lider polskiej kadry

Czy w dzieciństwie oglądałeś mecze wielkiego Panathinaikosu z trenerem Obradoviciem na ławce?

Oczywiście! To była magiczna drużyna. Wychowywałem się na tej drużynie, która w latach 2009-2013 odnosiła wielkie sukcesy. Gdy ostatnio grałem w Panathinaikosie, to dało się wyczuć, że duch trenera Obradovicia wciąż jest tam żywy. Ludzie, którzy byli w tej złocie erze Panathinaikosu, dalej go wspominają. W ich sercach gra muzyka pod tytułem: "Obradović". W Atenach nikt nie powiedział nic złego na jego temat. Nie będę ukrywał, że zawsze byłem ciekaw, jak to jest grać u takiego szkoleniowca.

W minionym sezonie Partizan był o krok od Final Four Euroligi. Apetyt w Belgradzie rośnie w miarę jedzenia?

Na pewno! Rozmawiałem z GM-em klubu, który jasno mi powiedział, że celem jest zbudowanie lepszego i bardziej jakościowego zespołu, który byłby jeszcze bardziej konkurencyjny. A to wcale nie będzie łatwe, bo Partizan już miał niezłą ekipę. Cieszę się, że udało utrzymać się trzon, w postaci trzech kluczowych graczy, którzy rozumieją system trenera Obradovicia. Myślę, że przed nami bardzo ciekawy sezon. Uważam, że taki celem minimum jest awans do fazy play-off. Potem zobaczymy, co się wydarzy. Należy pamiętać, że w Eurolidze jest mnóstwo potężnych drużyn: Olympiacos, Panathinaikos, Real czy Barcelona.

Jak wspominasz pobyt w Panathinaikosie? Jest lekki niedosyt?

Pod względem życiowym super okres. Ateny są kapitalnym miejscem do życia. Fajnie tam - wspólnie z żoną - odżyliśmy po pobycie w Rosji. Z przyjemnością tam wrócimy. Naprawdę zostały świetne wspomnienia. Sportowo? Na pewno wszyscy spodziewali się czegoś lepszego. Zarówno my - zawodnicy, trenerzy i szefowie klubu. Oczekiwania były większe. Z różnych względów nie udało się tego osiągnąć. Na pewno jednak z tych ostatnich miesięcy płynie ciekawa lekcja, z której należy wyciągnąć wnioski. Cieszę się, że tam byłem i miałem szansę posmakować gry w wielkim Panathinaikosie, jednym z największych klubów w Europie.

Da się na co dzień odczuć rywalizację zwaśnionych klubów: Panathinaikosu i Olympiacosu?

Tak. Były sytuacje, gdy byłem na spacerze, a nagle ktoś się zatrzymał i rzucał wulgaryzmami w kierunku tego drugiego klubu.

Mateusz Ponitka: Partizan? Magia Obradovicia zwyciężyła
Mateusz Ponitka: Partizan? Magia Obradovicia zwyciężyła

Jak na to reagowałeś?

Nie reagowałem na to. Mam taką dewizę, którą kieruje się w życiu: "twój spokój zaczyna się od ciebie. Jeżeli ty masz spokój w środku, to nie ma zbyt wielu ludzi, którzy potrafią wyprowadzić cię z równowagi". Wróćmy do tej sytuacji, którą przed chwilą opisałem. Ten facet pokrzyczał coś i przestał. I życie toczy się dalej.

To prawda, że jak zagrasz dobry mecz, to w Atenach - w części, gdzie kibicuje się Panathinaikosowi - zjesz posiłek za darmo?

Nawet bez zagrania meczu, możesz zjeść za darmo (śmiech). Za każdym razem ktoś próbuje pokazać wdzięczność, że jesteś zawodnikiem ich klubu. Ale nie korzystałem z ich gościnności. Zawsze płaciłem za siebie.

Był temat pozostania w Panathinaikosie?

Był, ale... upadł. Drogi się rozeszły. Tyle w temacie.

Czy Mateusz Ponitka nadal ma marzenia?

Oczywiście. Niedawno zrobiłem kolejny krok w kierunku tych marzeń. Mam na myśli wygrany turniej w Gliwicach, który przybliżył nas do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Zagranie na IO mocno we mnie siedzi. Nie ukrywam, że jestem człowiekiem, który zawsze chce wygrywać. Bez względu na to czy to Liga Adriatycka, Euroliga czy EuroCup. Wierzę, że w końcu jedno z tych marzeń się spełni.

Czy kiedyś marzyłeś o NBA?

Ale ja... mogłem grać w NBA. Miałem kontrakt na stole. Chciałem skorzystać, ale z różnych względów nie wyszło. Nie ma sensu już do tego wracać.

To było za czasów euroligowego Zastalu w sezonie 2015/2016? Oferta z Denver Nuggets?

Tak i tak. Powiem szczerze: u mnie marzenia z NBA dość szybko się skończyły. Uważam, że nie do końca pasuję do tego stylu - pod względem sportowym i życiowym. Bardzo szybko to zrozumiałem, gdy byłem w Stanach Zjednoczonych na testach, treningach czy Lidze Letniej. Nie czułem tego i szybko się z tego wyleczyłem. Uwielbiam europejską koszykówkę, taktykę. Uważam, że fizycznie nie dałbym się zdominować. Pod względem umiejętności sportowych na pewno byłoby dużo lepszych zawodników, ale myślę, że stanąłbym na wysokości zadania. Powiem więcej: NBA jest miejscem docelowym bardziej dla Olka Balcerowskiego niż dla mnie. Ja świetnie czuję się w Europie i w Eurolidze. Znam wielu graczy, którzy mieli możliwość wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, a świadomie z tego rezygnowali. Rozumiem ich w pełni.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty



Zobacz także:
- Przemysław Frasunkiewicz: Sanders jeszcze lepszy, Garbacz przejmie rolę Greene'a
- Amerykanin stara się o polski paszport. Są nowe informacje
- Nemanja Djurisić: Zależało mi na grze w Stali. Przed nami duże cele
- Aaron Cel: To prawdopodobnie mój ostatni sezon [WYWIAD]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty