Legia po raz trzeci przystępowała do pojedynku z Dzikami w roli faworyta i w końcu doczekała się wygranej. Poprowadził ją do niej niezawodny Kameron McGusty, który w trzecim z czterech meczów przekroczył "dwudziestkę".
McGusty doskonale wszedł w mecz. Wykorzystał pierwszych pięć rzutów z gry i po pierwszej kwarcie miał już 13 oczek. Potem długo był nieco w cieniu, ale w decydujących momentach przejął piłkę, był aktywny i skuteczny.
23 punkty, pięć zbiórek i cztery asysty - to dorobek lidera Legii. 9 punktów, siedem asyst i siedem zbiórek miał Jawun Evans.
Gospodarze dzięki mocnemu otwarciu McGusty'ego szybko zbudowali sobie wyraźną przewagę. Dziki goniły, ale brakowało im armat. Na potęgę pudłowali Janari Joesaar (2/10 z gry) i Denzel Andersson (0/4 z gry). Nie było też skuteczności na dystansie, gdzie goście wykorzystali zaledwie 4 z 24 prób.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ ma sylwetkę! Tak wygląda w stroju kąpielowym
Mimo tego wszystkiego podopieczni trenera Krzysztofa Szablowskiego pięć minut przed końcem odrobili straty i wyszli na prowadzenie 61:60. Legia zareagowała. Bardzo ważną dobitką popisał się Mate Vucić, a cztery oczka dołożył McGusty.
Decydujące trafienie zaliczył jednak Michał Kolenda, który na 90 sekund przed końcem przymierzył trójkę z narożnika. Było 71:66, a Dziki do końca nie zdołały już odpowiedzieć.
Legia po wpadce na otwarcie sezonu zaliczyła trzy kolejne wygrane. Dziki po czterech seriach mają bilans 2:2. W następnej serii Legia na wyjeździe zagra z Energa Icon Sea Czarnymi Słupsk, a Dziki podejmą beniaminka, Górnik Zamek Książ Wałbrzych.
Legia Warszawa - Dziki Warszawa 73:66 (23:12, 17:20, 18:19, 15:15)
Legia: Kameron McGusty 23, Shawn Jones 14, Jawun Evans 9, Michał Kolenda 8, Mate Vucić 6 (11 zb), Andrzej Pluta 5, Dominik Grudziński 5, Ojars Silins 3, Maksymilian Wilczek 0.
Dziki: Nick McGlynn 18, Andre Wesson 17, Janari Joesaar 9, Rickey McGill 8, Mateusz Szlachetka 6, Michał Aleksandrowicz 4, Maciej Bender 2, Piotr Pamuła 2, Jarosław Mokros 0, Denzel Andersson 0.