Do tej pory Radosław Piesiewicz łączył obowiązki prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego i Polskiego Związku Koszykówki. Druga z funkcji odpadnie mu 21 października. Tego dnia zarząd poda się do dymisji.
Powód? Jak przyznał Piesiewicz, chce się w pełni skupić na dowodzeniu w PKOl. Z tego powodu ruszyły domysły, kto mógłby go zastąpić na stanowisku prezesa w PZKosz. W gronie kandydatek przewijała się Ewelina Kobryn.
42-latka, w rozmowie z Polską Agencją Prasową, jasno dała do zrozumienia, że są to jedynie plotki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni
- Ja nic nie wiem. Są to jakieś przypuszczenia, które nie wiem czemu, miałyby służyć. Nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał - odpowiedziała szczerze dla PAP.
Kobryn została następnie zapytana o to, czy nie chciałaby zasiadać we władzach związku. Była zawodniczka (m.in. WNBA) i menedżerka reprezentacji Polski zostawiła sobie uchyloną furtkę.
- (..) jestem w stanie coś zaoferować swoją osobą, ale dopóki nie ma konkretnej propozycji, trudno mi się na ten temat wypowiadać. Nie zastanawiałam się nad tym, ale widzę, co się dzieje w ogóle na świecie, jak wyglądają nowe zarządy krajowych federacji koszykówki - jest tam dużo kobiet, które wcześniej grały i dobrze znają realia nie tylko krajowe, ale też europejskie i światowe. Tak że z pewnością widzę, że mogłabym się przydać, służyć pomocą - zaznaczyła.
Na koniec rozmowy Kobryn złożyła jasną deklarację, że póki co nie przymierza się do kandydowania na stanowisko prezesa PZKosz. Dodajmy, że następne wybory odbędą się w 2027 roku.
wszak już podpalili się dwaj wielcy gracze.
M. Gortat z nudów, zaś D. Tusk po zwałce z pierwszych dni powodzi.
p.s. moderatorze! wrzuć na luz!
wiem, wiem! niemie Czytaj całość