Koszykarze z Kalifornii idealnie wykorzystują sprzyjający im terminarz na początku tego sezonu. We własnej hali rozegrali już 15 spotkań, z czego aż 13 wygrali. W niedzielny wieczór podopieczni Phila Jacksona nie dali szans Phoenix Suns, pewnie triumfując różnicą 20 oczek. Seria meczów bez porażki w wykonaniu Lakers urosła już to dziewięciu, co jest tym bardziej imponujące, że w poprzednim sezonie potrafili wygrywać "tylko" siedem razy z rzędu.
- Nie ma jeszcze czego świętować. Wiemy dobrze, że mieliśmy bardzo dużo meczów we własnej hali. Chciałbym widzieć nas w takiej dyspozycji podczas trudniejszych spotkań, z drużynami które są gotowe do gry. W chwili obecnej jesteśmy w dobrej dyspozycji, ale przed nami jeszcze długa droga - trzeźwo stwierdził Pau Gasol, zdobywca 14 punktów. Kobe Bryant był najskuteczniejszy z 26 oczkami, a Ron Artest dołożył 15 punktów i pięć przechwytów.
W trzeciej kwarcie gospodarze zanotowali serię 15:1 i powiększyli swoje prowadzenie do 23 oczek. Suns mieli ogromne problemy w ofensywie, a ich punktowy wynik okazał się najgorszym w tym sezonie. Po świetnym starcie rozgrywek (14-3) ekipa z Arizony przegrała już trzy z czterech ostatnich meczów. Na usprawiedliwienie trzeba jednak podkreślić, że Słońca to zespół, który rozegrał najwięcej pojedynków poza własną halą - 14.
Kawalerzyści rozjechali na wyjeździe Milwaukee Bucks, a seria jaką zaprezentowali w pierwszej połowie nie zdarzyła się już dawno. Wicemistrzowie NBA sprzed dwóch lat zdobyli 29 punktów bez odpowiedzi rywala! Milwaukee prowadzili na początku 11:0, a po kilkunastu minutach to goście byli na czele, 39:17.
Az 14 punktów w czasie tej serii zdobył powracający do łask Delonte West, który w całym meczu uzbierał 21 oczek. - Jeżeli dostanie swoją szansę i ją wykorzysta, to będzie grał. Ale nie spodziewam się takich występów w każdym meczu - ostrożnie powiedział Mike Brown, szkoleniowiec Cavs. Zaledwie 14 punktów dorzucił LeBron James, ale miał również 10 asyst. Cleveland rozpoczęło sezon od bilansu 3-3, lecz od tego czasu zwyciężyli 12 z 14 spotkań.
Dzięki pewnej wygranej w drugiej kwarcie Miami Heat odskoczyli na bezpieczną odległość i nie pozwolili Sacramento Kings na powrót do meczu. Największa w tym zasługa Dwyane Wade’a, który z 34 punktami i 10 asystami rozegrał jeden z najlepszych meczów w bieżących rozgrywkach. - On może w jednej chwili rzucić albo podać do innego zawodnika. To trudna sprawa, aby go powstrzymać. Nigdy tak naprawdę nie wiesz, czy ruszy w stronę kosza, czy odda piłkę komuś innemu. Trzeba go po prostu powstrzymać, a my tego nie robiliśmy zbyt dobrze - przyznał Donte Greene z ekipy Królów.
Wade otrzymał solidne wsparcie od Dorella Wrighta, który tym razem wizytę w Arco Arena będzie wspominał bardzo miło. 2 marca 2008 roku strzelec Miami doznał tam poważnej kontuzji kolana, w związku z czym musiał pauzować przez kilka długich miesięcy. Tym razem spisał się bez zarzutu, trafiając dziewięć z 12 rzutów z gry, notując pięć asyst i zero strat. - To niezwykła ironia, wrócić tutaj i zagrać taki mecz - mówił bohater Żaru.
New York Knicks - New Jersey Nets 106:97 (26:30, 27:31, 33:18, 20:18)
(A. Harrington 26 (14 zb), L. Hughes 25, D. Lee 24 - C. Douglas-Roberts 26, D. Harris 19, B. Lopez 19)
Milwaukee Bucks - Cleveland Cavaliers 86:101 (17:21, 16:31, 24:23, 29:26)
(B. Jennings 24, C. Delfino 11, H. Warrick 11 - D. West 21, L. James 14 (10 as), M. Williams 13)
Detroit Pistons - Washington Wizards 98:94 (24:19, 28:30, 19:20, 27:25)
(R. Stuckey 25, C. Villanueva 18, W. Bynum 16 - C. Butler 20 (10 zb), E. Boykins 18, A. Jamison 13)
Sacramento Kings - Miami Heat 102:115 (25:30, 19:29, 33:29, 25:27)
(T. Evans 30, D. Greene 21, O. Casspi 14 - D. Wade 34 (10 as), Q. Richardson 20, M. Beasley 20)
Los Angeles Lakers - Phoenix Suns 108:88 (29:26, 25:18, 33:22, 21:22)
(K. Bryant 26, R. Artest 15, P. Gasol 14 - A. Stoudemire 18, S. Nash 12 (10 as), G. Hill 12)