Radosław Piesiewicz, wokół którego w ostatnich tygodniach urosło tyle kontrowersji, sprawował funkcję prezesa nie tylko w Polskim Komitecie Olimpijskim, ale także w Polskim Związku Koszykówki. Od teraz 43-latek będzie miał mniej obowiązków.
We wtorek (17 września) portal sport.pl poinformował, że Piesiewicz pożegna się z władzą w PZKosz. Na potwierdzenie tych wiadomości nie trzeba było długo czekać. Sam zainteresowany ogłosił to tuż po posiedzeniu zarządu PKOl.
- Na mój wniosek rozpisaliśmy wybory w Polskim Związku Koszykówki, ponieważ chcę się skupić na pracy na rzecz Polskiego Komitetu Olimpijskiego - powiedział Piesiewicz dla sport.tvp.pl, jednocześnie zdradzając, że nie zamierza żegnać się z władzą w PKOl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni
Tym samym Piesiewicz nie dotrwa na stanowisku prezesa PZKosz do końca kadencji. Ta planowo miała zakończyć się w 2026 roku. Wiadomo już, że przedwczesne wybory na nowego szefa związku odbędą się 21 października.
- W szerszym gronie prezesi klubów zgodzili się, że Piesiewicz jest w tej chwili niewygodnym balastem dla koszykówki. Że w wojnie, którą toczy z ministrem sportu, zamknął się w oblężonej twierdzy, którą jest PKOl, a koszykówka na tym traci. Piesiewicz stracił zaufanie i poparcie ludzi basketu - mówił anonimowy informator sport.pl.
Przypomnijmy, że ze względu na kontrowersje wokół Piesiewicza, minister sportu Sławomir Nitras zwrócił się z wnioskiem do NIK i Rafała Trzaskowskiego, prezydenta Warszawy, o wszczęcie kontroli w PKOl. Tym, oprócz Traskowskiego, zajmuje się też Krajowa Administracja Skarbowa.