Wicemistrz za szybki - relacja z meczu Sportino Inowrocław - PGE Turów Zgorzelec

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

<i> - Chciałbym przeprosić kibiców za to, co dzisiaj musieli oglądać. Zagraliśmy bardzo słabo. Mam nadzieję, że coś takiego się już nie powtórzy </i> - tak potyczkę z wicemistrzem Polski PGE Turowem skomentował kapitan gospodarzy Grzegorz Arabas. Jego drużyna przegrała 78:93. Drugi, pod względem ilości zdobytych punktów, najlepszy tegoroczny wynik w lidze zanotował Ted Scott, który rzucił ich 35.

Była to piąta kolejna przegrana inowrocławian w tym sezonie. Taki sam bilans ma jeszcze tylko debiutująca na parkietach ekstraklasy Polonia 2011 Warszawa. Sportino po raz drugi w obecnych rozgrywkach ani razu nie wyszło na prowadzenie. Wcześniej miało to miejsce na inaugurację, w spotkaniu z Polpharmą. Drugi raz z rzędu okazało się za to lepsze od rywala w zbiórkach. - To była nasza bolączka w trzech pierwszych kolejkach. Teraz jest co prawda lepiej, ale nadal nie wygrywamy. Tym razem nie byliśmy wystarczająco szybcy, odstawaliśmy pod tym względem od zawodników ze Zgorzelca. To właśnie uznałbym za główną przyczynę naszej przegranej - ocenił trener Sportino Mariusz Karol. - Gdy nie ma odpowiedniej szybkości, brakuje dobrej gry w obronie i ataku. Jedynym, który dorównywał naszym rywalom pod tym względem był Ted Scott - dodał.

Słaba postawa gospodarzy uwydatniła się zwłaszcza w drugiej kwarcie. W przygranicznej ekipie brylowali Michael Wright oraz Justin Gray. Ten drugi w samej tej tylko części rzucił 13 ze swoich wszystkich 20 punktów. Ten fragment gry nakreślił ogromną różnicę, jaka dzieli obie drużyny. Pomiędzy 2, a 7 minutą, koszykarze Turowa rzucili aż 21 punktów z rzędu. - Nasza agresywna gra odbiera przecinkom pewność siebie. Doszło do tego, że w drugiej połowie, gdy zespół wysoko prowadził, trudno było mi odpowiednio zmotywować moich zawodników - przyznał szkoleniowiec PGE Turowa.

Mecz z wicemistrzem Polski był pierwszym w tym sezonie dla Łukasza Żytko. Rozgrywający, który początkowo miał występować w ekipie ze Starogardu Gdańskiego, pojawił się na parkiecie cztery minuty przed końcem pierwszej połowy. Wywołało to zadowolenie wśród kibiców, a tego w tym spotkaniu było jak na lekarstwo. Fani zespołu wobec słabej postawy swoich ulubieńców, nie angażowali się w doping tak bardzo, jak we wcześniejszych grach. - Ostatnią kwartę graliśmy w - nazwijmy to - niesprzyjających okolicznościach. Chodzi mi o postawę na trybunach. Ci gracze, którzy byli wtedy na parkiecie, pokazali jednak charakter. Udowodnili, że chcą walczyć i że zależy im na wyniku. Dobrze to prognozuje na przyszłość - powiedział trener Karol. - Pod koniec inowrocławianie zaczęli lepiej grać, trafili dość dużo rzutów. To trzeba przyznać. Może wynikało to trochę z braku naszej koncentracji. Niemniej jednak cieszymy się ze zwycięstwa - wyjawił Michał Chyliński, dla którego był to drugi mecz w barwach Turowa.

Sportino Inowrocław - PGE Turów Zgorzelec 78:93 (19:27, 19:33, 19:18, 21:15)

Sportino: Ted Scott 35 (3), Rafał Bigus 10, Anthony Anderson 8 (1), Sani Ibrahim 7, Grzegorz Arabas 6, Przemysław Łuszczewski 5, Łukasz Żytko 3, Michael Ansley 2, Maciej Raczyński 2, Slavisa Bogavac 0.

PGE Turów: Justin Gray 20 (4), Michael Wright 19, Willie Deane 16 (1), Michał Chyliński 11 (1), Robert Witka 9 (1), Konrad Wysocki 8, Adam Wójcik 6 (1), Krzysztof Roszyk 2, Paweł Leończyk 2.

Źródło artykułu: