To były dwie różne połowy. Spurs prowadzili do przerwy 63:52 i wydawało się, że przerwanie pasma porażek wkrótce nastąpi. Ale po zmianie stron Teksańczycy wypadli bardzo słabo, nie byli w stanie utrzymać przewagi.
Bulls wygrali trzecią kwartę aż 35:20, przejmując kontrolę nad meczem, a w czwartej partii przypieczętowali swoje czwarte z rzędu, a dziewiąte zwycięstwo w tym sezonie. Triumfowali 121:112.
Trener Billy Donovan miał na kim polegać. Aż czterech zawodników Byków dobiło do bariery dwudziestu zdobytych punktów. Coby White rzucił 24 oczka, Nikola Vucevic miał 21 punkty i 16 zbiórek, a double-double skompletował też DeMar DeRozan (20 punktów, 10 asyst), którego krył Jeremy Sochan.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia
Polak wrócił do pierwszej piątki Spurs i spędził na parkiecie 34 minuty. Zatrzymał lidera Bulls na zaledwie siedmiu celnych rzutach z gry na 24 oddane próby, za co chwalił go po meczu trener Gregg Popovich.
Sochan zdobył ponadto cztery punkty, miał trzy zbiórki, cztery asysty i blok, choć też pięć strat i trzy faule. Trafił 2 na 6 oddanych rzutów z pola (0/2 za trzy).
Teksańczykom na nic zdał się solidny występ Victora Wembanyamy, autora pokaźnego double-double (21 punktów, 20 zbiórek). To już szesnasta z rzędu, a 18. porażka Spurs w kampanii 2023/2024. Wyrównali niechlubny rekord klubu, ustanowiony przed rokiem.
Wynik:
San Antonio Spurs - Chicago Bulls 112:121 (33:24, 30:28, 20:35, 29:34)
(Wembanyama 21, Johnson 20, Jones 18 - White 24, Vucevic 21, DeRozan 20, Williams 20)
Zobacz także:
Była walka, ale nie cud. Osłabiony WKS przegrał w EuroCupie
LeBron James dominował w hitowym meczu. Znamy półfinałowe pary turnieju NBA