Niewielu kibiców w Stalowej Woli liczyło, że osłabiona kadrowo Stalówka da radę wygrać ze Zniczem. Niektórzy łudzili się, że zagra Jacek Jarecki lub Paweł Pydych. Jednak żaden z nich nie zagrał, jednak wspierali kolegów z ławki rezerwowych. Przed meczem fani Stali wręczyli puchar dla zawodników za trud jaki włożyli w grę w mijającym sezonie. Jeszcze przed meczem na parkiet poleciały serpentyny i konfetti i służby porządkowe musiały uporządkować plac gry. Od początku meczu kibice zielono-czarnych ruszyli z gorącym dopingiem. - Prosiłem o wsparcie kibiców i dziś nasi fani dopisali. Odwdzięczyliśmy się im za ten doping wygrywając ten pojedynek - stwierdził po spotkaniu Bartłomiej Szczepaniak.
Pierwsze punkty po dziewięćdziesięciu sekundach gry zdobył Rafał Partyka. Minutę później po trafieniu Marka Miszczuka na prowadzenie wyszli goście. Nie cieszyli się jednak z niego długo, bo szybko dwie trójki trafili gospodarze, a potem w 4. minucie spod kosza trafił Dawid Szewczyk i Stal prowadziła 10:4. Stalowcy nie poprzestawali na tym i głównie dobra gra Szczepaniaka sprawiła, że po siedmiu minutach był 13:7. Na trzydzieści sekund przed końcem pierwszej kwarty po trójce Partyki Stalówka prowadziła już 16:9. Jeszcze po dwa punkty dorzucili gracze obu zespołów i po pierwszych dziesięciu minutach na tablicy widniał wynik 18:11.
W dwie minuty drugiej odsłony meczu gracze z Jarosławia odrobili trzy oczka. Minutę później było już znowu siedem punktów przewagi Stali. Wtedy to na tablicy widniał wynik 24:17. Mimo, że chwilę później za trzy trafił Tomasz Fortuna, to jednak nastąpił odjazd Stalówki. Przez dwie minuty gospodarze rzucili siedem punktów, przy ani jednym gości i na nieco ponad 3 minuty przed przerwą Stalowcy wygrywali 31:20. Znicz jednak nie rezygnował i walczył, a koszykarze ze Stalowej Woli stanęli i po pierwszej połowie podopieczni Leszka Kaczmarskiego prowadzili 33:29.
Trzecią kwartę świetnie rozpoczęli goście, którzy w dwie i pół minuty doprowadzili do remisu. Przez kolejne trzy minuty trwała wymiana ciosów. Znicz w połowie tej części meczu wyszedł nawet na jednopunktowe prowadzenie 40:39. Jednak Stali potrzeba było dwie minuty, by ponownie objąć 7-punktowe prowadzenie 48:41. Głównie dobra gra Partyki i Szczepaniaka sprawiła, że kibice mogli chwilowo odetchnąć. Jeszcze po trójce Miszczuka na dwie minuty przed końcem tej kwarty było 48:44, ale ponownie odskoczyli gospodarze i przed ostatnią odsłoną czwartego meczu półfinałowego prowadzili 57:44.
Ostatnia kwarta zapowiadała niezwykłe emocje. Fani Stalówki zastanawiali się czy ich pupile wytrzymają kondycyjnie trudy tego pojedynku. Jeszcze do 33. minuty utrzymywała się wysoka przewaga gospodarzy. Wtedy to na tablicy widniał wynik 64:50. Było to najwyższe prowadzenie Stalowców w tym meczu. W dwie i pół minuty podopieczni Stanisława Gierczaka odrobili osiem punktów i przegrywali tylko 66:60. Minutę później po trafieniu Szczepaniaka było 70:60. Goście nie rezygnowali i na dwie minuty przed końcową syreną przegrywali już tylko 70:66. Kibice Stali już na stojąco oglądali te ostatnie chwile spotkania. Kilkanaście sekund później było jeszcze 72:68, a na minutę przed końcem 74:70. Stalowcy nie dali sobie już wydrzeć zwycięstwa i ostatecznie wygrali 81:72.
Spotkanie było emocjonujące do samego końca. O wygranej Stali zadecydowała świetna gra defensywna. - Gospodarze bardzo dobrze bronili i to chyba było też kluczem do ich zwycięstwa - powiedział po meczu szkoleniowiec Znicza. Goście również zagrali słabo w ataku nie trafiając w wielu dogodnych sytuacjach. W środę odbędzie się piąte, decydujące spotkanie w Jarosławiu.
Stal Stalowa Wola - Znicz Jarosław 81:72 (18:11, 15:18, 24:15, 24:28)
Stal: Szczepaniak 22 (1x3), Prawica 20 (3x3), Partyka 13 (1x3), Grzyb 9, Nikiel 8, Szewczyk 8, Maj 1.
Znicz: Miszczuk 20 (3x3), Ecka 13 (1x3), Celej 11 (3x3), Fortuna 11 (1x3), Sikora 10, Mikołajko 7 (1x3), Białas 0, Dryjański 0, Gazarkiewicz 0, Szczotka 0.
Sędziowali: Marek Bąba, Piotr Kustosz, Damian Ottenburger.
Widzów: 1200.