James Harden od kilku miesięcy miał ogromny problem z menedżerem generalnym Philadelphii 76ers, którego nazwał kłamcą. Spekulowało się, że chodzi o obiecany mu duży kontrakt, gdy przed rokiem zgodził się na obniżkę zarobków. Daryl Morey z kolei nie wywiązał się ze swojej obietnicy.
Harden robił wszystko by odejść, jednak Los Angeles Clippers nie mogli dojść do porozumienia z 76ers. Gdy wydawało się, że transfer spalił na panewce, pod koniec października gruchnęła wiadomość, że ostatecznie trafi do Kalifornii.
Teraz sam zainteresowany przerwał milczenie i przyznał, gdzie leżała geneza jego konfliktu z Philadelphią 76ers. Chodziło oczywiście o pieniądze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia
[b]
[/b]- Próbowałem znaleźć się w sytuacji, w której by mi sowicie zapłacono, ale gdzie miałbym też szansę wygrywać na najwyższym poziomie. W ostatnich latach poświęciłem tak wiele – czy to swoją rolę, czy kwestie finansowe - że w tamtym momencie miałem już dość. Chciałem po prostu iść do przodu i wciąż mieć okazję zarobienia pieniędzy i wygrywania - podkreśla James Harden w rozmowie z The Athletic.
Początkowo przedstawiciele Sixers z Moreyem na czele bezpośrednio obiecali mu ofertę maksymalnego przedłużenia kontraktu, jednak potem nie wywiązali się ze swojej obietnicy, co mocno zdenerwowało Hardena.
- Zbyt wiele pieniędzy, zbyt wiele szacunku i zbyt wiele lojalności z mojej strony zostało zatraconych, by znów zwrócić się w tym kierunku. Nie mamy o czym rozmawiać - dodał James Harden.
Amerykanin rozegrał w tym sezonie już 14 meczów, w których zdobywa średnio 15,7 punktu na spotkanie.
Zobacz także:
Ma 39 lat i ogromną emeryturę. Majątek przyprawia o zawrót głowy
Niespodzianki w ćwierćfinałach turnieju NBA. Genialny Haliburton, Celtics już za burtą!