Artur Bajer przez ponad 3 lata był zawodnikiem Znicza Basket, ale w połowie listopada za porozumieniem stron rozwiązał kontrakt z klubem i przeniósł się do Żubrów Białystok. W drużynie z Podlasia z miejsca został graczem pierwszopiątkowym, a jego statystyki uległy wyraźnej poprawie. 26-letni skrzydłowy w siedmiu meczach w Zniczu Basket notował średnio 1 punkt, 1.9 zbiórki oraz 1.7 straty, w Żubrach (wliczając spotkanie w Pruszkowie) 11.5 punktu i 8 zbiórek. Niewiele zabrakło by Bajer pogrążył w niedzielę swój były klub. Przy stanie 78:77 dla gospodarzy, na kilka sekund przed końcem, zdecydował się na rzut po dwutakcie. Minimalnie jednak przestrzelił, a żaden z zawodników rywali nie był wstanie zebrać piłki na atakowanej tablicy. - To nie ja miałem kończyć tę akcję, tak jakoś jednak wyszło. Dostałem piłkę, kończył się czas, dlatego zdecydowałem się na rzut. Szkoda, że nie wpadło - żałował Bajer.
Przed meczem trener Znicza Basket Roman Skrzecz mówił, że zależy mu na dobrym występie byłego podopiecznego, przy jednoczesnej wygranej jego zespołu. - I plan udało się zrealizować. Nie spodziewałem się jednak, że Żubry z taką regularnością będą trafiały za trzy punkty - przyznał szkoleniowiec. W Pruszkowie dwa rzuty z obwodu trafił również Bajer, który jeszcze za czasów gry w Kotwicy Kołobrzeg często decydował się na tego typu próby. Podczas swojej gry w AZS-ie Radom oraz Zniczu Basket za 3 trafił w sumie tylko dwa razy. - Jak widać jest strzelcem. Szkoda, że nie pokazywał tego w Pruszkowie - dodał Skrzecz.
Gospodarzy na prowadzenie w końcówce wyprowadził Janavor Weatherspoon, który w ekwilibrystyczny sposób trafił, mimo asysty obrońcy. Chwilę wcześniej na akcję blisko pola trzech sekund zdecydował się Tomasz Briegmann, ale jego rzut zablokował Rafał Kulikowski. Początkowo jeden z sędziów odgwizdał w tej sytuacji faul, lecz po konsultacji z drugim z arbitrów zmienił zdanie i przyznał piłkę z boku. - To był ewidentnie czysty blok. Chwała sędziemu za zmianę decyzji i przyznanie się do błędu - chwalił decyzję arbitra trener Żubrów Marek Kubiak.
Pierwsze spotkanie w barwach Znicza Basket rozegrał Sławomir Nowak, który sezon rozpoczynał w Sudetach Jelenia Góra. W meczu z drużyną z Białegostoku przebywał na parkiecie przez 28 minut, rzucił w tym czasie 14 punktów i miał 7 zbiórek. Z powodu nadmiernej ilości fauli nie dokończył jednak zawodów. Nowak w drugiej połowie grał z bandażem na głowie, gdyż jeden z rywali w walce o zbiórkę przypadkowo go w nią uderzył. - Nie wiem od kogo dostałem, ale po tym meczu będę bogatszy o kilka szwów na głowie - powiedział Nowak, który w wyjściowej piątce zastąpił Grzegorza Malewskiego. - Długo zastanawiałem się kto wyjdzie w wyjściowym składzie. Podjąłem pewne ryzyko, jak widać opłaciło się, bo Sławek zagrał dobre zawody - wyjaśnił Skrzecz.
- Każdy mógł wygrać to spotkanie. Walka na boisku toczyła się od pierwszej do ostatniej sekundy. Nie trafiliśmy aż 13 rzutów osobistych, dlatego po części przegraliśmy na własne życzenie - zakończył Kubiak.
Znicz Basket Pruszków - Żubry Białystok 78:77 (23:21, 12:17, 25:14, 18:25)
Znicz: J. Weatherspoon 20, S. Nowak 14, M. Aleksandrowicz 13 (3), T. Briegmann 12, G. Radwan 10 (2), G. Malewski 4, M. Świderski 2, A. Suliński 2, W. Fraś 1, D. Czubek 0.
PKK Żubry: A. Bajer 18 (2), T. Kujawa 15 (4), M. Zalewski 14 (2), R. Kulikowski 9, J. Jankowiak 7, K. Łotowski 7, T. Szczepiński 3 (1), P. Brzozowski 2, M. Rapucha 2.