Poważny kryzys Los Angeles Lakers. Trener nie odmienił zespołu

Getty Images
Getty Images

Los Angeles Lakers po zatrudnieniu nowego trenera J.J. Redicka mieli nadzieję na odwrócenie złej passy po nieudanym poprzednim sezonie. Jednak po dotkliwej porażce 93:134 z Miami Heat problemy zespołu wydają się pogłębiać.

Latem Los Angeles Lakers postawili na byłego strzelca wyborowego J.J. Redicka, licząc, że wydobędzie potencjał z niedopasowanego składu, który w zeszłym sezonie odpadł po pięciu meczach play-off. Mimo braku znaczących transferów, Lakers wierzyli, że Redick pomoże im wrócić na szczyt, na którym ostatnio byli w 2020 roku.

Po 22 meczach obecnego sezonu Lakers mają bilans 12-10 i wskaźnik net rating -4,7, co daje im 23. miejsce w NBA. Dla porównania, w tym samym momencie poprzedniego sezonu mieli bilans 13-9 i net rating -0,8 (21. miejsce).

Skuteczność rzutów za trzy punkty spadła z 37,7% do 34,5%, przy jednoczesnym 27. miejscu w liczbie prób zza łuku.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego

Zespół nadal boryka się z brakiem skutecznych strzelców wokół LeBrona Jamesa i Anthony'ego Davisa. Co gorsza, duet ten nie funkcjonuje już tak efektywnie jak kiedyś. Wspólnie na parkiecie Lakers zostali w tym sezonie pokonani różnicą 95 punktów - po raz pierwszy odkąd grają razem od 2019 roku.

Indywidualny wskaźnik plus/minus Jamesa wynosi -6,0, co jest trzykrotnie gorsze od jego poprzedniego najniższego wyniku w karierze (-2,1 w 2022 roku).

Spadek formy Jamesa widać w statystykach. Średnio zdobywa 22,3 punktu, 7,9 zbiórki i 9,0 asysty na mecz, trafiając 49,1% rzutów z gry - najgorzej od 2015 roku. Jego skuteczność rzutów za trzy spadła z 41,0% do 34,2%. Ponadto notuje najmniej w karierze prób rzutów wolnych - 4,5 na mecz.
 
Po przegranej z Miami Heat trener Redick przyznał w rozmowie z NBCNews: - Mamy teraz problemy po obu stronach boiska z podstawowymi elementami planu gry. To jest dziwne. Bardzo dziwne. LeBron James dodał: - To nie wina trenerów. Zdecydowanie jest to nasza odpowiedzialność.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty